Wprawdzie zima trwa ale nurtuje mnie sprawa zabezpieczenia rowerzysty na wypadek deszczu. Jak Wy sobie radzicie podczas dojazdów codziennych w niepewna pogodę? Co zabieracie ze sobą do torby czy koszyka -jakiś płaszcz przeciwdeszczowy czy coś innego? da się jeździć z parasolem? Kiedys dojeżdżając rowerem na zajęcia odpuszczałam sobie deszczową pogodę albo ryzykowałam zmoknięcie i tyle. tylko że dojeżdżając do pracy już nie mam takiego komfortu żeby wyglądać jak zmokła kura. Co radzicie?
Proponuję przeciwdeszczową kurtałkę do nabycia np. w decathlonie lub foliowy płaszczyk typu sztormiak jako minimum- do upolowania w większości szmateksów za grosze.
Parasolkę odradzam, gdyż z pewnością wygląda to bardzo romantycznie ale jest bardzo niepraktyczne a i mało bezpieczne.
Ponadto twój rower powinien mieć pełne błotniki.
A i suche butki na zmianę do plecaka wrzucić nie zaszkodzi.
A jak masz daleko do pracy? Jak założysz sztormiak, to nim dojedziesz to i tak będziesz mogła wszystko wykręcać, bo to nie przepuszcza powietrza i człowiek się topi w tym. Co prawda- to akurat nie wynika z mojego doświadczenia rowerowego, ale z górskiego. Ja polecam kurtki trekkingowe z membraną.
A nóg przed padającym deszczem chyba nie ochronisz, bo długich płaszczy nie ma co stosować- jeszcze się w łańcuch wkręcą
Tak naprawdę to tu niewielu jest co dojeżdża w złą pogodę
nie mówiąc o dobrej. :lol:
Nie ma się co oszukiwać.
Ja stosuję taką podstawową zasadę - oceniam wielkość deszczu i jak bardzo zmoknę dojeżdżając do miejsca przeznaczenia :mrgreen: Więc jeżeli coś tam siąpi to ewentualnie na głowę, a reszta moknąc dosycha podczas jazdy. Przy większych deszczach w zależności od pory roku mam jakiś tam softshell lub ubranko ala sztormiaczek tylko lżejsze.
Ubranie z prawdziwego zdarzenia, które uchroni Cie od deszczu nie powodując zapocenia to wydatek kilkuset- , a nawet więcej złotowy. Więc dobre pytanie Małgosi o dystans. Przy niewielkim dystansie i nie napinaniu się podczas jazdy można zaryzykować jazdę w tym co proponuje Marcin. Niektórzy stosują po prostu zmienne ubranie, w które przebieraja się w pracy. Czyli jedziemy w ciuchach rowerowych, a ładnie złozone jadą np. w sakwie. Ale z Paniami to trochę gorzej :-P
Ja polecam porządny
błotniko-chlapak na przednie koło (chroni stopy i łydki, 99% wody z przedniego koła zostaje na chlapaku) i płaszcz przeciwdeszczowy (chroni od ud w górę).
Pod płaszcz polecam mniej warstw ubrania, żeby się nie spocić, bo wiatru na ciele nie poczujemy.
Ochraniacze przeciewdeszczowe na buty też mogą być. Bo oprócz tego co leci z przedniego koła jeszcze coś kapie z góry i z boków, niedużo, ale jednak.
Ciuchy z membraną, pełne błotniki i dobry chlapak. Jak nie ma jakiejś biblijnej ulewy to wystarcza w zupełności (czyli w 90% przypadków).
Dzięki za odzew
Do pracy mam ok 15 km i to część niestety po ulicy bo brak chodnika więc zabezpieczenie od wody z kałuż niestety byłoby konieczne. Pełne błotniki są koniecznością,ale powiedz mi maYkel co masz na myśli mówiąc dobry chlapak? Są jakieś różnice?
Dzięki za odzew
Do pracy mam ok 15 km i to część niestety po ulicy bo brak chodnika więc zabezpieczenie od wody z kałuż niestety byłoby konieczne. Pełne błotniki są koniecznością,ale powiedz mi maYkel co masz na myśli mówiąc dobry chlapak? Są jakieś różnice?
Jak przejedziesz przez kałużę i masz suche buty to masz dobry chlapak. Generalnie powinien być długi i szeroki.
Chlapak dobry:
klik oraz
klik.
Chlapak do rzyci:
klik lub
klik.
O widzisz, nie ma jak dobre tłumaczenie
Bardzo obrazowe i wszystko załapałam
Dzięki