Szanse są równe dlatego, że nikt nie startuje na motorze, tylko wszyscy na rowerach. Skoro zwycięzcą jest, każdy kto przejechał termin „zwycięzca” przestaje mieć sens, i może być zamiennie używany z terminem „uczestnik”. Tak w ogóle dlaczego miałby być zarezerwowany tylko dla tych, którzy przejadą ? Jeśli ktoś np. ma jakiś defekt i nie przejedzie, ale przy tym natrudzi się równie mocno jak Ci którzy przejechali to mamy go nazywać przegranym ? Idąc dalej tym tropem, dlaczego nie nazywać zwycięzcami wszystkich którzy przyjechali na „wyścig”, przecież mają szansę na „zwycięstwo” w losowaniu. Po przejechaniu mogę czuć nawet, że jestem mistrzem świata i okolic, albo że te gwiazdy które widzę ciągle przed oczami są nie odkrytą jak dotąd galaktyką bikemaraton, nie zmienia to faktu że to tylko moje subiektywne odczucia, których nie śmiem przerzucać w przestrzeń publiczną. Tak dla jasności zwycięzcą wyścigu jest ten kto przyjechał pierwszy i to jemu należy się szacunek organizatora wyścigu, a sposobem jego wyrażania są nagrody. Czy to nie demoralizujące, że zwycięzca wyścigu dostaje kawałek metalu i dętkę do roweru, a jakiś szczęśliwiec który przyjechał godzinę po nim losuje główną nagrodę np. rower ? Wychodzi na to, że bardziej opłaci się trenować nie przechodzenie pod słupem, albo zmysł unikania czarnych kotów, niż kolarstwo.
Podobnie jak Karcer nie mam tu w planie atakować Chełmskich organizatorów ( to świetnie że organizują maraton :-) ), tylko ogólną tendencje, która jest jedną z przyczyn marnej sytuacji w tym sporcie. Olimpiada grecka uchodzi za klasyczny przykład imprezy sportowej, zwycięzca dostawał laur zwycięstwa, a nie przypominam sobie żeby reszta czekała na losowanie niewolników :-P Zdrowe zasady mogą występować również w imprezie rekreacyjno-sportowej, nikt nie wprowadza żadnych ograniczeń dla chcących jechać wolniej. Skoro robią to dla przyjemności, to pewno się nie obrażą że ktoś nagle ośmieli się zabrać im najlepsze nagrody i dać je zwycięzcom wyścigu.
W Parczewie chciałem rzucić się na tego szczęśliwca i odebrać mu rower, ale Sebastian (Karcer) mnie powstrzymał, stąd brak sprzeciwu :-P
Jeśli organizatorzy nie dadzą rady zrezygnować z tego systemu to proponuję chociażby małe zmiany w nazewnictwie TeleTuleja Bike Maraton to uczciwa nazwa. Główną część imprezy również można uatrakcyjnić, klasycy proponują:
http://www.youtube.com/watch?v=256p9HTLRsQ ;-)