21-06-2010, 00:32
Robert, Bartek nie wiem jak to możliwe uzyskać tak dobry czas w takich warunkach.
GRATULACJE :-)
Ja pewnych rzeczy nie przeskoczę i nie liczę na dobry czas, no ale jak patrze na swój AVS to trochę demotywuje, he, he.
Ważne, że dojechałem, bolącą łękotką po 30km, notorycznie zacinającym się łańcuchem między blatami ale dotarłem.
Zaliczyłem 5-6 gleb, przy 2 bufecie oblepiające błoto masakryczne, blokowało mi tylne koło ale hamulce dalej działały.
Myślałem, że błota będzie zdecydowanie mniej niż w Radomiu, bo i deszcz mniejszy.
Okazało się wręcz przeciwnie :evil:
Potem żałowałem, że nie skręciłem na Fit.
Na zjazdach nie dało się podgonić, bo ślisko i koncentracja skierowana była na utrzymanie równowagi :-D
Trasa trochę z buta, przy 42km wywaliłem błotniki (po jaka cholera ja je zakładałem?).
Wiem jedno, że na kolejny maraton piszę się w słoneczny dzień.
Chcę mieć choć odrobinę radości z jazdy.
Powrót do domu również nie był łatwy.
Przemoczony, zmarznięty z jeszcze większym bólem w kolanie doturlałem się do domu.
Zdjąłem z siebie kask, okulary, plecak i tak jak stałem w butach wszedłem do kabiny pod prysznic.
Na koniec pocieszam się słowami komentarza na stronie Mazovii.
"Hart ducha i odwaga
Okazuje się, że tegoroczne edycje Mazovii są coraz bardziej dla ludzi z charakterem, bo trzeba mieć niezły charakter, by ukończyć oraz wielką odwagę, aby w ogóle wystartować w takim maratonie jak dzisiejszy. Była to chyba najcięższa edycja Mazovii w historii. Wszystko za sprawą deszczowej aury i podłoża – lessu, który nie tylko brudził rowery, ale często uniemożliwiał jazdę, nawet pod małe wzniesienia..."
GRATULACJE :-)
Ja pewnych rzeczy nie przeskoczę i nie liczę na dobry czas, no ale jak patrze na swój AVS to trochę demotywuje, he, he.
Ważne, że dojechałem, bolącą łękotką po 30km, notorycznie zacinającym się łańcuchem między blatami ale dotarłem.
Zaliczyłem 5-6 gleb, przy 2 bufecie oblepiające błoto masakryczne, blokowało mi tylne koło ale hamulce dalej działały.
Myślałem, że błota będzie zdecydowanie mniej niż w Radomiu, bo i deszcz mniejszy.
Okazało się wręcz przeciwnie :evil:
Potem żałowałem, że nie skręciłem na Fit.
Na zjazdach nie dało się podgonić, bo ślisko i koncentracja skierowana była na utrzymanie równowagi :-D
Trasa trochę z buta, przy 42km wywaliłem błotniki (po jaka cholera ja je zakładałem?).
Wiem jedno, że na kolejny maraton piszę się w słoneczny dzień.
Chcę mieć choć odrobinę radości z jazdy.
Powrót do domu również nie był łatwy.
Przemoczony, zmarznięty z jeszcze większym bólem w kolanie doturlałem się do domu.
Zdjąłem z siebie kask, okulary, plecak i tak jak stałem w butach wszedłem do kabiny pod prysznic.
Na koniec pocieszam się słowami komentarza na stronie Mazovii.
"Hart ducha i odwaga
Okazuje się, że tegoroczne edycje Mazovii są coraz bardziej dla ludzi z charakterem, bo trzeba mieć niezły charakter, by ukończyć oraz wielką odwagę, aby w ogóle wystartować w takim maratonie jak dzisiejszy. Była to chyba najcięższa edycja Mazovii w historii. Wszystko za sprawą deszczowej aury i podłoża – lessu, który nie tylko brudził rowery, ale często uniemożliwiał jazdę, nawet pod małe wzniesienia..."
§1 pkt2 Regulamin odnosi się do każdego Użytkownika Forum (w tym Członków Stowarzyszenia „Rowerowy Lublin”). 100% ściemy