No cóż chyba czas na podsumowanie weekendu. Nie bardzo mam chęć się jakoś szczególnie rozpisywać dlatego w telegraficznym skrócie. W czwartek rano rowerkiem do pracy aaa miałem się nie rozpisywać a praca w opisie długiego weekendu to nie najlepszy pomysł dlatego po 16 wyruszyłem do Biłgoraja. Trasa moja przebiegała wzdłuż głównej drogi ale i tak obfitowała w piękne widoki, jednak kwitnący rzepak jest zjawiskowy.
Jako, że weekend to w piątek wyruszyłem w okolicy południa zwiedzać urokliwe Roztocze centralne. Pięknym nowym asfaltem przez Wolaniny Bukownicę dotarłem do Tereszpola skąd skierowałem się na Górecko i tu dwa obowiązkowe punkty programu czyli Zapora na rzece Szum oraz zabytkowa aleja dębów z Drogą Krzyżową prowadząca do kapliczki nad rzeką i źródełka Boża Łezka. A wspominałem Wam że od Bukownicy padał deszcz? Nie no to w tym momencie byłem już zupełnie przemoczony, ale jak to się mówi rowerzysta nie wymięka . Następnie wyruszyłem w dalszą drogę do Józefowa, gdzie zjadłem obiad w restauracji na rynku. Po obiadku się rozleniwiłem i gdy doszedłem do roweru podjąłem decyzje o zaniechaniu dalszego zwiedzania i skierowałem się w stronę Biłgoraja. ale przecież nie był bym sobą gdybym nie zmienił zdania w trakcie jazy więc zacząłem zwiedzać dalej . W Górecku zamiast grzecznie skierować się w stronę domu postanowiłem zwiedzić Floriankę i tu troszkę błotnistą drogą w strugach deszczu dojechałem do Florianki a dalej do Zwierzyńca oczywiście zahaczając o staw (bodajże czarny - nie pamiętam nazwy). Teraz już szybko a raczej z mozołem bo pod straszną górę przez Sochy dotarłem do Szozdów skąd wzdłuż torów dotarłem do starego mostu jak mi później wujek Google podpowiedział przerzuconego nad Wielkim Wąwozem Środkowego Roztocza (hahaha wykopanego w latach 70'tych). Następnie już prosto koło Kościoła w Tereszpolu skierowałem się na Wolaniny, ale jako że mimo całkowitego przemoknięcia było mi mało Zwiedziłem jeszcze jakże urokliwą wieś Wola Mała.
W Biłgoraju jeszcze tylko na myjkę (rowery tego jednak nie lubią ) i na kwaterę (a co tu się działo to już moja słodka tajemnica).
W sobotę wreszcie przy ładnej pogodzie wyruszyłem na dalszą włóczęgę początek jak wyżej do Tereszpola następnie przez Wielki Wąwóz Roztocza do Szozdów następnie pod górę do Sochów dotarłem do Zwierzyńca, tutaj szybki rzut oka na Kościół na wodzie i już dojeżdżałem do Guciowa. Lekko odbiłem w prawo i doszedłem (bo jechać było mi ciężko) do Słonecznej Doliny malowniczo opisanej już wcześniej przez Stefana Dardę w cyklu Słoneczna Dolina. Następnie wzdłuż Wieprza dotarłem do Hutek gdzie uzupełniłem zapasy wody ze źródełka i pojechałem dalej do Krasnobrodu na gofry nad zalew. Jako że w piątek nie udało mi się nic zwiedzić w Józefowie postanowiłem nadrobić straty, dlatego skierowałem się w stronę kapliczki św. Rocha gdzie korzystając z chwili przerwy zjadłem obiad po czym zacząłem mozolne wspinanie się w stronę Józefowa. Kamieniołomy jak zwykle mnie nie zawiodły mimo, że trwało wydobycie i było dość głośno, udało się je zwiedzić.
Z kamieniołomów planowałem odwiedzić jeszcze Czartowe Pole lecz zostawiłem sobie to miejsce na następna wizytę.
Planowałem wrócić przez przez Aleksandrów, lecz widząc znak Górecko nie mogłem się oprzeć i drugi raz odwiedziłem tę piękną miejscowość, następnie przez Tereszpol Wolaniny wróciłem do Biłgoraja. W niedzielę już tylko powrót oczywiście na kołach do Lublina w którym poza przeciwnym wiatrem i deszczem nic szczególnego się nie działo.
Ze statystyk Wyszło 400km ze średnią prędkością 21km/h
Zamieszczam tez kilka zdjęć
A i w komentarzu napiszcie czy dotrwaliście do końca moich wypocin
ZDJĘCIA
Mój dziadek mawiał, że w szkole najważniejsze są dwa przedmioty - przysposobienie obronne, żeby nauczyć się strzelać, i historia, żeby wiedzieć, do kogo. A. Pilipuk - Reputacja