Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jazda po chodniku/ulicy - za i przeciw
#11
maYkel napisał(a):Jeśli nie umiesz jeździć to już twój problem
truskafka, nie chce ryzykować i to jest jej prawo. Nie ma to nic wspólnego z umiejętnościami. Ja też nie jestem kurierem, ale też nie używam roweru tylko dla przyjemności. Stosując się do tego typu rozumowania, jak twoje, mógłbym stwierdzić, że każdy, kto nie jest w stanie pokonać minimum piećdziesięciu kilometrów w deszczu, błocie, jadąc głównie leśnymi i polnymi drogami przypominajcymi bagno, nie potrafi jeździć. Ale nie rzucę takim stwierdzeniem, bo nie mam problemu z rozumieniem, że ktoś nie czuje się na siłach, nie ma po prostu ochoty albo nie chce ryzykować.
W godzinach szczytu sam uciekam na chodnik, jeśli mam możliwość. Ale być może po prostu nie potrafię jeździć... :-(
Odpowiedz
#12
hehe zdecydowanie lepiej czuję się w lesie i błocie niż w mieście Tongue ... i 50 km to tez nie jest problem ...
pozdro dla wszystkich "nie umiejących jeździć" ... to tyle mojego w tym temacie
STRAVA
Uczłowieczanie poprzez rowerowanie!
Odpowiedz
#13
truskafka -> Czyli wychodzi na to, że wypowiadasz się o rzeczach o których masz mgliste pojęcie. Nie zamierzam się tu licytować, bo nie o to chodzi, ale poruszam się codziennie wyłącznie po ulicach od lat we wszystkich warunkach pogodowych i uważam że 90% niebezpiecznych sytuacji dla rowerów na ulicy stwarzają sobie sami rowerzyści. Czy to przez nieumiejętność opanowania roweru, czy przez nieprzewidywalne przez innych uczestników manewry, brak oświetlenia, etc. Widziałem to mnóstwo razy.

Zatem nie trafiają do mnie tłumaczenia się z jazdy po chodniku, jakoby jazda ulicą równała się natychmiastowej śmierci. Tym bardziej, że gdy zdarza mi się poruszać piechotą to nagle okazuje się, że ci biedni rowerzyści co panicznie boją się jazdy ulicą nagle nabierają odwagi i nie mają żadnych lęków przed mijaniem pieszych o centymetry jadąc 30 km/h.

BTW: Widzę was zabolał komentarz o nieumiejętności jazdy, czyżby "uderz w stół..."? ;-) Oczywiście chodziło mi o umiejętność poruszania się po mieście czy w ruchu w ogóle.
Odpowiedz
#14
Ja jeżdżę po ulicach, ścieżkach, chodnikach i po pasach dla pieszych. Jeśli jest duża ulica i duży ruch to przeprowadzam (żeby wymusić na kierowcach możliwość przekroczenia ulicy) ale tak to przejeżdżam bo nie wiem czemu miało by być bezpieczniej gdybym przechodził.
A po chodnikach jeżdżę bo tak szybciej. Jeśli ścieżkę mam po drugiej stronie (tak jak na Męczenników Majdanka pod górę od wiaduktu) to się do niej nie fatyguję, bo bardziej niebezpieczne jest skręcić w lewo na kilkaset metrów ścieżki niż pojechać normalnie ulicą.
Poza takimi przypadkami staram się używać ścieżek. Jakoś różnic w oporach (o czym było w prezentacji) nie czuję. Zresztą nie słyszałem żeby ktoś poza sztywnymi wąskooponiastymi narzekał na ścieżki z kostki. Chociaż rozumiem ich narzekania. Mimo wszystko osobiście wolę takie rozwiązanie bo szybciej woda wsiąka i nie ma kałuż.
Jeśli chodzi o ulice to uważam że są niebezpieczne. Większe zagrożenie stanowią samochodziarze dla rowerzystów niż rowerzyści dla pieszych. Poza tym w Świdniku dojazd ulicą zajmował by m 2 razy dłużej niż chodnikiem.

