Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
jazda długodystansowa - problemy zdrowotne?
#1
Hej przymierzam się do 500 km, ale słyszałem od jednego z uczestników zeszłorocznego maratonu że ma problemy do tej pory z drętwiejącymi palcami u rąk. Czy ktoś miał jeszcze jakieś problemy zdrowotne? Może macie jakieś porady jak ewentualnie przejechać taki dystans nie narażając zdrowia?
"Abstynencja jest dobra, ale powinna być praktykowana z umiarem"
Odpowiedz
#2
szymek_sq napisał(a):Może macie jakieś porady jak ewentualnie przejechać taki dystans nie narażając zdrowia?
ja znam dość dobry i gwarantujący dużą szansę powodzenia sposób: jechać samochodem Wink

Ja po maratonie też miałem problem z jednym palcem u ręki, ale znalazłem w domu taką piłeczkę z kolcami i wykorzystałem ją do 'rehabilitacji'. Przeszło mi po kilku dniach.
W kwestii profilaktyki to nie wiem, miałem chwyty ergon (swego czasu zachwalane, ale pewnie to tylko marketing), próbowałem różnych sposobów na trzymanie kierownicy, zmieniałem co jakiś czas ułożenie rąk itd. Mimo to i tak i tak miałem mrowienie w paluchach. Może to też kwestia amortyzatora oraz opon... (jechałem na slickach 1.5 napompowanych na kamyczek :mrgreenSmile. Ewentualnie lemondka, mogła by pomoc, bo daje dodatkowych chwyt, który nie obciąża dłoni.
"Pain is temporary. It may last a minute, or an hour, or a day, or a year, but eventually it will subside and something else will take its place. If I quit, however, it lasts forever." - L. Armstrong
Odpowiedz
#3
szymek_sq napisał(a):Czy ktoś miał jeszcze jakieś problemy zdrowotne? Może macie jakieś porady jak ewentualnie przejechać taki dystans nie narażając zdrowia?

Ja osobiście tego nie doświadczyłem, ale pewien kolega z którym jechałem wicklow200.ie miał problem z... najważniejszym męskim interesem ;-) Konkretnie brak czucia przez 2 doby. Najadł się strachu, i to zdrowo ;-)

Ja ze swoich doświadczeń polecam:
- lemondkę
- sudokrem
- coś co zabezpiecza przed przed zalewaniem oczu przez pot (jeśli nosisz soczewki) - oj kiedyś wracałem kilka dych 'na jednym oku' - masakra :-(

Pozdrower,
Janek
Odpowiedz
#4
Jedynym problemem był konflikt na linii siodełko-tyłek. Na wyjeździe z chełma to z bodajże kreciczkiem dłuższy czas celowaliśmy w siodełka zanim zajęliśmy bezbolesne pozycje :-P A tak poza tym to nołproblemo Smile
Szymek, tak naprawdę to nie dowiesz się czy u Ciebie nie będzie jakiś dodatkowych efektów póki się nie przekonasz...
holden napisał(a):ja znam dość dobry i gwarantujący dużą szansę powodzenia sposób: jechać samochodem Wink
Ja tam zawsze po dłuższej jeździe chodzę do tyłu i kolędy śpiewam :-P
Odpowiedz
#5
Mi tez czasem drętwieją palce, wtedy trzeba je trochę pozaciskać i najczęściej przechodzi Smile
ju79 napisał(a):miał problem z... najważniejszym męskim interesem
Hehe miałem to kiedyś tylko całe szczęście ze po godzinie przeszło. Ale strachu się najadłem...
Jak bym jechał teraz to bym tez jakieś cieplejsze spodnie nałożył bo można sobie przewiać stawy. Trzeba się pilnować żeby w nocy nie zasnąć, następnym razem do bym śpiewniki brał :-D
Odpowiedz
#6
Ja jechałem na kolarce z oponami naładowanymi na kamień. Dodam też, ze byłem świeżo po kontuzji nadgarstka Sad na jakimś 120km? jechaliśmy prze dłuższy czas po prostu rozwaloną drogą dzięki czemu ponownie rozwaliłem sobie nadgarstek. Smarowałem go Ketonalem czy innym żelem przeciwbólowym ale mało pomagało. Ból części ciała którą opierasz ciężar przez większa część maratonu skutecznie wybija Cię z rytmu.
Poza tym bardzo poważnie i profesjonalnie należy ustawić sobie siodełko Smile) (wysokość, odległość od kierownicy i nachylenie)

