Forum Rowerowy Lublin

Pełna wersja: 28.06.2014, godz.10.00, Makro, Jarmark świętojański w Krupem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Tak Jurek, zawsze to samo. Obiecujesz rekreację, a kończy się sprintem :-P
Trzymam za słowo, że da radę na szosie ;-)
Czyżby wszyscy zostali w dyby zakuci za zbyt głośnie stukanie blokami z butów spd …… :?:
piotr73 napisał(a):Czyżby wszyscy zostali w dyby zakuci za zbyt głośnie stukanie blokami z butów spd …… :?:

Zaraz będzie opis i foteczki Smile ...reszta pewnie jeszcze w trasie
Dzisiaj wszystkiego było na bogato. I trasa, i atrakcje, i dobre humory :mrgreen:
Niektórzy osiągnęli taki stan zadowolenia na jarmarku w Krupem, że zaczęli się rozglądać za agroturystyką :-P
To tak na szybko za chwilę cd.
Foteczki

Działo się, oj działo, huk armat, specjały z koła gospodyń, koń, który rżał w odpowiednich momentach , ostra zacierka, sam już nie wiem 2 lub 3 dziurki u Naszej Kasi :-P , pełny profesjonalizmu serwis w wykonaniu Artura i milion innych sytuacji. Było bosko :mrgreen:
Dzięki za towarzystwo!
Ja jak zwykle krótko i na temat.
Było cudnie. Ja tym rowerem jeszcze tyle km nie przejechałem. Zacierka niemała, ale cudna ekipa oraz ciekawe tereny powetowały wszystkie trudy.
Jeszcze ŚLAD

PS1. Świat jest mały. Okazało się że jedna z Pań z koła gospodyń wiejskich z miejscowości Bzite to mama mojego kolegi z technikum. Jakoś się tak zgadaliśmy (chociaż jej nie znałem) w oczekiwaniu na pyszne smażone pierogi z cebulką :-)

PS2. Nie wierzcie w nic co wam napiszą o naprawie koła :-P
Extra wypad . Smak chleba ze smalcem i pierogi przepyszne a bimberek na spróbowanie z Ironem i Marioxem no bomba :lol: Co prawda łatane były dziurki w dętkach i połamałem okulary (ustawka demolka :mrgreen: ) ale warto było. Dzięki wszystkim za wspólne wylewanie potu i do szybkiego następnego miłego spotkania
Z uwagi na brak czasu dawno nie byłem na ustawkach RL-owych. No i po takiej przerwie parę rzeczy mogło mnie zaciekawić ;-).
Przede wszystkim - pierwszy postój po 40 km ;-).
Tempo... no jakie mogło być tempo, jak Jurek zapowiada, że będzie rekreacja? :-).
"Szosą dacie radę" - nie mieliśmy wyjścia ;-)
Warto było pojechać. Piękna pogoda, okoliczności przyrody i super Towarzystwo.
Faktycznie, klimaty się zrobiły takie, że zaczęliśmy myśleć o agroturystyce, bo cała impreza dopiero zaczęła się rozkręcać. (ale to były oczywiście żarty). Było super żarcie na miejscu, choć część osób w pośpiechu próbowało zjeść jak najwięcej, żeby wystarczyło na co najmniej 40 km, no bo kto wiedział, kiedy Jurek znów zarządzi postój? ;-)
Ponieważ mało jeżdżę, te 150 km mocno mnie sponiewierały, zaraz chyba padnę :-).
Jak Arti zaproponuje wam naprawę dętki, pamiętajcie, żeby nie wynagradzać go za to z góry ;-).
Dzięki Wszystkim za fajną zabawę i mocną zacierkę. Tego mi trzeba było.
Ze swojej strony wrzucam:
TRACK
FOTOGALERIA
Do następnego Wink
Dzięki za piękną wycieczkę. Takiej ilosci bonusów się nie spodziewałam - piramida na grobowcu, ruiny zamku, cuda kulinarne wyczarowane przez koła gospodyń wiejskich, wiatrak holenderski, zjazdy, podjazdy, drogi szutrowe ...
Szkoda, że nie udało się posiedzieć dłużej w Krupem, bo nie zdążyłam spróbować wszystkich specjałów :-) Do domu dojechałam już po ciemku i w deszczu. Końcówkę trasy miałam iscie terenową, bo w pewnym momencie doszłam do wniosku, że szybciej będzie pojechać nad Zalew Zemborzycki, a stamtąd scieżką rowerową. Trafiłam na piaszczystą drogę, potem na pole żyta, a później jechałam przez pole kukurydzy. No cóż ... decyzje podejmowane przy takim stopniu zmęczenia nie należą do najszczęsliwszych.
I ja już ogarnąłem temat. Jak zawsze podstawą jest ekipa, a ta była super, aż chce się jeździć :-D
Od Artura mieliśmy bonus w postaci wieży ariańskiej więc nam się nieco droga wydłużyła, u mnie dtd 154,8km. Świetne było tłumaczenie miejscowego: "No wie pan, pojedziecie prosto, a tam koło Grześka skręcicie w prawo. Wie pan gdzie? Będzie tam jeszcze tablica" Tak oczywiście wiedzieliśmy gdzie Grzesiek mieszka :-P A tablica było dobrze ukryta w krzakach. Ale trafiliśmy. A w Krupem impreza na cztery fajerki. :mrgreen: Ja sobie zaserwowałem tylko pierożki bez cebulki z ogórkami małosolnymi. Ale koledzy chyba jeszcze jakieś miejscowe (księżycowe) napoje energetyzujące ;-) No i do tego, barwnie, wesoło, z muzyką, wystrzałami. Nie chciało się wracać. Tak w ogóle to było miejsce miłych i niespodziewanych spotkań bo do Krupego zajechali też nasi dobrzy znajomi Ola z Jackiem. Ech, warto było potrudzić się dla takich chwil :-D
Arturze, jak klasyk mawiał o mężczyznach "nie ważne jak zaczyna, ważne jak kończy" :-P Więc wstydu nie ma. :-D I zdjęcia
FOTKI
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8