Cieszę się, że mogłem poznać kolejny cykl maratonów, czyli Maratony Kresowe
Poniżej kilka słów o tym całym wydarzeniu
Na starcie z ekipy Rowerowego Lublina stanęli oprócz mnie Patrycja, Peke, Marcinb, Gello i Aga84 jako jedyna reprezentująca team na dystansie 28km. Pojawił się także Branio z rodzinką (nie wiem czy ktoś startował). Z zaprzyjaźnionej Chełmskiej Grupy Rowerowej startował 73Wojtek z Żoną, a także Wewi (Wiesiek) i kilku ich znajomych. Poza tym byli też kilka osób z MayDaya i chłopaki z Puław (CST i LKKG).
Po rejestracji, i wszystkich innych czynnościach przedmaratonowych wyruszyliśmy na rozgrzewkę na pierwsze kilometry trasy. I po przejechaniu bardzo krótkiego rozjazdu się przestraszyłem, że będzie straszny ścisk po starcie i może być niebezpiecznie.
Kilka minut po 11 wystartował dystans 57km
Podobno jechało go ok 70 osób. Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. Ruszyliśmy spokojnie. Wydawało mi się nawet, że za spokojnie, ale rozentuzjazmowany objąłem prowadzenie i pierwszy, dosyć trudny podjazd prowadziłem i tak wjechaliśmy do lasu. Po kilku minutach jechałem już drugi, a bardzo niepozornie wyglądający chłopak, który mnie wyprzedził okazał się późniejszym zwycięzcą. Chwilę później wyprzedził mnie Marasko i jeszcze chyba dwóch zawodników z Puław. Ostatecznie większość pierwszej pętli przejechałem w okolicach 10 miejsca a na drugą wjechałem dwunasty.
Niestety przez ponad połowę maratonu musiałem bardzo uważać na skurcze, bo czułem, że niewiele brakuje żeby się zaczęły. Druga pętla poszła mi bardzo słabo. Nogi z kilometra na kilometr coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa. 6km przed metą niestety dopadły mnie potworne skurcze i straciłem przez nie kilka minut. Na szczęście tylko jeden zawodnik skorzystał z mojej niedyspozycji i wyprzedził mnie w tym czasie. Na metę wjechałem 15 z czasem 2:43:38.
Kilka minut za mną na metę wjechał 73Wojtek a później Marcinb. Gello1 niestety złapał gumę, więc na niego musieliśmy poczekać dłużej. Z dobrym czasem na metę wjechała Patrycja. Za nią m.in był Wiesiek, który długo jechał razem z Pat.
Pomimo, ze nie zaginałem się jakoś strasznie (chyba nie miałem na to siły
) to po maratonie byłem strasznie zmęczony. Do tego brak cienia nie pomagał się zregenerować. A dziś naprawdę było bardzo gorąco. Ja akurat lubię się ścigać w takiej pogodzie, ale na pewno wielu zawodnikom dała ona mocno w kość.
Teraz kilka słów o organizacji maratonu:
Trasa wyglądała na bardzo niepozorną, ale jednak można się było porządnie zmęczyć. Każdy, nawet mały podjazd bardzo bolał
Ale to akurat pewnie głównie przez brak wytrenowania. Bo ścigałem się na trudniejszych trasach, ale dziś wcale mniej się nie zmęczyłem. Trasa ciekawa i przez piachy dosyć trudna technicznie. Było kilka ciężkich podjazdów (głównie po asfalcie) i wiele szybkich zjazdów (mam wrażenie, że tym razem to na nich nadrabiałem). Fajnie, że było dużo odcinków leśnych, momentami można się było poczuć prawie jak w Dąbrowie i Starym Gaju
Największym mankamentem były bufety. Obsługa spoko, były banany, batony (czekoladowe to spore przegięcie) i woda. Nie było niestety izotoników, co uważam za największy i bardzo poważny mankament tego maratonu. Warto jeszcze dodać, że woda na bufetach była gazowana ;/ (nie wiem czy tylko, ale mi akurat takiej nalali i byłem z tego powodu bardzo niezadowolony).
Posiłek regeneracyjny po maratonie bardzo fajny i wydawany w bardzo przyjaznej atmosferze
Jako, że wyjątkowo nie miałem apetytu po maratonie to zjadłem tylko trochę bananów i mandarynek. Widziałem, że makaron wyglądał bardzo dobrze, była też kiełbasa. Oprócz tego jogurty woda i niestety gazowane napoje. Tuż przed wyruszeniem skosztowałem z Pat bigosu. Pierwsza klasa. Do tego zostałem poczęstowany lokalnym piwem, które właśnie kończę pić
Z pryszniców nie korzystaliśmy, podobno jakieś były, to także duży plus. Nie było myjek dla rowerów, ale udało się zagadać ze strażakami i nasza ekipa rowery umyła
Biuro zawodów działało profesjonalnie. Dzięki wielkie dla Łukasza, który włożył w ten maraton bardzo dużo pracy i trzeba przyznać, że całość wyszła naprawdę fajnie i klimatycznie. Cieszę się, że wziąłem udział w tych zawodach
Po umyciu rowerów poszliśmy na dekorację. I tutaj wielkie gratualacje dla Patrycji, która pokonała wszystkie dziewczyny i przywiozła do Lublina pokaźny puchar za pierwsze miejsce
Tutaj także miał miejsce mały zgrzyt, gdyż organizatorzy zapomnieli o dekoracji kobiet i na sam koniec dzięki upomnieniu zawodników podliczyli klasyfikację i rozdali nagrody
Chłopaki z Puław też wyrwali kilka nagród
Gratulacje dla Marasko, który pocisnął kategorię Elita, a w open był drugi
Podsumowując: Ten sezon był dla mnie zupełnie stracony, jednak pod koniec udało się pojechać w XC na Globusie i na Maratonie w Chełmie
Jestem bardzo zadowolony, że wybrałem się na tę imprezę. Bolało piekielnie, wyścig obnażył wszystkie moje braki, wyszedł brak treningów. Mimo to była to bardzo fajnie spędzona niedziela. Dobrze było znowu być częścią wielkiego rowerowego święta jakim są maratony. Jak w tej reklamie: Wrażenia bezcenne, za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard
pOZ
rower
Grzesiek