Mi udało się - jakimś cudem - zdążyć.
Na placu spotkałem Artura i Krzysia - Samotnego Jeźdźca.
Nie dziwię się, że koledzy zrezygnowali ze wspólnej jazdy przed Garbowem, bo wyjazd był zaplanowany z bardzo dużym zapasem czasowym. Dla przykładu: ok. 11.00 mieliśmy postój jakieś 3 km przed Garbowem, a punkt programu, na który jechaliśmy, miał się rozpocząć o 13.00.
Na szczęście droga powrotna była już przyjemniejsza. Przewodnicy chyba świadomie podzielili grupę na szybszych i mniej szybkich. Dwa razy czekaliśmy na zostających w tyle, ale od Piotrawinu już na nich nie czekaliśmy. Średnia z całego wyjazdu w okolicach 20.
Welocyped z tego, co zauważyłem dysponuje dużym zapleczem sponsorskim i z tego tytułu dostałem reklamówkę z upominkami.
Głównym punktem programu był koncert organowy i zapoznanie z historią Garbowa i okolic, ale miałem wrażenie, że był zorganizowany specjalnie dla nas, bo poza przedstawicielem władz, nie było mieszkańców.
Grupą dowodzą zapaleńcy rowerowi z historią i za sam ten fakt ich podziwiam.