Ja długo nie mogłam zdecydować się na zakup kasku, bo twierdziłam, że po ścieżce rowerowej to jest mi on niepotrzebny :-P Zdanie mi się zmieniło o 180st. jak wracaliśmy w grupie jesienią z Zawieprzyc i na zjeździe, tuż przed zakrętem, na żwirku na asfalcie, ja ciut przyhamowałam, kolega wjechał w moje tylne koło i przewrócił się na tym żwirze. I wtedy zaczęłam myśleć, że jak jedzie jakaś grupa to takie sytuacje mogą się zdarzać, więc głową też można o coś przywalić.
Jak na razie kask przydał mi się tylko w grudniu w zderzeniu z bombką wiszącą na choince na klatce schodowej :-D Bombka pękła, kask cały ;-) I mam nadzieję, że nigdy do niczego poważniejszego nie dojdzie.
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata