No ja wiedziałam, że bez obciachu się nie obędzie… :-P
Mój czas to coś koło 15 minut (jak na 4 miesiące bez roweru – to myślałam , że gdzieś z pół godziny mi zejdzie..)
Ale jak wspominał już Damian –okazało się , że moja wirtualna rowerzystka (długowłosa blond – wypisz wymaluj Kermitooz :mrgreen: ) jakoś nie chciała skoordynować się z moją kierownicą. I zwiedzała nie tylko przydrożne lasy nad i poniżej poziomu morza, ale też chyba i inne czasoprzestrzenie. Panowie z Cyklo zadziwieni byli w każdym bądź razie nowymi możliwościami tras i krajobrazów… :mrgreen:
Wniosek z tego taki, że rower wirtualny zdecydowanie nie dla mnie, ale zabawa była przednia, a rozgrzewka przed nartami jak znalazł ;-)
orientuj...