Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: 04.09.2011 - Borówno k/Bydgoszczy - Ironman
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czesc,

04.09.2011 w Borównie koło bydgoszczy odbywają sie zawody triathlonowe z cyklu Ironman. Tak sie sklada, ze bede probowal swoich sil na dystansie "polowka", czyli 1,9km plywania, 90km rower, 21.1 km biegu. Jesli ktos jeszcze sie wybiera to zapraszam do kontaktu, w celu zmniejszenia kosztow wyjazdu Smile. Jesli bede jechal sam to pewnie zabiore sie pociagiem. Jesli ktos by sie znalazl to chetnie wybralbym sie samochodem. Szczegoly do dogadania.

Pozdrawiam,
G.
Hej

Od kilku tygodni dosyć dużo czytam o triathlonie i coraz bardziej nabieram ochoty na Iron Mana. Miło wiedzieć, że są na forum osoby, które także są zainteresowane tematem, będzie z kim rywalizować Smile

Jeśli chodzi o zawody w Borównie to zapisy były do końca lipca, więc jeśli ktoś się nie zarejestrował do tego czasu to już raczej nie pojedzie. Ja i tak jestem w tym roku nieprzygotowany, ale będę chciał się sprawdzić za rok, właśnie w Borównie Smile

Powodzenia, trzymam kciuki Smile

pOZBig Grinrower
Grzesiek
Grzesiek nie zapomnij kupić roweru żeby wystartować.
O taki się chyba nadaje. :mrgreen:
[Obrazek: bmc-timemachine-2009.jpg]
A tak na serio można wystartować na normalnej szosie ,czy trzeba mieć takie cudo do TT?
Można startować i na zwykłej szosie, a w czasówce nie możesz mieć pełnego koła, więc rower ze zdjęcia odpada. Zresztą podejrzewam, że na mtb jak byś się uparł to też byś mógł, byle się zmieścić w limicie czasowym Smile

pOZBig Grinrower
Grzesiek
Panowie prosze mi tu tematu nie driftowac na poboczne watki Wink. Dla chcacego wszystko sie da. Co do samego startu to w regulaminie jest niejednoznacznie - z jednej strony napisane, ze rejestracja do 29tego lipca, ale dalej pisze, ze jak ktos chce sie zarejestrowac po tym terminie to musi wiecej zaplacic i nie dostanie pamiatkowego medalu. Poza tym jakby ktos chcial to zawsze moze probowac na forach triathlonowych - zdaza sie ze ludzie odsprzedaja miejsca (np z powodu kontuzji lub innych sytuacji).

Generalnie pytanie kierowalem do ewentualnie juz zarejestrowanych - jesli ktos taki jest, niech da znac Smile.

Co do samych zawodow to rower TT nie jest obowiazkowy (ba! w tzw. olimpijkach czyli na dystansie olimpijskim jest nawet zabroniony, z kolei tam dozwolony jest drafting). Ja startuje na zwyklej szosie. Celem moim jest dotarcie do mety i zobaczenie jak to wszystko wyglada. Na krecenie czasow przyjdzie jeszcze mam nadzieje pora.

A jak ktos ma ochote na trening to zapraszam jutro - traska Lublin - Piaseczno rowerem, dla rozgrzewki. Pozniej 2 godziny plywania, 2 godziny biegania i powrot rowerem. Nie wiem jaka jest temp. wody wiec zabieram pianke. Poza tym musze pouczyc sie w niej plywac. Jazda bedzie ze wspomnianym bagazem wiec srednia moze byc rozna. Nie mam doswiadczenia z plecakiem na szosie, ale mam nadzieje, ze w okolicy 30tki sie utrzyma. Wylot ok 8:30. W razie zlej pogody - nie jade.

Pozdrawiam,
G.
Zeby nie bylo, ze impreza sie nie odbyla, albo gorzej - ze nie wystartowalem, to kilka slow realcji.

Zaznaczyc nalezy, ze byly ty moje pierwsze zawody w ktorych trzeba bylo plynac lub jechac rowerem (wczesniej startowalem tylko w biegach solidarnosci w liceumWink). Zawody bardzo mi sie podobaly z kilku wzgledow. Trafiona pogoda, dobra organizacja w wiekszosci aspektow, fajne nagrody - kliczowe czynniki Smile. Poniewaz przez ostatnie dwa lata dosc regularnie biegalem (jogging przynajmniej dwa razy w tygodniu), to przygotowania skupilem na szlifowaniu plywania i jazdy rowerem. To byl blad! Dodatkowo, tydzien przed zawodami chcialem sobie zrobic sprawdzian i pobieglem z Węglina Północnego nad Zalew i z powrotem. Niestety nie wytrzymala tego moja stopa. Jeszcze nie wiem co mi jest, ale najwyrazniej ją przeciążyłem. Ostatnie dni przed zawodami chodzilem kulejąc. Poniewaz jednak za start zaplacilem, hotel tez juz mialem zaklepany to postanowilem jechac aby zobaczyc chociz jak to wyglada. Plan minimum to bylo przeplynac i przejechac. Bieganie - na tyle ile stopa pozwoli.

