Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: Jazda po chodniku/ulicy - za i przeciw
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15

maYkel

Niech się buja na tym amorze, robi stoppie czy co tam lubi byleby jeździł powoli jak już musi po chodniku. Mało rzeczy mnie tak irytuje jak niedzielni rowerzyści (bo poważni tak się raczej nie zachwują), walą po chodnikach 30 na godzinę. Boisz się jeździć po ulicy? OK, ale nie zgrywaj wyścigowca wśród pieszych z małymi dziećmi, psami na smyczach, etc. To ich teren i musisz się dostosować. Jestem w stanie tolerować rowerzystów na chodnikach o ile będą jeżdzić 10 na godzinę (a i 5 jak trzeba), a pieszemu bezwzględnie ustępować pierwszeństwa.

Niestety regularnie widuję różnych głąbów którzy po deptaku robią sobie slalom na wyścigi.
No to i ja się powyżywam... Ostatnio ja trafiłem na Racławickich na bałwana, który uparł się ze mną ścigać. Najlepsze w tym, że ja na jezdni, a on chodnikiem obok, slalomem między ludźmi. Bałwan był ubrany prawie jak rasowy kolarz. Nawet nie próbuje takich zrozumieć.

A potem szary Kowalski słyszy, że rowerzyści coś tam chcą, albo dla nich coś budują. I szaremu Kowalskiemu przypomina się taki ścigant chodnikowy...
Moim środkiem transportu jest rower przez cały rok od 15 lat. Jeździłem sobie asfaltem, aż jakaś prześliczna pani jechała tatusiowym samochodem i na ul Bernardyńskiej mnie skasowała i uciekła z miejsca wypadku :/ (sucz jeden) i od tamtej pory jadę sobie chodnikiem. Jak trzeba to dostanę mandat za to ale mogę byc pewien na 99,9% że nie stracę życia przez barana za kierownicą.
Zasada jest prosta: jeśli jeździsz chodnikiem, to pieszy jest tutaj szefem i koniec. Jeżdżę sobie powoli, na tyle co chodnik i ruch na nim pozwala, a kiedy mam ciśnienie by dojechac z A do B to wyjeżdżam wcześniej. Wariat rowerowy budzi się dopiero w lesie Big Grin
Hesos napisał(a):eździłem sobie asfaltem, aż jakaś prześliczna pani jechała tatusiowym samochodem i na ul Bernardyńskiej mnie skasowała i uciekła z miejsca wypadku :/ (sucz jeden) i od tamtej pory jadę sobie chodnikiem.
Rozumiem, że masz traumę, ale to nie jest chyba najlepsze rozwiązanie. Tym sposobem ktoś, kto miał podobny wypadek podczas jazdy samochodem powinien też przestań nim jeździć itd... Jazda chodnikiem jest nieskuteczna i zbyt wolna i uciążliwa, co nadrobisz to zaraz stracisz, chociażby dlatego, że:
Hesos napisał(a):jeśli jeździsz chodnikiem, to pieszy jest tutaj szefem i koniec.
Mam dokładnie takie samo podejście i dlatego szkoda mi czasu, nerwów i sprzętu na jazdę chodnikiem Smile Odwagi!
Jak budowa ostrego dobiegnie końca na pewno nie omieszkam Smile
A trauma traumą, już mi przeszło, po prostu jestem zawsze wyczilałtowany i mi się nigdy nie spieszy, a do tego troszkę większe poczucie bezpieczeństwa. Sam widziałeś na Janowskiej, że też czasem jeżdżę z młodym na foteliku i się przyzwyczaiłem do chodnika. Jak skończę ostre to asfalt będzie mój!! Big Grin
Z podobnych powodów co Hesos zawsze jeździłem chodnikiem, przestałem bo zżera to dużo czasu i cierpliwości. Ruchliwe odcinki staram się omijać i niestety czasem po chodniku, jeśli jest mało pieszych. Jada po ulicy to dużo większe ryzyko, trzeba mieć tą świadomość, a czy ma to coś wspólnego z odwagą? Aby to ryzyko zmniejszyć ubieram ciuchy w jaskrawych kolorach, w ostateczności kamizelkę (wiem że kamizelki są passe) :roll:
Nie zawsze też jadę po drodze dla rowerów choć jest obok jezdni. Bo co to za droga dla rowerów która ma 30-50 metrów i jeszcze jest poprzecinana skrzyżowaniem lub wjazdami/wyjazdami z wysokimi krawężnikami.
Jeszcze trzy lata temu praktycznie cały czas jeździłem chodnikiem, w ciągu trzech lat prawie całkowicie wyeliminowałem to u siebie i teraz zawsze śmigam ulicą.

Kwestia przestawienia się i przyzwyczajenia.
Powiem wprost (hehe zakłamane wprost?), bez PP.
Są lepsi ale ja mam prawko na motory od 1987r, samochodami od 1999r. Tylu tępych łbów i tylu sytuacji gdzie "szczęściem nikogo nie było za zakrętem" co się już naoglądałem, że nie będę miał nigdy pretensji do nikogo, kto będzie się zachowywał na chodniku kulturalnie i przewidywał sytuacje.
Ostatnio dostałem się w taki rój (samochodem, na ul.Solidarności) że bałem się dotknąć czegokolwiek (hamulca,gazu,kierunku,wycieraczek) i czekałem na karambol 10 debili i ja jedenasty. "Przypadkowy" rower w tym roju byłby zdmuchnięty. JA nie wiem ile razy można mieć szczęście ale zdecydowanie Polacy mają go dużo. JA jeżdżę ulicami (od początku) ale ..coraz częściej uciekam na chodnik (mam troje dzieci).
To przechodzi ludzkie pojęcie! Oni już nie myślą, oni tylko wykonują!
kenubi napisał(a):To przechodzi ludzkie pojęcie! Oni już nie myślą, oni tylko wykonują!
Ale to jest generalnie problem [polskiego] społeczeństwa Big Grin
...A ponadto istnieje swego rodzaju społeczne przyzwolenie na baranie zachowania za kółkiem samochodu, przy jednoczesnym wymaganiu od posługujących się alternatywnymi środkami transportu nie tylko przestrzegania przepisów, ale i paru innych rzeczy. Kamizelek na przykład. Albo nieużywania słuchawek podczas jazdy.

Osobiście nie mam żadnych pretensji o pocinanie rowerami po chodnikach, zdanie w tej kwestii mi się nie zmieniło - sam na krótkich odcinkach czasem korzystam z chodniczka. Wiem też, że na jezdni potrafi być czasem całkiem ciekawie. Ale zroweryzowani idioci szarżujący pomiędzy pieszymi tak czy siak podnoszą mi ciśnienie.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15