Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: Jazda po chodniku/ulicy - za i przeciw
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Ja na miasto i kurierkę mam single speed (jeden tryb na wolnobiegu).

Rzadko na mnie trąbią, ja za to dzwonek w miejskim rowerze co raz muszę odkurzać. Głównie przez to, że ludzie myślą, że jadę 15km/h, a ja zazwyczaj 30km/h.
Kuba napisał(a):To że są ludzie hardcore'owi to już inna bajka. To że ktoś sobie przekłuwa język i różne części ciała to nie znaczy że to jest dobre i normalne i że większość osób może to robić.

Czyżby to było apropos mnie i tego co pisałem o jeżdżeniu w niskich temperaturach ;-) ? Jeśli tak, to mi naprawdę pojechałeś :lol: . Z tym, że ja nie wymagam od innych, żeby robili to co ja albo wykonywali mój fach - bo jedno z drugim jest związane. Przyznaję - może nieco wygłupiłem się z tamtym postem o jeżdżeniu przy -15.

Plusami i minusami jazdy ulicą/chodnikiem możemy przerzucać się do woli. Kiedy mi się spieszy - zasuwam ulicą. Kiedy nie, a ruch jest duży, zjeżdżam na chodnik. I nie mam problemów z nieprzewidywalnymi pieszymi, co podkreślę jeszcze raz. Tak naprawdę ważne jest poszanowanie innych, obojętnie czym się jedzie i którędy. Tego czasem barakuje, a potem rowerzysta wychodzi na chodnikowego terrorystę, kierowca na bandytę, a pieszy na łajzę.
mamut77 napisał(a):Plusami i minusami jazdy ulicą/chodnikiem możemy przerzucać się do woli. Kiedy mi się spieszy - zasuwam ulicą. Kiedy nie, a ruch jest duży, zjeżdżam na chodnik. I nie mam problemów z nieprzewidywalnymi pieszymi, co podkreślę jeszcze raz. Tak naprawdę ważne jest poszanowanie innych, obojętnie czym się jedzie i którędy. Tego czasem barakuje, a potem rowerzysta wychodzi na chodnikowego terrorystę, kierowca na bandytę, a pieszy na łajzę.
bardzo dobrze ujęte, zgadzam się z całym tym akapitem ;-)

maYkel

mariox napisał(a):Kiedyś też kupisz sobie samochód. I założę się, że bedziesz strasznie klął tych "piep$%#nych rowerzystów", którzy Ci wjadą przed maskę.
Nie mierz innych swoją miarą... Kolego...

Kuba napisał(a):A co do kurierów... No to są już hardcore'owcy. Ja to (o temperaturach) słyszałem od ludzi którzy dużo jeżdżą i się ścigają z rezultatami na poziomie pierwszych miejsc w maratonach.
To że są ludzie hardcore'owi to już inna bajka. To że ktoś sobie przekłuwa język i różne części ciała to nie znaczy że to jest dobre i normalne i że większość osób może to robić.
Na wstępie trzeba uściślić czy chodzi ci o jazdę sportową czy transportową, bo to różnica.
A po drugie - możesz kurierów uznawać za nienormalnych, już to puszczę mimo uszu, ale nie wyrażaj takich autorytatywnych opinii, że "nie jeździ się poniżej -7". Owszem jeździ się. I to co zimę we wszystkich większych miastach. Codziennie. Po 8 godzin. A nie tylko na trening/maraton i z powrotem do auta.

mamut77 napisał(a):Naprawdę demonizujesz. Ostatnio na pustm chodniku jechałem 12 na godzinę. Jeżeli są ludzie i robi się ciasno można prędkość obniżyć. I nie wiem jaką ofiarą losu misiałbym być, żeby wpaść na dziecko przy takiej prędkości. Ty najwyraźniej mówisz o tych bezmózgach, grzejących z prędkością kolarza torowego czy to po ścieżce, czy chodnikiem. I porównujesz do nich mnie, czyTruskafkę. A tacy i dla nas stwarzają zagrożenie.
Przerysowałem to celowo, tak jak wy przesadzacie z waszymi obawami. Przypominam że mnóstwo osób jeździ codziennie rowerami po ulicach, a wypadki - jak to wypadki - sporadycznie się zdarzają. Co do kolizji - z autopsji i obserwacji twierdzę że tak naprawdę zagrożenie dla rowerzystów stwarzają ciężarówki i większe pojazdy. I tu trzeba się rzeczywiście pilnować i mieć dodatkową rezerwę. W cywilizowanych krajach pojazy powyżej pewnej masy nie mają wstępu do centrum miasta i okolic, a ruch samochodowy porusza się z prędkościami zbliżonymi do rowerowych i takich problemów nie ma...

Jeśli bedziesz jechał po chodniku z prędkością 8 km/h i omijał pieszych szerokim łukiem to ja do ciebie pretensji nie będę miał. Ale jak ci z bramy wylezie pieszy i złamie sobie rękę w kolizji (był taki przypadek) to musisz wziąc na siebie odpowiedzialność, bo formalnie to ciebie tam nie powinno być. Generalnie to ja rozumiem motywy dla których rowerzyści jeżdżą chodnikami, ale jak już nimi jeżdżą to niech to robią rozsądnie. Najwidoczniej z truskafką nie stanowicie chodnikowej średniej statystycznej, bo ja samych chodnikowych ścigantów spotykam. Niestety po zjeździe na ulicę już im rura mięknie i tacy szybcy nie są. :-P Ogólnie rzecz biorąc to zareagowałem alergicznie na tekst jakoby osoby jeżdżące zgodnie z prawem i bez problemów po ulicach to samobójcy, za który to zresztą autorka przeprosiła.

Co do forum motoryzacyjnego które podlinkowałeś to niestety trafiłeś kulą w płot.
Akurat większość wypowiedzi jest tam stonowana i kierowcy piszą dokładnie to co ja wcześniej, zatem nie jest to moja odosobniona opinia. Parę cytatów polecam:
Cytat:rowerzysta stwarza największe zagrożenie dla samego siebie

- zjeżdżają i wjeżdżają z/na chodnik kiedy im się podoba nawet nie oglądając się na ruch na drodze...
- wykonują przeróżne "ciekawe" manewry dokładnie wtedy, kiedy nikt się tego nie spodziewa i to w sposób niesygnalizowany
- jeżdżą w nocy bez jakichkolwiek świateł, bo oni przecież widzą gdzie jadą...
-nie sygnalizuja manewrów jakie mają zamiar wykonać;
-są kompletnie niewidoczni (bardzo często brak jakiegokolwiek oświetlenia, czy ubrania odblaskowego) i jedzie taki Czesław po zmroku ulicą i się dziwi, że ktoś mu w kufer przygrzmocił.
-jadą jakby mieli ze 2 promile. Wynika to chyba z braku opanowania roweru, często potrafią zatoczyć się na połowę drogi, aby szybko skorygować tor jazdy. Dlatego mijać ich trzeba szeeeeerokim łukiem;
BTW: mamut - jesteś kurierem?
Jeśli mogę coś od siebie wtrącić na rozluźnienie dyskusji Wink

Jeździć się powinno do -5, max do -7. Dotyczy to sportowców, a info mam od zawodowców, którzy mówili mi, że takie zalecenia od trenerów mają, żeby poniżej tych temp. nie wychodzić, bo szkoda stawów. A jeździć można, wiadomo, ile kto da radę. Tylko pytanie: czy jeśli teraz się nie odczuwa tego zimna to czy nie wyjdzie to za kilka lat. Więc lepiej uważać. Ja wiadomo, chce być profi Wink więc jeżdżę max do -7 Tongue Ale nawet jakbym chciał w niższych temperaturach to i tak nie dam rady, bo bardzo marzną mi ręce.

A co do jeżdżenia po chodnikach:
Tak jak z definicji (pot.) auta są zagrożeniem dla rowerzysty na ulicy, tak rowerzysta jest zagrożeniem dla pieszych na chodniku. Dopóki obie strony zachowują rozsądek to wszystko jest w porządku.

Ja jeżdżę po ulicach, po chodnikach prawie wcale.
1) nie będę szosówką się pchał na nierówny chodnik
2) wolę płynną jazdę niż slalom między bardzo nieprzewidywalnymi pieszymi
3) tak jest zgodnie z prawem i ja uważam, że prawo jest w tym względzie słuszne (ulica jest do jeżdżenia, chodnik jak sama nazwa wskazuje do chodzenia; niektórzy mogą się z tym nie zgadzać, ale mam nadzieję, że nie będziemy znowu z tego powodu cały dzień klepać na ten temat postów)

Rowerzyści potrafią się zachowywać bezsensownie na ulicy (i na chodniku), tak samo jak kierowcy (i piesi). Idiotyczne zachowanie kierowców nie może być jednak powodem do tego, żeby jeździć po chodniku zamiast po ulicy. Idąc tym tokiem myślenia: co mają zrobić piesi, którzy przecież są zagrożeni ze strony rowerzystów? Którędy mają chodzić (bo przecież po chodniku jeżdżą rowerzyści, którzy są niebezpieczni)? Oni już nie mają dokąd uciec.