W sobote wieczorem, gdy dojechalem, zdazylem jedynie na odprawe techniczna. Byl to wyklad o tym, ktoredy przebiega trasa i czego robic nie mozna w czasie zawodow (chodzilo glownie o drafting). Wczesniej byl takze przeprowadzony objazd po trasie rowerowej, ale na ta czesc nie zdazylem. Na szczescie trasa byla bardzo dobrze oznaczona. W sobote nalezalo zostawic rower w parku maszyn (nie wiem dlaczego taki byl warunek). W niedziele mozna bylo doniesc reszte rzeczy i zrobic ostatni serwis roweru w strefie zmian.

O 7mej startowal dystans pelny. Mozna bylo sobie podpatrzyc jak wygladaja strefy zmian profesjonalistow. O 10tej mozna bylo sobie wejsc do parku maszyn i zrobic wspomniany serwis. Moj start na HIM (half ironman) odbywal sie o 11tej. Plynalem w zwyklej piance windsurfingowej. Jest ona bardziej sztywna pod pachami od tych triathlonowych, co nieco bardziej ogranicza ruchy ramion w wodzie. Caly dystans przeplynalem klasykiem (czyli zabka). Robilem tak jako jeden z nielicznych. Niestety wczesniej robilem sobie sprawdzian na basenie i wychodzilo mi ze moj kraul jest niewiele szybszy, ale przy tym o wiele bardziej meczacy. Za rok na pewno bede chcial poprawic technike kraula. Generalnie po wyjsciu z wody, wiekszosc biegla na boso, w piance do strefy zmian (jakies 600-800 metrow). Z racji bolacej stopy postanowilem zdjac pianke i zalozyc lekkie buty odrazu po wyjsciu z wody. Pozniej dopiero wbieglem na mate pomiaru czasu (pomiar byl elektroniczny - czipy). Moj czas to 39 min, wiec wg mnie calkiem niezly. W drodze do strefy zmian jeszcze zjadlem zel energetyczny. Przebranie w ciuchy rowerowe - kask, buty, koszulka, spodenki i jazda. Ci ktorzy maja stroj triathlonowy tylko zrzucaja pianke i w mokrym stroju jada. Minusem stroju triathlonowego jest slabsza wkladka (z racji pozniejszego biegania w tym samym stroju jest ona ciensza).

Kazde kolko na trasie rowerowej mialo 30km. Po kazdej petli byl bufet. Na nim woda, izotonik(beznadziejny w smak), banany, i jakies inne duperele. Na rower mialem wlasne zaopatrzenie. Tzn trzy litrowe bidony i dwa banany. Tak jak wspominalem - trasa byla bardzo dobrze oznaczona. Na kazdy skrzyzowaniu stal albo policjant albo ktos z organizatorow. Ponadto ruch byl ograniczony do minimum. Na trase wpuszczani byli samochodami tylko lokalni mieszkancy.

Pierwsze kolko przelecialem ze srednia 33. Wyprzedzilem wielu zawodnikow. Sam jechalem na rowerze za 700 PLN, wiec naprawde duza frajde robilo mi wyprzedzanie te wszystkie kewlarowe wynalazki, dyski i oplywowe kaski. Drugie kolko nie wiem, ale wjezdzajac na trzecie czulem sie juz troche zmeczony i wiedzialem ze lece za szybko. Zaczalem odpuszczac majac rowniez na uwadze, ze za moment bedzie najtrudniejsze dla mojej stopy - bieg. Pewnie z 10 km przejechalem ze stopa wyjeta z buty. Chcialem aby troche odpoczela.
Generalnie rower poszedl gladko. Czas to 3h8min. Czyli srednia wyszla troche ponad 28km/h.

Po zejsciu z roweru zaczal sie koszmar. Bylo goraco. Jedna petla miala 5km. Chociaz to nie byla klasyczna petla. Bieglo sie 2,5km do beczki, gdzie byl nawrót i punkt bufetowy i z powrotem. Dzieki temu mozna bylo korzystac z bufetu co 2,5km.

No wiec chcialem zaczac biec, ale nie moglem. Bolalo mnie pod zebrami. Najprawdopodobniej przepona. Do tego stopa. Jednym slowem dramat. Zaczalem isc, pozniej truchcik. Wtedy uslyszalem dialog zawodnika ze swoja zona:
- Ona: Jak kolano?
- On: Napier$%^lalala.
- Ona: Zejdziesz z trasy?
- On: Predzej zgine.
Generalnie scen tego typu bylo wiecej. Kilku zawodnikow z trasy biegowej zwiozla karetka. Do mnie doszlo, ze nie ma mowy o poddaniu sie. Wkoncu to zawody dla ludzi z zelaza a nie z plastelinySmile. A wiec za wszelka cene "czolgalem sie" do mety. Napitalala mnie noga i brzuch. Wyprzedzalo mnie mase ludzi, ale nie odpuszczalem. Truchtalem tak wolno, ze wyprzedzali mnie nawet wysocy kolesie idac piechota Smile. Po fajnym wyprzedzaniu na rowerze - masakra moralna, ale cisnalem do mety. Jak rozpoczynalem ostate kolko wyprzedzil mnie koles, ktory na oko byl w gorszej formie ode mnie. Pomyslalem wtedy, ze nie moze mnie "taki o - motyla noga" mnie wyprzedzac Smile. Mimo bolu wyprzedzilem go. Slyszalem jednak jego oddech na swoich plecach. Jak sie zblizal to przyspieszalem i tak do nawrotu. Po nawrocie na beczce ku mojemu zdziwieniu, okazalo sie ze to nie ten koles, ktory mnie wyprzedzil wisial mi na plecach tylko calkiem niezly zawodnik Smile. Tamtego odstawilem jakies 500m. Stopa sie rozgrzala. Bol jakby byl juz mniejszy. Dlatego ostatnia prosta do mety postanowilem poleciec na maksa.
Kazda petla miala 5km. Ostatnia przebieglem w mniej niz 30 min. Niestety wczesniej sie tak czolgalem, ze calosc - 21 km przebieglem z najgorszym wynikiem w tej fazie 3h 10min. Co najwazniejsze jednak - dotarlem do mety. Co drugie najwazniejsze - pomimo fatalnego biegu nie bylem ostatni Smile.

Na koniec jeszcze pamiatkowy medal i bluza Finishera Smile.

Generalnie atmosfera bardzo fajna, rodzinna. Ja jechalem sam i nie mialem zadnego wsparcia, ale mimo to doping obcych osob zagrzewal do walki. Poza tym mam wrazenie, ze ten start mnie troche zmienil Smile - nie poddalem sie. Za rok na pewno znowu wystartuje. Na pewno lepiej sie przygotuje. Jednak kluczowymi fazami jest bieg i rower. Plywanie wydaje sie byc najmniej istotne.

Na koniec jeszcze filmik znaleziony na youtubie. Nie mojego autorstwa, ale w poczatkowych sekundach widac moje plecy na dole ekrany (niebieskie rekawki).

http://www.youtube.com/watch?v=3D56Vk84CPg

Jesli ktos bylby chetny, to fajnie byloby w nastepnym roku wyruszyc jakas ekipa. Fajnie byloby tez sie wspolnie poprzygotowywac. Razem latwiej o trenerow czy sponsorow. Sam juz korzystam z uslug dietetyka, na pewno tez bede chcial wziasc kilka lekcji technicznego kraula, zeby popracowac nad czasem plywania. Zastanawiam sie jeszcze jak poprawic rower i bieganie.

Pozdrawiam.
Wielki szacun Grzelo :-)
grzelo napisał(a):dialog zawodnika ze swoja zona:
- Ona: Jak kolano?
- On: Napier$%^lalala.
- Ona: Zejdziesz z trasy?
- On: Predzej zgine.
Generalnie scen tego typu bylo wiecej. Kilku zawodnikow z trasy biegowej zwiozla karetka. Do mnie doszlo, ze nie ma mowy o poddaniu sie. Wkoncu to zawody dla ludzi z zelaza a nie z plastelinySmile. A wiec za wszelka cene "czolgalem sie" do mety. Napitalala mnie noga i brzuch. Wyprzedzalo mnie mase ludzi, ale nie odpuszczalem.
Kwintesencja tego typu wyzwań Big Grin Dobrze, że się nie poddałeś, bo później być bardzo tego żałował Smile Gratulacje!

pOZBig Grinrower
Grzesiek

PS. 1) Używaj polskich znaków, 2) na_pewno