Co do jeżdżenia w zimie... Uwierz mi jeździłem przy -15 i nie należało to do przyjemnym gdy po 5 minutach przestawałem czuć ręce (w podwójnych rękawicach) a po 20 minutach przestawałem czuć nogi. Wole sobie odpuścić i nie chorować.
Jeżdżę w zimie ale jak mówili mi ludzie którzy jeżdżą sporo dłużej niż ja... Jeździ się do -7. Poniżej szkoda zdrowia. No i jak mówię ja jestem cały mokry po jeżdżeniu więc jeśli nie mam możliwości wzięcia prysznica to się zastanawiam czy jest sens.
Odpowiedz
#15
maYkel napisał(a):Czyli wychodzi na to, że wypowiadasz się o rzeczach o których masz mgliste pojęcie

pisząc ze lepiej czuję się w terenie nie oznacza, że nie jeżdżę po mieście, licytacja na poglądy mnie nie interesuje, każdy ma swoje racje i doświadczenia, lubisz śmigać ulicami to powodzenia, ja nie lubię
STRAVA
Uczłowieczanie poprzez rowerowanie!
Odpowiedz
#16
truskafka napisał(a):licytacja na poglądy mnie nie interesuje
Confusedhock:

Wytłumacz mi zatem w jakim celu wygłaszasz swoje nieco prowokacyjne poglądy na forum dyskusyjnym? Może ja jakiś głupi jestem ale wydawało mi się, że na forum dyskusyjnym z definicji się dyskutuje, a do dyskusji konieczna jest różnica poglądów...
Odpowiedz
#17
Ja kiedyś, dawno, dawno temu nie używałem chodników do jazdy rowerem, bo wydawało mi się to oczywiste, że pojazdem jeździ się ulicą. Do czasu kiedy miałem kolizję. Kolizja nie była wynikiem braku moich zdolności jazdy na rowerze, choć nie uważam się za magika rowerowego, ale z winy kierowcy samochodu.
Od tamtej pory, jeśli droga jest b. ruchliwa, a jest możliwość jazdy chodnikiem, wybieram to drugie. Jakiś uraz pozostał do dziś dnia. Nie jest to jak widać wrodzona niechęć tylko uwarunkowanie zdarzeniem. Może i niektórzy też tak mają i nie ma tu się czemu dziwić.
Odpowiedz
#18
maYkel napisał(a):uważam że 90% niebezpiecznych sytuacji dla rowerów na ulicy stwarzają sobie sami rowerzyści

Czyli, jeśli dobrze zrozumiałem, to moja wina, że samochody na ulicy zbyt często wyprzedzają mnie na zapałkę? Albo wciskają się tuż przede mnie z bocznych uliczek (raczej rzadko ale jednak)? Na chodniku nie mam z pieszymi problemu ani oni ze mną, nie jeżdżę też po nim trzydziestką. Paradoksalnie z pieszymi mam zgrzyty praktycznie tylko na ścieżkach rowerowych.

Kuba napisał(a):Jeździ się do -7
No tu się nie zgodzę, ale też nie ma co się tyle co licytować, że raczej jest to kwestia progu wytrzymałości, może adaptacji, danego organizmu. Ja daję radę i przy dużo niższych temperaturach, ale z kolei mam problem w upały. Czasem spory.
Odpowiedz
#19
A ja bym skończył dyskusję w tym temacie i założył nowy o tytule "Czy jazda rowerem po ulicy w Lublinie jest niebezpieczna??"
Z chęcią wyrażę swoją opinię dlaczego jeżdżę po chodniku i nie zsiadam z roweru na przejściu dla pieszych oraz dlaczego uważam kierowców samochodów za niebezpiecznych.
Odpowiedz
#20
mamut77 napisał(a):Czyli, jeśli dobrze zrozumiałem, to moja wina, że samochody na ulicy zbyt często wyprzedzają mnie na zapałkę?

Bardzo źle zrozumiałeś. :mrgreen:
Napisałem wyraźnie że 90%. Sam z moich 3 kolizji, 2 miałem z winy blachosmrodziarzy. Ale wciąż uważam, że większość sytuacji można uniknąć:

1. Myśląc za innych.
2. Dostosowując prędkość do warunków.
3. Patrząc i przewidując 100 m do przodu.

To wszystko się nazywa zasadą ograniczonego zaufania i każdy zawodowy kierowca powie ci że to najważniejsza zasada na drodze. I twierdzę, że sytuacje rowerzystów w mieście się demonizuje. Paradoksalnie, ci którzy mają obawy przed jazdą po ulicach powodują swoim brakiem konsekwencji w manewrach najwięcej niebezpiecznych sytuacji, niestety niebezpiecznych głównie dla siebie. Moją radą byłoby poczuć się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu i tak też się poruszać. Wtedy inni również będą cię tak traktować (zostawiam margines dla odsetku psycholi którzy i tak mają wszystko w poważaniu jeżdżąc np. stówę w zabudowanym).

Kuba napisał(a):Jeździ się do -7
Znowu. Powiedz to kurierom. :lol:
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości