Powiem po twojemu: ale żal. :lol:
Właśnie nie żal. Ładne logo i to kolejna okazja, żeby przekonać ludzi do roweru.
Dobry termin, bo odpada kontrargument 'bo pogoda zła'.
Ta akcja może odnieść duży sukces, bo w gruncie rzeczy tylko lenistwo może odwieść ludzi od roweru.
qavtan napisał(a):w gruncie rzeczy tylko lenistwo może odwieść ludzi od roweru.
W gruncie rzeczy to lenistwo może wsadzić ludzi na rower, czego dowodem jest to, że ja cały rok po mieście jeżdżę rowerem
Jest po prostu szybciej.
qavtan napisał(a):kolejna okazja, żeby przekonać ludzi do roweru.
Jasne, dobrze, że powstają takie inicjatywy. Ale żeby ludzie przekonali się do rowerów na co dzień potrzeba szerzej zakrojonych akcji i po prostu edukacji rowerowej
Bo inaczej wyjdzie tak jak z akcją sprzątania śmieci raz do roku: każdy na nią leci i chwali, a później ludzie sami papierki wyrzucają na ulicę i jeszcze mówią, że w Szwecji to nie to co w Polsce i tam jest kultura, bo nikt nie śmieci. Obłęd. Po prostu trzeba wsiąść i jeździć.
pOZ
rower
Grzesiek
KermitOZ napisał(a):W gruncie rzeczy to lenistwo może wsadzić ludzi na rower, czego dowodem jest to, że ja cały rok po mieście jeżdżę rowerem Jest po prostu szybciej.
-Lenistwo jest ukrywanym ojcem postępu.
— Gabriel Laub
KermitOZ, dobrze gada :mrgreen: . Dać mu (ustawa o wychowaniu w trzeźwości) :mrgreen: .
Ostatnio zostałem zastrzelony argumentem, że takie zasuwanie do pracy jest dobre od czasu do czasu, bo niby żeby robić to codziennie to już trzeba być prawie sportowcem :mrgreen:
hock: :mrgreen: . I broń Boże nie więcej niż 5-6 - maksymalnie 10 (dla bardziej wysportowanych) - km w jedną stronę, bo dla nie-sportowca to przegięcie.
Tak potem zachodziłem w głowę - biorąc pod uwagę moje dzienne dystanse po mieście - skoro ja robię prawie za hardkora w odczuciu przeciętnego niezroweryzowanego (a ja to ten, którego zwykle gdzieś w ogonie ustawek trzeba szukać :mrgreen: ), to kim są prawdziwe hardkory z RL :-P ?
Po prostu słynne polskie "niedasię" i tuzin argumentów na poparcie, nieważne że w sporej części po prostu durnych.
Kiedyś próbowałem tłumaczyć dlaczego używam roweru do wożenia się po Lublinie (jakieś dokumenty trzeba zawieźć/odebrać od tłumacza, śmignąć z czymś do biura rachunkowego itp, itd - tego typu rzeczy) zamiast wykazać się odrobiną godności i kupić jakieś auto... ale teraz mówię tylko, że samochodem by mi się nie opłacało.
Po usłyszeniu takiej odpowiedzi spora rzesza osób mi współczuje losu zmuszonego okolicznościami do pedałowania :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: .
mamut - zrobiłeś zatem podstawowy błąd. Mówić trzeba, że na rowerze jeździsz do pracy "dla sportu" względnie "dla zdrowia". Wtedy ludzie będą ci zazdrościć i chwalić za wytrwałość, kondycję, etc. :mrgreen:
Sprawdzone! Typowe reakcje: "też bym chciał mieć tyle chęci", "ale ty musisz być wysportowany, ja bym nie dał rady". 8-)
Jak mówisz, że jeździsz rowerem ze względów ekonomicznych to nie spodziewaj się, że ktoś cię będzie traktował poważnie. ;-)
maYkel napisał(a):Mówić trzeba, że na rowerze jeździsz do pracy "dla sportu" względnie "dla zdrowia". Wtedy ludzie będą ci zazdrościć i chwalić za wytrwałość, kondycję, etc.
Ależ ja tak robiłem, przynajmniej na początku... :mrgreen: :mrgreen: . Jednak kiedy przyszła pierwsza zima z rowerem pod tyłkiem zamiast samochodu, po prostu zaczęto patrzeć na mnie jak na zielonego ludka z Marsa - a mi odeszła ochota na wszelkie argumentacje
. A już próba wytłumaczenia, że zimą rower przechodzi tam, gdzie samochód tylko mieli w miejscu oponami...
hock: