mindex napisał(a):trzeba chyba zażądać od nich konsultacji z nami we wszystkich takich sprawach!
słuchajcie, gdyby to wszystko było takie proste...
staramy się wpierać Miasto w staraniach o środki na infrastrukturę rowerową zawiązując umowy partnerskie proforma, które pozwalają im dostać dodatkowe punkty w konkursach grantowych (właściwie jako Towarzystwo dla natury i człowieka, bo Porozumienie Rowerowe to przecież nieformalny byt...). w tej chwili jesteśmy partnerami w dwóch takich projektach, jak na razie małe szanse by którykolwiek z nich przeszedł, no ale nie my go pisaliśmy, ani nie mieliśmy możliwości wglądu (jako partner! kuriozum). Zastrzegliśmy, że chcemy mieć prawo wglądu i konsultacji w projekt wykonawczy, by nie powstał z tego kolejny bubel, który nie spełnia oczekiwań rowerzystów, a i tak nie jest pewne czy oni nasze uwagi wezmą poważnie.
Nie chcę zbytnio krytykować tu lubelskiego Ratusza (pewnie ktoś z nich też zagląda na to forum), ale urzędnicy pracujący w poszczególnych wydziałach traktują zazwyczaj przedstawiciela rowerzystów jak potencjalnego intruza, osobę, która zawraca głowę, której nie trzeba odpisywać na pismo w terminie urzędowym (np. czekamy na odpowiedzi pism z jesieni). Urzędnik najczęściej nie ma wiedzy jak powinno się projektować i realizować przyjazną infrastrukturę dla różnych typów rowerzystów, nie poszerza jej o dobre praktyki z innych miast (np. Puławy uczą się na holenderskich miasteczkach) i nie docenia roli konsultacji z rowerzystami, ma to szczerze mówiąc gdzieś, a co najważniejsze - urzędnik, który decyduje o ścieżkach nie jeździ rowerem, więc jest mu wszystko jedno czy ta ścieżka będzie przyjazna dla rowerzysty miejskiego, szosowego czy górskiego.
Taki przykład: od wczoraj już wiemy, że powstanie odcinek ddr wzdłuż remontowanej ul. Poniatowskiego, od strony szkoły. Ile czasu zajęło wywalczenie tego, bo tak to tylko można nazwać. Trwało to od jesieni, o wszystkim trzeba było się samemu dowiedzieć, właściwie działac jak detektyw, wykonać kilkadziesiąt telefonów, po kilka w tygodniu, spotkać się z kilkunastoma osobami, złożyć kilka pism, sprawdzić sprawę w terenie, przedstawiać projekt odpowiednim osobom, poinformować media, a to wszystko poza godzinami pracy czy studiów. Tym powinna zajmować się odpowiednia osoba w Ratuszu, przygotowana i wykwalifikowana, a my, rowerzyści tylko podsuwać jej robotę pod nos i egzekwować.
Np. we wtorek było szkolenie poświęcone standardom technicznym ścieżek rowerowych na którym też były przedstawicielki Rowerowego Lublina, natomiast z samego Ratusza było raptem 2 urzędników... a wydziałów zajmujących się rowerami jest cztery! Poza tym dla uczestników warsztatów to był szok, że rower powinien być rozpatrywany jako środek komunikacji miejskiej, a nie tylko rekreacyjnie, czyli przede wszystkim trasy dla rowerzystów w śródmieściu, z domu do pracy, z domu do szkoły itd, a nie jedynie ścieżka wokół Zalewu. Taki jest niestety mental wśród urzędników i sporo jeszcze trzeba zrobić by go zmienić, a najwazniejsze - wprowadzić lokalne przepisy, które by uniemożliwiały tworzenie bubli, ścieżek rowerowych nie nadających się dla rowerzystów.
KermitOZ napisał(a):qavtan napisał(a):I tutaj przydałby się Funkcjonariusz Rowerowy przy Prezydencie Miasta, który by mógł służbowo zainteresować się tematem i przyprowadzić tych ludzi do porządku.
Nie rozśmieszaj mnie. Nawet jakby chciał to i tak niewiele (czytaj: nic) by mógł.
w Polsce funkcjonuje w tej chwili 3 oficerów rowerowych: we Wrocławiu, Tczewie i Gdańsku.
miałem okazję poznać i posłuchać Daniela Chojnackiego, młody chłopak, który jest oficerem we wrocławskim Ratuszu, widziałem jego dokonania w terenie i na prezentacji oraz plany na przyszłość i mogę spokojnie stwierdzić - ten gość jest wielki, bo zmienia w ogromnym stopniu Wrocław w przyjazne rowerzystom miasto. Przejrzyjcie net, jest sporo na temat jego dokonań, np tu:
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,9779 ... erowy.html
Otóż oficer może bardzo dużo, o ile będzie to osoba charyzmatyczna i merytorycznie przygotowana do swojej pracy.
Za kilka miesięcy, m.in. dzięki nam, wejdą w Lublinie w życie Standardy rowerowe, stworzone przez ludzi z sieci "Miasta dla rowerów", co pozwoli w końcu na budowanie dobrych dróg dla rowerzystów, będzie Zespół zadaniowy, który będzie pilnował projektów inwestycyjnych tak, by uwzględniały dobre drogi dla rowerzystów, spełniające nasze oczekiwania. Potrzebujemy jeszcze oficera rowerowego. Kto chętny?
Nie zmienimy Lublina w rowerowy Lublin jeśli nie będziemy mieli wymiernego wpływu na podejmowanie decyzji w Ratuszu w NASZYCH sprawach. Potrzebni są kompetentni urzędnicy, którzy znają europejskie standardy rowerowe i potrafią do nich przekonywać innych. Takich urzędników w tej chwili nie mamy. Albo ich tego nauczymy (nikt za nas raczej tego nie zrobi), albo zmusimy by sami się nauczyli, albo ściągniemy do siebie ludzi takich jak wrocławski oficer.
Tak jak powiedział dr Kopta z "Miasta dla rowerów" na wtorkowych warsztatach - nie oczekujmy, ze ktoś te drogi rowerowe w Lublinie zrobi za nas, jeśli sami, lokalni rowerzyści nie będziemy powiększać swojej wiedzy, doceniać roli jaką powinniśmy w swoich sprawach odgrywać w Ratuszu to do tego czasu Lublin nie będzie miastem przyjaznym rowerzystom.
Dlatego proponuję bysmy działali wspólnie na rzecz wspólnego dobra,bo podzieleni - zawsze przegramy.
do zobaczenia na Masie za moment!