A tyle razy prosiłem! Nie jedźcie tak szybko Sad
Wszystkich nas w końcu wytępi forumowe gestapo...
Odpowiedz
#7
Ja miałam takie dziwne odrętwienie łopatki przez jakieś dwa tygodnie po 400. No i kolana. I tylko kolan będę się bała jeśli zdecyduję się w tym roku pojechać na 500km. Tylko jak ten problem zminimalizować?
Drink coffee! Do stupid things faster, with more energy!
Odpowiedz
#8
Właśnie! Kolana!
Mnie generalnie kolana bolą podczas jazdy, czasem mniej czasem więcej. Podczas maratonu zachowywały sie bardzo dobrze i nie miałem problemu.
Problem zaczął się w niedzielę kilka godzin po maratonie. Kolana zaczęły mnie boleć jakby ktoś mi rozrywał nogi! Ból nie do zniesienia! posmarowałem czym mogłem i rano czułem sie jak nowo narodzony Smile

A Sylwia to cisnęła że huhu! Najbardziej na odcinku przed Chełmem- razem ze mną Tongue Była z nas najlepsza, a teraz na dodatek struga wariata, ze niby kolana bolały Wink Strach się bać jak na 500 pojedzie!
Wszystkich nas w końcu wytępi forumowe gestapo...
Odpowiedz
#9
Napiszę z grubsza najważniejsze punkty, żeby się nie rozpisywać na kilka stron:

1. Psychika przede wszystkim. Jeśli jedziesz długi dystans i nie masz z tego jakiejkolwiek przyjemności (podczas jazdy np. przez rozmowę z innymi, z oglądania widoków, z jarania się faktem, że ktoś tym się jara), wizji: sukcesu, który będzie na końcu, medali, wiwatów, wywiadów, napalonych kobiet itp. to nie ma sensu jechać. Najlepiej jak jazda sama w sobie jest przyjemnością, a te dodatkowe rzeczy są dodatkową motywacją.

2. Zmienianie pozycji. Nie można 24h przejechać w takiej samej pozycji. To jest nienaturalne i tego nie oszukasz. Trzeba sobie urozmaicać życie, bo rutyna męczy i zabija. Zmieniać trzeba nie jak boli tylko zanim zacznie boleć. Zapobiegać a nie leczyć. Kolarz, którego coś boli, to najczęściej kolarz wk... (patrz punkt 1).

3. Wkładka w spodenkach i siodełko. Jechałem jeden 24h maraton (700/24 w Puławach) we wkładce z niebieskiego sklepu za 27 zł i przebiegu grubo powyżej 5kkm. Nawet jakby nie padał deszcz przez połowę trasy to i tak bym miał tak poobcierany tyłek, że nie mogłem normalnie się poruszać przez tydzień. Ale nauczony tym wydarzeniem kupiłem spodenki biemme, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Polecam zwłaszcza spodenki na szelkach, bo lepiej przylegają do tyłka. Dobre spodenki i strój to podstawa komfortu fizycznego, ale przede wszystkim psychicznego (patrz punkt 1).

4. Sprawny sprzęt. Jeśli ktoś chcę jechać tak długi dystans na złomie, który się sypie to ok. Może się później tytułować hardkorem, a może być też uznany za idiotę, kwestia perspektywy. Ale tutaj lepiej sobie nie utrudniać i przygotować sprzęt tak, żeby nie zawiódł w niczym. Głupia skrzypiąca śrubka od pedała, scentrowane koło, stukający suport czy cokolwiek innego może nieźle wk... podczas tych 24h nie tylko właściciela owego roweru, ale także pozostałych maratończyków. Przez taką głupią rzecz, od razu leci psycha (patrz punkt 1).

