Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: Dla kaskowców, kamizelkowców i odblaskowców ;)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Statystyki sratystyki. I tak uważam, że lepiej jest być widocznym, niż nietoperzem (przynajmniej w razie czego kierowca nie może się tłumaczyć, że mnie nie widział) i lepiej jeśli po wypadku w kasku będą mi głowę zbierać z dwóch kawałków, niż z piętnastu bez niego.

A ten fragment, to już w ogóle durny jak nieszczęście:

Cytat:Jadąc po chodniku nie poruszaj się z nadmierną prędkością i uważaj na pieszych

W przeciwieństwie do wypadków powodowanych przez kierowców pojazdów silnikowych, w zdecydowanej większości wypadków powodowanych przez rowerzystów obrażenia odnosi tylko sam sprawca. Rowerzyści w ciągu trzech lat byli winni śmierci 4 (czterech) osób w wypadkach drogowych. Stanowi to 0,02% ogółu ofiar śmiertelnych na drogach w tym samym okresie. W przypadku rannych liczby są nieco większe - z winy cyklistów ciężko ranionych zostało 41 osób, a lekko 229. Stanowi to 0,15% ogółu osób rannych w wypadkach na terenie Polski[1].

Co autor tak w ogóle chce powiedzieć zestawiając zdanie o nadmiernej prędkości i uważaniu na pieszych ze statystyką, mówiącą, że wypadków między rowerzystami i pieszymi jest mniej niż wypadków z samochodami? Że nie trzeba tak bardzo uważać, bo wypadków jest I TAK MNIEJ? Może ktoś mi to rozjaśni, bo brzmi to dla mnie jak pitolenie, żeby usprawiedliwić szybki slalom po chodnikach.

Choć ostateczny wniosek artykułu jest jak najbardziej słuszny i zgadzam się, że promocję bezpieczeństwa robi się u nas od strony zadka, to logika użyta w artykule jest nieco pokrętna. (To aż statystyk trzeba, żeby dojść do wniosku, że warto rozdzielać rowerzystów od pieszych i samochodów, albo naprawić buble prawne?)
Masz słuszność, że lepiej być widocznym, niż robić za batmana i że w polskich realiach lepiej mieć garnek na głowie (choćby po to, żeby było czym przebijać tylną szybę samochodu, gdy jakiś baran zajedzie nam drogę i da po hamulcach przed zakrętem), ale autorzy zwracają uwagę na ten drobiazg, że to nie rowerzysta jest winny temu, że go rozjeżdżają z powodu braku widoczności. Oczywiście przeciętny gazujący kierowca nie gazuje z zamiarem zabicia kogoś i dlatego rowerzysta widoczny z większej odległości, rzeczywiście ma większe szanse być nierozjechanym. Tyle że coś tu jest nie ten tego, jeśli to potencjalnej ofierze każe się uważać na potencjalnych zabójców i łaskawie im się rzucać w oczy. A u nas właśnie tak cała masa ludzi uważa - "wy" róbcie z siebie choinki, bo "my" nie po to mamy samochody, żeby nim wolno jeździć (albo coś w ten deseń). Sama próba zasugerowania, że jeśli ktoś ma problem z zauważeniem pieszego/rowerzysty to powinien zwolnić, traktowana jest niemal jak zamach na wolność.

Harkonnen2 napisał(a):A ten fragment, to już w ogóle durny jak nieszczęście: (...)
No tu chyba udało ci się dokonać nadinterpretacji :-> . To wytłuszczonym drukiem ma minimalny związek z tym co poniżej. Takie wtrącenie rozdzielające akapity, przypominające że zapierdzielanie pomiędzy pieszymi to raczej średni pomysł.

Harkonnen2 napisał(a):To aż statystyk trzeba, żeby dojść do wniosku, że warto rozdzielać rowerzystów od pieszych i samochodów, albo naprawić buble prawne?)
W polskich warunkach tak. U nas się zadziwiająco często uważa, że to rowerzysta/pieszy ładuje się pod koła, plącze się po jezdni pijany, a po zmroku celowo ubiera się na czarno, żeby terroryzować biednych zmotoryzowanych :-P :-P :-P . A fakt, że zmotoryzowany grzał sto na godzinę w mgle, do tego jednym kołem poza linią pobocza, nie ma tu żadnego znaczenia - bo przecież gdyby pieszy/rowerzysta miał kamizelkę, to by go zauważył.
Zwłaszcza we mgle naturalnie...

W ogóle te wszystkie kampanie dotyczące bezpieczeństwa na drodze, są o tyle zabawne, że skierowane są właśnie głównie do rowerzystów, pomimo tego, że akurat na rzeczonych drogach dużo bardziej obrywa się pieszym.
A co da założenie kamizelki odblaskowej w dzień w centrum miasta :?: I tak kierowcy będą wyprzedać 10cm od kierownicy nawet jak sie obwiesimy światełkami ,odblaskami jak choinka.
Ostatnio miałem taką sytuację pani mnie wyprzedzała i zachaczyła lusterkiem o róg ,nawt się nie zatrzymała i pojechała dalej. Dogoniłem ją na 2 światłach. Szybkę otworzył mąż i się głupio pyta jak rączka. Powiedziałem parę słow oczywiście bez wulgaryzmów niech uważa. To usłyszałem od niego ,że żona się uczy jeżdzić dopiero. Confusedhock: Nich się uczy ,ale nie na mnie i rozmowa się zakończyła ,pojechałem dalej. Byłem widoczny czerwona bluza ,zielony rower i co z tego? Takie sytuacje zdarzają się nagminnie prawie za każdym razem jak wyjedzie się do centrum.

maYkel

Patryk napisał(a):Takie sytuacje zdarzają się nagminnie prawie za każdym razem jak wyjedzie się do centrum.
Ja nie wiem jak ty jeździsz, bo mi od 8 lat (+ w sumie 2 lata kurierki dzień w dzień) nie zdarzyło się to ani razu.

Polecam zajmowanie całego pasa. W centrum i tak się poruszasz tak samo, albo szybciej od aut, więc to zniechęca do głupiego wyprzedzania.

A artykuł to sama prawda, może poza fragmentem o kaskach. To trochę jak z pasami bezpieczeństwa w autach. Wiadomo, że jak zaliczysz czołówkę z wypadkową 150kmh to ci pasy całego grzyba dadzą, tyle że dzwony przy 50 km/h zdarzają się dużo częściej - i lepiej w tej sytuacji nie całować przedniej szyby.

Z kaskiem podobnie - może się zdarzyć z pozoru niegroźna wywrotka zakończona skronią na krawężniku, lepiej jednak w takiej sytuacji mieć garnek, niż potem martwić się krwiakiem przez taką banalną glebę.
maYkel napisał(a):Ja nie wiem jak ty jeździsz, bo mi od 8 lat (+ w sumie 2 lata kurierki dzień w dzień) nie zdarzyło się to ani razu.
Mnie też się nie zdarzyło. Ale takie rzeczy się zdarzają. Choćby jakiś miesiąc temu na kierownicy Agili jeden matoł zostawił lusterko... Tyle, że jak się sama przyznała, jechała prawie po krawężniku, a pan kierowca pewnie chciał się zmieścić między nią, a samochodem na sąsiednim pasie. Prawie mu się udało.

To już tylko moje spekulacje, ale mam wrażenie, że na ulicy dużo zależy od zachowania rowerzysty - w tym sensie, czy jedzie pewnie, czy się czai, jak blisko krawężnika, z jaką prędkością. Czyli jeden będzie traktowany jako zawalidroga, inny prawie jak równy, zwłaszcza jeśli będzie poruszał się - w warunkach miejskich oczywiście - z prędkościami zbliżonymi do tych z jakimi poruszają się samochody.
Nieprecyzyjnie się wyraziłem. Chodziło mi o bardzo częste wyprzedzanie na centymetry ,a nie zachaczanie o lusterka. Taka sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz i mam nadzieję ,że ostatni.
Patryk napisał(a):A co da założenie kamizelki odblaskowej w dzień w centrum miasta :?: I tak kierowcy będą wyprzedać 10cm od kierownicy nawet jak sie obwiesimy światełkami ,odblaskami jak choinka.

Owszem będą, ale "w razie niemca" jak masz kamizelkę i jesteś obwieszony światełkami, to facet nie może się tłumaczyć "ale nie widziałem/nie zauważyłem" (no chyba, że facet ma -40 i jeździ w okularach jak Stępień z 13-go posterunku). Innymi słowy, uniemożliwiasz takiemu bucowi zrzucenie winy na Ciebie.

maYkel

Żeby nie zrzucił winy na ciebie, to z prawnego punktu widzenia wystarczy żeby rower był wyposażony w przepisowe oświetlenie.

Wszystkie śmieszne kamizelki i choinkowanie idealnie podsumowuje wypadek niejakiego odblaskowego anioła, którego kierowca na jezdni nie zauważył...
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10