Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
3-4.08.2013, godz. 8.30 Dworek Grafa - Hrubieszów i Bug
#11
Wróciliśmy :-) Wyjazd bardzo udany, cytując Maniego - jestem cały zadowolony :-)

Edit:

Zgodnie z zapowiedzią poniżej relacja z wyjazdu.

Na starcie zgodnie z planem stawiły się dwie osoby: Radek (dyndul) i ja. Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że najpierw prowadzenie obejmie Radek, jako dobrze zorientowany w okolicznych drogach. Ruszamy - trasa lekko zmodyfikowana w stosunku do mojej wersji, ale zahaczająca o wszystkie planowane punkty - głównie asfalt i trochę terenu - Radek w najbliższych dnia pewnie ją wrzuci. Jedzie się bardzo dobrze, lekki wiaterek w plecy, rozmowy, nawet nie zauważamy jak kilometry same lecą. Ruch na drodze minimalny, słońce jeszcze nie daje się we znaki. Pierwszy postój robimy w Piaskach - chwila odpoczynku i ruszamy dalej. W Trawnikach wizyta w sklepie, uzupełnienie zapasu płynów, a potem krótki postój na moście na Wieprzu za Oleśnikami. Posilamy się i jedziemy dalej - jedziemy, podziwiamy widoki itp - a tu zonk - skończyła się droga, most rozebrany. Szybka konsultacja z robotnikami i znajdujemy objazd. Około godz. 14 meldujemy się w Krupem. Postanawiamy zrobić dłuższy postój, tak żeby przeczekać w cieniu najgorętsze momenty dnia - mimo, że temperatury są niższe niż tydzień temu, ale dają się odczuć - woda i izotoniki są bardzo szybko zużywane. Zwiedzamy ruiny zamku, leżakujemy i ok. 15.30 ruszamy w dalszą drogę - kierunek Siennica, a potem Kraśniczyn. Krajobraz urozmaica się, okolica robi się pagórkowata, zaczynają się zjazdy i podjazdy. Około godz. 17 docieramy do Wojsławic. Ponowna wizyta w sklepie, posiłek i wypytywanie miejscowych o niedawno postawiony pomnik Jakuba Wędrowycza. Okazuje się, że wjeżdzając do Wojsławic zupełnie go nie zauważyliśmy - a to dlatego, że stoi na prywatnej posesji. Okazuje się jednak, że furtka jest zawsze otwarta, a właściciel posesji (kuzyn autora przygód Jakuba Wędrowycza) serdecznie wszystkich zaprasza - można wchodzić bez pytania. Sesja zdjęciowa przy pomniku i ruszamy dalej - już bez postoju do Hrubieszowa. W Uchaniach decydujemy, że skręcamy na Nieledew - okazuje się to bardzo trafnym wyborem - droga pięknie wije się między pagórkami, trochę podjazdów i zjazdów, piękne widoki. Do Hrubieszowa docieramy ok. godz. 19. Odnajdujemy nasz nocleg i udajemy się do sklepu po zakupy. Okazuje się że dzień wcześniej nocowała tu wyprawa rowerowa z Zabrza - robią trasę dookoła Polski, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wieczorem na kolację przyrządzamy makaron z sosem, jakieś piwo itp i ok. 22 zasypiamy z postanowieniem, że następnego dnia ruszamy najpóźniej ok. godz. 9.

Rano budzimy się parę minut po siódmej, na śniadanie makaron z sosem - zostało z kolacji, pakujemy się, dziękujemy gospodyni za nocleg i parę minut po ósmej ruszamy. Kierujemy się na Gródek, po drodze robimy parę fotek w Hrubieszowie. W Gródku oglądamy pozostałości grodu Wołyń, potem ruszamy polnymi drogami do Moroczyna obejrzeć ruiny dworu. Tu kolejny zonk, bo ruiny są ogrodzone, a brama jest zamknięta. Już mamy odjeżdzać, ale zauważamy, że kłódka wcale nie spina skręconego łańcucha - jest tam powieszona chyba tylko dla niepoznaki. Odkręcamy łańcuch i oglądamy ruiny dworu. Potem ruszamy dalej - aby uniknąć DK74 decydujemy się na jazdę równoległymi do niej drogami polnymi. Docieramy do Zosina, udajemy się nad Bug - do najdalej wysuniętego na wschód krańca Polski. Z racji braku przyrządów nawigacyjnych i pomiarowych lokalizujemy to miejsce trochę orientacyjnie z dokładnością +/- kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów. Potem ruszamy do Horodła, gdzie robimy sobie postój. Po obejrzeniu Kopca Unii przychodzi lekki kryzys formy. Radek decyduje się odpuścić Chełm i jechać do bliższego Dorohuska, mi też nie kręci się już tak dobrze jak wczoraj - jest trochę pod wiatr, słońce też nieco mocniej daje się we znaki. Docieramy do Dubienki gdzie robimy kolejny postój i oczywiście zdjęcia przy czołgu. W między czasie sprawdzamy rozkład jazdy pociągów z Dorohuska - okazuje się, że na ten o 14.46 raczej nie zdążymy, a następny jest dopiero po 18. Po odpoczynku lekki kryzys minął, więc decydujemy się jechać do Chełma - przez Uchańkę, Husynne a potem Barbarówkę. W Uchańce zwiedzamy Kopiec Kościuszki i decydujemy się jechać czerwonym szlakiem wzdłuż Bugu do Husynnego. No i pojechaliśmy tak, że w środku łąk i pól skończyła nam się droga. Zastanawiamy się czy wracać, czy próbować się przedzierać przez pola. Kilkaset metrów dalej, za kilkoma łąkami i polami dostrzegamy samochód. Dochodzimy do wydawałoby się logicznego wniosku, że skoro jest samochód, to jest też i droga, w związku z czym decydujemy się przedzierać przez pola i łąki. Docieramy do samochodu i ludzi, okazuje się że to jacyś poszukiwacze skarbów z wykrywaczami metali i tym podobnym sprzętem, a samochód jest terenowy, w związku z czym bez problemu wjechał na pola. Nie mniej jednak panowie z pomocą swojego sprzętu odnajdują drogę i możemy ruszyć dalej. Nad zalewem Husynne robimy jeszcze jeden postój a później ruszamy prosto do Chełma. Do Chełma docieramy ok. 17.30, do odjazdu pociągu mamy jeszcze ok. 1h, więc Radek jako rodowity Chełmianin organizuje przyspieszone rowerowe zwiedzanie Chełma. Docieramy na dworzec Chełm Miasto, w planach są jeszcze lody, ale okazuje się, że do lodów jest kolejka jak na Kasprowy, więc rezygnujemy. Wsiadamy w pociąg i do domu.

Podsumowując - wyjazd bardzo udany, wszystko dopisało :-) Radek - dzięki za wspólne kręcenie. Trochę stasystyk: dzień pierwszy 147km (bez dojazdów), średnia prędkość 20km/h, czas jazdy 7:21h. Dzień drugi 116km (ok. 4km to kręcenie się po Chełmie), średnia prędkość 17,2km/h, czas jazdy 6:45h. U mnie łącznie z dojazdami wyszło ok. 281km.

Tutaj trochę zdjęć: https://picasaweb.google.com/1154095298 ... uH0--AzwE#
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości