08-07-2009, 20:57
Jako, że przed puławskim maratonem ogoliłem nogi oraz byłem akurat w okolicy i do tego miał być jeszcze 100% asfalt (a o tym to dalej) to pomyślałem, że wpadnę na tę ustawkę. No i przyjechałem. Tak jak przewidywałem panów było więcej.
Obraliśmy z góry ustalony kierunek. Po drodze zatrzymaliśmy się w bardzo drogim, żeby nie powiedzieć burżujskim sklepie. Tam spotkaliśmy Karcera, który robił treningowe kilometry, a później Pawła, który też tajniaczył dzisiaj z jazdą, ale w końcu się do nas przyłączył.
W okolicach Bychawek z Bartem siadłem jakiejśc motorynce na koło, ale niecałe 40km/h mi się znudziło i dałem motorniczemu zmianę. No niestety nie utrzymał się biedak, a ja ze śmiechu musiałem także odpuścić i w końcu poczekałem na grupę
Przed Bychawą Jurek kolejny raz w swojej karierze wykazał się brakiem znajomości trasy. Nie uwzględnił moich sugestii, które mówiły, że tam gdzie on chce jechać kończy się droga i są betonowe płyty. Był mądrzejszy, bo miał mapę i mówił, że jest tam droga. Z tym, że ja tam byłem dwa tygodnie temu i wiedziałem jak jest. Ale cóż, Jurek taki Dyrektour, więc pojechałem grzecznie.
Na końcu podjazdu oczywiście wyszło na moje. Ale Jurek powiedział, że dosłownie za króciutki kawałeczek będzie już droga do Lublina. Oczywiście nie było jej. Kilkadziesiąt metrów musiałem nawet nieść moją szosówkę, bo było jakieś błoto. Później stan płyt się dodatkowo pogorszył. Nie wiem ile miał ten beznadziejny odcinek, ale myślę, że 1,5km to spokojnie. A miało go w ogóle nie być, a później miał być króciutki. No i wyszło na to, że dwie szosówki zostały zgwałcone jazdą po płytach. Fenks.
Poza tym był wypas. Tempo zacne, hopki jakieś tam były, wszyscy zadowoleni, wycieczka udana
pOZ
rower
Grzesiek
Obraliśmy z góry ustalony kierunek. Po drodze zatrzymaliśmy się w bardzo drogim, żeby nie powiedzieć burżujskim sklepie. Tam spotkaliśmy Karcera, który robił treningowe kilometry, a później Pawła, który też tajniaczył dzisiaj z jazdą, ale w końcu się do nas przyłączył.
W okolicach Bychawek z Bartem siadłem jakiejśc motorynce na koło, ale niecałe 40km/h mi się znudziło i dałem motorniczemu zmianę. No niestety nie utrzymał się biedak, a ja ze śmiechu musiałem także odpuścić i w końcu poczekałem na grupę

Przed Bychawą Jurek kolejny raz w swojej karierze wykazał się brakiem znajomości trasy. Nie uwzględnił moich sugestii, które mówiły, że tam gdzie on chce jechać kończy się droga i są betonowe płyty. Był mądrzejszy, bo miał mapę i mówił, że jest tam droga. Z tym, że ja tam byłem dwa tygodnie temu i wiedziałem jak jest. Ale cóż, Jurek taki Dyrektour, więc pojechałem grzecznie.
Na końcu podjazdu oczywiście wyszło na moje. Ale Jurek powiedział, że dosłownie za króciutki kawałeczek będzie już droga do Lublina. Oczywiście nie było jej. Kilkadziesiąt metrów musiałem nawet nieść moją szosówkę, bo było jakieś błoto. Później stan płyt się dodatkowo pogorszył. Nie wiem ile miał ten beznadziejny odcinek, ale myślę, że 1,5km to spokojnie. A miało go w ogóle nie być, a później miał być króciutki. No i wyszło na to, że dwie szosówki zostały zgwałcone jazdą po płytach. Fenks.
Poza tym był wypas. Tempo zacne, hopki jakieś tam były, wszyscy zadowoleni, wycieczka udana

pOZ

Grzesiek