Impreza od strony organizacyjnej również mnie nie zachwyciła. Przede wszystkim organizatorów przerosła liczba uczestników, co potem przełożyło się na długie kolejki do biura zawodów, opóźniony start i braki w bufetach.
Bufety - nie wiem jak wyglądały te na trasie, bo nie zwróciłem na nie uwagi, ale ten ma mecie wypadł bardzo słabo. Szczególnie "ciepły posiłek" w postaci zimnego makaronu posypanego serem.. Był nawet problem, żeby dostać coś do picia innego niż sok pomidorowy.
Jeśli chodzi o samą trasę, to uważam, że była całkiem ciekawa jak na możliwości terenowe Mazowsza. Trochę piachu, kilka kałuż, nawet kilka pagórków, na które część towarzystwa musiała wprowadzać rowery. Właściwie jedynym problemem na trasie byli zawodnicy, a raczej ich hordy
. Start z ostatniego sektora był długą drogą przez niekończące się omijanie zawodników z dystansu FIT, ciągłe zatory (szczególnie przy kałużach).
Ogólnie jestem zadowolony. To był mój czwarty start w życiu i chyba najlepszy, choć niedosyt pozostał, że można było pojechać szybciej.
W kwestii wyników uważam, że należy pokreślić nasz występ drużynowy - wypadliśmy naprawdę bardzo dobrze, ba, lepiej niż inny bardzo znany team z Lublina z literką "M" w nazwie
Mam nadzieję, że tym, którzy pojechali pierwszy raz na maraton, mimo braków organizacyjnych, klimat takich imprez spodobał się i będziemy spotykać się razem na ŚLR począwszy od 17 kwietnia. Dzięki za wspólny wyjazd, razem zawsze raźniej.