5. Warunki atmosferyczne. Tego się nie przeskoczy. Trzeba się nastawić na to, że będą beznadziejne, jeśli decydujemy się na taki maraton w nadziei, że uda się przejechać suchym i w ciepełku to przy gorszej pogodzie może nastąpić załamanie (patrz punkt 1).

6. Umiejętność przezwyciężania przeciwności losu (zmęczenie, ból, problemy ze sprzętem, pogoda, konieczność gonienia czasu lub grupy np. po postoju na potrzeby fizjologiczne). Jeśli umiemy i chcemy sobie radzić z tymi wszystkimi rzeczami to znaczy, że mamy silną psychikę (patrz punkt 1) jest to wyzwanie dla nas.

7. Bagaż. W tym przypadku chodzi głównie o to, co mamy w wozie technicznym. Najlepiej spakować tylko to, co jest potrzebne i zrobić to rozsądnie. A rozsądnie czyli tak, żeby nie wyciągać za każdym razem wszystkiego z dna plecaka i nie grzebać w nim ciągle. Trzeba wiedzieć kiedy co się przyda i tak to poukładać, żeby było wiadomo gdzie to jest. Jeśli nie wiemy gdzie coś mamy schowane i już od dłuższej chwili nie możemy tego znaleźć a grupa już chce/musi ruszać to działa to źle na naszą i grupy psychikę (patrz punkt 1).

8. Technika jazdy. Jeśli ktoś chce ugniatać 70rpm to nie jest to dla niego maraton. Zakwasi się szybko, zniszczy kolana i nawet jak ukończy to będzie to jego ostatni taki maraton w życiu i niestety pamiętany do końca życia (z powodu nieuleczalnej choroby).

9. Kontrolowanie organizmu. Nie można szarżować i myśleć "jest połowa trasy, czuję się świetnie, więc pokozaczę". Kryzys może przyjść w każdym momencie. Należy kontrolować swój organizm, słuchać go i reagować na jego potrzeby. Regularne picie i jedzenie to podstawa. Należy to robić zanim poczuje się głód i pragnienie. Od czasu, kiedy organizm zakomunikuje, że jest słaby do czasu kiedy coś zjemy i się napijemy i w końcu do czasu kiedy organizm przetworzy energię minie już zbyt dużo i kryzys gotowy. A kryzys organizmu to początek kryzysu psychicznego (patrz punkt 1).

10. Przygotowanie kondycyjne. Ten punkt piszę na końcu, bo wielu je posiada na tyle dobre, że jest w stanie przejechać 24h maraton. Jest ono chyba najmniej ważne z tych wszystkich rzeczy, które wymieniłem ale mimo to jest bardzo ważne. Jeśli ktoś jeździ tylko nad Zalew i z powrotem to lepiej niech się nie wybiera na taki maraton. Jeśli ktoś w miarę często robi kilkugodzinne, albo wręcz całodniowe wycieczki (podkreślam wycieczki, a nie treningi czy tego typu maratony) i je spokojnie wytrzymuje to jestem prawie pewien, że jest w stanie poradzić sobie z takim maratonem. Ale sama kondycja to nie wszystko. Bez silnej psychiki jest ona użyteczna tylko do pierwszego kryzysu. Później decyduje psychika (patrz punkt 1, także w przypadku gdy wiemy, że kondycja jest słaba punkt 1 ma zastosowanie, ale sądzę, że przeciętna kondycja+mocna psychika > dobra kondycja+słaba psychika).

pOZBig Grinrower
Grzesiek
GrzegorzMazur.pl
Go hard or die hard!
Odpowiedz
#10
praca dla zdrowia to nie więcej niż 4 godz. lekkiej / dzień

rower dla zdrowia to kilkanaście kilometrów / dzień
a więcej, to różnie

małe ilości stymulują np. aktywność układu rozrodczego
większe zastępują jego aktywność
a b. duże wyczerpują jego możliwości
:lol:
Biała Dama, pilotka, Błękitny Peugeot, czerwony składak
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości