Noc noc i po nocy jak mawiał klasyk. Muszę powiedzieć, że bardzo fajnie było, trochę rowerowania, trochę historii (poprzekręcanej też
), aura też zróżnicowana i niezdecydowana, troszkę bez deszczu, później troszkę deszczu, później ulewa i do tego gratis efekty dźwiękowe, no i oczywiście błysk fleszy... to tygryski lubią najbardziej, dzięki temu każdy z nas, przemoczonych maniaków mógł się poczuć przez chwile jak gwiazda
...
Inicjatywa zaiste szczytna, warta powtórek. Doświadczenie z czasem przychodzi a przemawianie do większej liczby osób jest nawet przyjemne (hmm politycy już to niestety wiedzą). No i dzięki temu wiem że w Lublinie jest pomnik Matki Sybiraczki ...
Wielkie gratulacje dla organizatorów, dla uczestników też bo sytuacja wymagała wytrwałości ... aczkolwiek powiem, że pierwsze koty za płoty a raczej pierwsze krople za kołnierz ... później było mi już wszystko jedno
Oby do następnego razu