Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: SRAM STORY.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wszystko zaczęło się od słońca.

Żółty rower na cienkim kółku leżał obok rozkręcony i umyty.
Wiatr hulał, gnał obłoki. Światło, które nagle wszystko zalało wstrzyknęło w głąb czaszki strumyk optymizmu na przekór porze roku i pogodzie. Pojawiła się myśl-
złożyc- przesmarowac- wyregulowac- wyprowadzic- wsiąśc. Misja.
Znalazłem starą ketę pamiętającą dawne czasy i avalancha- niklowany i odchudzony sram- niby jeżdżony ale jednak mnie podkusiło. Założyłem, przejechałem szmatą- malina! Chodzi cicho aż skręca z przyjemności. Old components uber alles Smile

Wyprowadziłem i odjechałem ściskając żółtą kierownicę jak mawiał drzewiej Olek K.

Mijając w drodze nad lubelskie Baden- Baden zasuszoną staruszkę od lat niezmiennie cisnącą swojego damkowego wheelera uśmiechnąłem się do samego siebie.
Jak Ona cudnie się skupia na tym kręceniu. Od lat. I od lat anonimowo się mijamy. Może to jej szacunek dla mojego sam na sam z rowerem? Może jest na odwrót? Nie wiem. Pewnie powody są znacznie bardziej banalne. Miejmy to w nosie.

Krzysio Em ściskając pilota zdalnie bawi się w Chołowczyca. Sam sobie kilka miesięcy wcześniej pięknie wymalował tor to i ma pełne prawo. Grupka widzów gapi się z pochylonymi głowami w małe autka ruchliwe jak szczury na wielkim głodzie.

Dośc tego pchania się pod wiatr- sram błyskawicznie się ułożył. Jest cichy, precyzyjny i autentycznie robi mi dobrze. Wracamy. Wind w plecki- jak mawiał Krzysztof Bielecki i decyzja- obiad a mieście.
Nim jednak obiad nastąpił wysłuchałem z uwagą a i nie bez większych uniesień koncertu d- moll na mocno napompomaną schwalbe i brukową kostkę- opus 64 pod dyrekcją lubelskiego bikeharmonika. Wycia nie było końca. "Owacji uczę bez słów", jak mawiał pewien bluesman- narkoman.

Tego dnia dostępna była kasza gryczana z kawałkami kury i selerowa surówa. Jest dobrze.
Jest bardzo dobrze, bo jest szansa, że wszystko to poda niedawno zatrudnione młode dziewczę o wielkich oczach i szczupłych ramionach. Różowe spinki we włosach. Czemu nie?
Niestety, obiadek podała inna pani, ktora jest tu od dawna i która jest zwyczajna. Nic to, gryczana jest świetna a kura kruchutka.

Powrót był pod wiatr a z naprzeciwka niczym niemiecka torpeda wystrzelona z u- boota gnał nikt inny jak wujek Jurek łopocząc sakwami i coś tam narzekając na aurę.
"Znów się widzimy" wycedził a grymas jego twarzy przywołał żywo wspomnienie "Stawki większej niż życie" i hauptsturmfuhrera Brunera.
Grzecznie przeprosiłem wujka obiecując, że "to byl ostatni raz". Upiekło mi się -nie było bana, nie było bicia.

A teraz niebo panocku jest czarne.

Ps. Wydarzenia wymienione w tym materiale mogły miec miejsce ale nie musiały.
Wszelkie podobieństwa do opisanych postaci i historii są przypadkowe (akurat :lol: )
Marcinie, toż to poezja życia.
Hmm, muszę poćwiczyć ;-) przed lustrem okazywanie radości z przypadkowo napotykanych ludzi. Na drugi raz będzie niedźwiadek :mrgreen:
Jestem analfabetą przy Tobie :lol:
Gdzie się stołowałeś? ;-)
Marcinie, pozwolę sobie w Twoim temacie jako, że w czasie tej ulotnej chwili na ścieżce rowerowej wspomniałem jak oko kamery może zmienić perspektywę, parę zdjęć z mojego wczorajszego objazdu zalewu
http://picasaweb.google.com/Jerzy.Storczyk/Zalew
Jurek S napisał(a):parę zdjęć z mojego wczorajszego objazdu zalewu
Prawie jak z nad morza Wink
Hiyo napisał(a):Gdzie się stołowałeś? ;-)

Galeria smaku. Lokal przyjazny rowerzyście. Paszteta można przypiąc do stojaka, lepszy sprzęt wprowadza się do wewnątrz (w przedsionku za drugimi drzwiami- na wprost nich):-D . I od miesięcy złego słowa od nikogo. ;-)