Zatem: Zachowujmy kulturę zarówno jako kierowcy, rowerzyści i piesi. Umiejmy wczuć się w innych użytkowników drogi. I pamiętajmy: kij ma dwa końce, a punkt widzenia zależy zawsze od punktu siedzenia. Nie ma co zmuszać nikogo do jazdy po chodniku ani po ulicy. Są argumenty za jednym i drugim i są i przeciw. Wybór należy do konkretnej osoby. Ważne, żeby poprzedzony był poważną analizą sytuacji, a nie czyimś ślepym widzimisię.

pOZBig Grinrower
Grzesiek
maYkel napisał(a):Nie mierz innych swoją miarą... Kolego...
To nie mierzenie swoją miarą. Ja się tak nie zachowuję, tylko piszę, że będąc obecnie wrogiem kierowców w przyszłości prowadząc samochód będziesz być może wymyślał rowerzystom.
Co do podlinkowanego forum, to wybrałem pierwsze z brzegu, bo nie chciało mi się szukać. Co do tych wynotowanych przez ciebie manewrów, to w pełni się zgadzam... ale przypominam o niegeneralizowaniu. Poza tym zarzutem o niesygnalizowaniu, nie widuję na codzień rowerzystów, którzy tak się zachowują - ale kierowcy też nierzadko zapominają o sygnalizowaniu.

maYkel napisał(a):o do forum motoryzacyjnego które podlinkowałeś to niestety trafiłeś kulą w płot.

A czytałeś ten post kierowcy ziejącego satysfakcją, że jakiś rowerzysta przywalił w vana? Albo to o strzelaniu w tył głowy? Wystarczy jeden na tysiąc kierowców z takim poglądami, który do tego zacznie udowadniać swoje racje na ulicy i ktoś może wylądować w szpitalu.

Co ciekawsze cytaty:
"Zawsze chętnie "posmyrałbym takiego rowerzestę zderzakiem. Ale o czym my koledzy i koleżanki tu rozprawiamy. Jeśli chodzi o rowerzystów i pieszych sprawa wygląda podobnie."

"Dozwolonym powinno być rozjechać BEZKARNIE jednego pieszego/rowerzystę w roku. Dlaczego??? Już to kiedyś pisałem"
Tak się wypowiada niejaki Garet. Trochę wyjęte oczywiście z kontekstu, ale sam fakt, że ktoś publicznie się tak wypowiada jest jednak niepokojący.

To jest jeszcze dobre:
"wiec tam gdzie jest dobry chodnik dlaczego rowerzyści nim nie jada tylko pchają sie na asfalt?
powiem krótko acz obrazliwie(nie dotyczy przepisowych rowerzystów)-WON NA CHODNIK!!!!!!!!!!!"
Problem w tym, kogo ten kolega uważa za przepisowego rowerzystę... Twierdzi też, że jest jednocześnie zapalonym rowerzystą.
I następny:

"No i nagle się okazało że van skręca w jakąś boczną uliczkę i zaczął wjeżdżać na chodnik, a rowerzak się w niego wpierdzielił... Hihi, tak sobie pofrunął w powietrze
No i potem przyjechały dwa radiowozy i karetka... ale chyba był duży problem bo rowerzak leżał i nie bardzo się ruszał... Oddychał chyba tylko...
Ale ze mnie bestia... jakoś mi wcale go nie szkoda"
Niejaki Fire Crow tak się wypowiada.

A ten cytat mnie fascynuje, bo nie mogę dojść jak jest z przepisami w tej materii:
"I jeszcze jedna zagadka: Od 17 kwietnia wszystkie pojazdy poruszające się po drogach publicznych mają obowiązek jazdy "na światłach". Czy ktokolwiek widział/słyszał, żeby rowerzysta się do tego zastosował?"
Jak kto z tym jest? Wie ktoś?

Zauważ też, że z tej ankiety wynika, że tylko trzydzieści procent kierowców nie chce nic robić rowerzystom. Oczywiście na mur-beton nie jest wiarygodna, ale przedstawia niepokojące podejście części kierowców do kwestii rowerzystów.
Oczywiście na owym forum są też głosy naprawdę rozsądne i nie zamierzam tego negować. Ale choćby dziewięciu rowerzystów na dziesięciu ziało nienawiścią do kierowców, to nie są w stanie im realnie zagrozić. Bo co taki zrobi? Zepchnie samochód z drogi? Wciśnie się kierowcy tuż przed nos z bocznej uliczki? Przecież to byłoby samobójstwo. Może najwyżej złośliwie (co jest jednocześnie najbezpieczniejszym wyjściem) jechać środkiem pasa.
A jeden złośliwy kierowca na tysiąc normalnych? Co się stanie, jak taki złośliwie wymusi pierwszeństwo na rowerzyście, a rowerzysta nie zdąży zahamować?
Do tego przypominam, że nawet normalni kierowcy popełniają błędy. Tak jak i rowerzyści. Tylko że w ogólnym odbiorze kierowca często jest usprawiedliwiony, a rowerzyście nie wolno nigdy się mylić czy zagapić.

