Jechane było trochę na spontana (bo i koledze mapka się wziąc nie chciała a i reszta nie w stu procentach znała trasę ;-) ).
U mnie niespełna 120km (o średnią proszę nie pytac, za to naleśniki w Kazimierzu jak zawsze pyyszne).
Sporo fajnych wąwozików, gdzie mi tak zastawem telepało, że pompka wyskoczyła z obejmy i została w podkazimierskich okolicach na stałe :-P Ja nie wiem co to będzie za tydzień na skandii
hock:
Koleżanki i koledzy, pojawiła się na tym forum kolejna kobieta ze sporym sercem do jazdy 8-)
Dzięki wszystkim, było super. Majkel nie mamy traka bo nie mamy dżipiesa :-(