I dlatego opowiadam się za prawem do spokojnego poruszania się chodnikiem przez tych rowerzystów, którzy nie czują się na siłach mierzyć się z ruchem ulicznym.
maYkel napisał(a):Ale jak ci z bramy wylezie pieszy i złamie sobie rękę w kolizji (był taki przypadek) to musisz wziąc na siebie odpowiedzialność, bo formalnie to ciebie tam nie powinno być.

Jadąc chodnikiem doskonale zdaje sobie sprawę, że ktoś może mi wyskoczyć z bramy, wiec jadę w możliwe dużej odległości od ścian budynków. Poza tym stale kontroluję stan i działnie hamulców i jeżdżę - ZAWSZE - z dłońmi na ich klamkach. Na ścieżce zdażyło się kiedyś hamować tuż przed dzieciakiem, który wyrwał się matce niemal przed moim nosem przy dużo większej prędkości. I zdążyłem.
Dobrze też wiem, kto jest gościem na chodniku i kto poniesie konsekwencje.
maYkel napisał(a):Najwidoczniej z truskafką nie stanowicie chodnikowej średniej statystycznej, bo ja samych chodnikowych ścigantów spotykam.

No ja właśnie ścigantów rzadko widuję, ale są oni problemem (kiedyś mało zawału nie dostałem późnym wieczorem, gdy taki nieoświetlony mi wyskoczył z naprzeciwka i przeleciał pomiędzy mną a facetem, którego wymijałem). W jakiej to części miasta ich widujesz? - pytam poważnie.

Nie, nie jestem kurierem. A umiejętnościami poruszania się w warunkach miejskich na pewno im nie dorównuję. Nie sądzę, żeby mój zawód był tu ważny - ważne jest, że do jego wykonywania używam roweru.

maYkel, jeśli gdzieś poczułeś się urażony moimi wypowiedziami, to przepraszam. Nie zamierzałem cię oczywiście obrażać.
mamut77 napisał(a):"I jeszcze jedna zagadka: Od 17 kwietnia wszystkie pojazdy poruszające się po drogach publicznych mają obowiązek jazdy "na światłach". Czy ktokolwiek widział/słyszał, żeby rowerzysta się do tego zastosował?"
Jak kto z tym jest? Wie ktoś?
Ten kto to napisał bardzo mało wie o PORD (piszę o człowieku z forum motoryzacyjnego), temat był dość często poruszany, nawet w TV wypowiadali się policjanci.
Przepis tyczy się pojazdów, które są wyposażone w światła mijania. Rower wedle przepisów świateł mijania nie ma obowiązku posiadać, co za tym idzie nie obowiązuje go przepis o jeździe z włączonymi światłami mijania.
Ale Wam się temat rozwinął :-D .
Idealnie pasuje mi do tego wiersz-piosenka Edwarda Stachury z pieknego poematu Missa Pogana:
Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi, którą ja i ty też
Zamieniliśmy w morze łez


Oczywiście musimy sobie jakoś "czynić ziemię poddaną" tworząc przepisy, ale potrzeba jeszcze trochę elementarnej wrażliwości na drugiego człowieka i "dla wszystkich starczy miejsca" :mrgreen:
Jurek S napisał(a):Oczywiście musimy sobie jakoś "czynić ziemię poddaną" tworząc przepisy
Jurku, my nie mamy najgorszych przepisów. Rzecz w tym, że jak na standardy europejskie jesteśmy krajem, że odważę się użyć tego określenia "barbarzyńców", którzy będą się starali omijać każde, najdoskonalsze nawet prawo. Nie mamy wrodzonej wrażliwości na potrzeby innego człowieka, więc wszyscy (jako naród, nie wymieniam z imienia i nazwiska) będziemy ciągnąć w swoja strone nie oglądając się na innych. Bo u nas ktoś, kto przestrzega prawa postrzegany jest jako frajer.
Dla przykładu - zrobiłeś prawo jazdy, wyjeżdżasz na drogi. Nasłuchałeś się o dozwolonych prędkościach, starasz się ich przestrzegać... i co? Zatrąbią Cię! Nie dadzą Ci żyć na drodze. Ustąpic komuś pierwszeństwa? Frajerstwo! Więc z czasem zaczynasz jeździć "po polsku". Zaznaczam, że uogólniam.
I tak jest ze wszystkim. I jakoś nie widzę perspektyw na polepszenie. Jedyne skuteczne sposoby wychowania społeczeństwa to drastyczne egzekwowanie prawa.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15