Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
15-18.09 - Lubelskie Harce w siodełku
#1
http://www.bikemap.net/route/1207105 taka trasa jest planowana na 4 dni jazdy.


Termin obecnie na 95%:

15-18.09 - Dystans dzienny mały wolna jazda integracja, sporo gadania jazdy obok siebie... Jak ktoś może urwać 2 dni wolne przed weekendem zapraszamy serdecznie. Oczywiście zapraszamy wszystkich do dołaczenia po trasie w razie gdyby nie mogli ruszyć z nami równoBig Grin

Dodatkowo interesuje mnie nocleg, być może w okolicach jakie odwiedzimy mieszka ktoś z was i ma jakieś miejsce na namioty lub może użyczyć podłogi w mieszkaniu.

Obecnie wyjazd ma być oblegany przez 4 osoby.
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz
#2
Trasa z Zamościa do Kraśniczyna to moje rejony. Jest sporo mega podjazdów i zjazdów i jeden z MEGA na trasie Kraśniczyn Chełmiec :mrgreen: :mrgreen:

o taki:

[Obrazek: 6309558.jpg]

[Obrazek: grkachelmiecka.jpg]
Odpowiedz
#3
Bardzo fajny pomysł i kuszący, ale jak zwykle jest mała przeszkoda. 17 września wybieram się na Skandię do Białegostoku. Ale zawsze jeden odcinek można wspólnie przejechać Smile dla rozruszania mięśni. A czym planujesz dostać się pod Dęblin?
Jakub.P
Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu. Nawet najgorszy kolarz jest wybitnym sportowcem. - Marco Pantani
Odpowiedz
#4
Pod Deblin docieramy Kolejami MazowieckimiBig Grin
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz
#5
Wyjazd w Lubelskie rejony męczył mnie od wielu lat. Nie było większych okazji na postawienie tam wyprawy, czy nawet mniejszej wyprawki. W tym roku a.d. 2011 zmianie zaczęła ulegać jednak ta sytuacja. Najpierw wiosną zdobycie Lublina na „raz” a teraz wyprawka jesienna właśnie w te rejony.


Zaczęliśmy z Dęblina, gdzie docieramy przy użyciu Kolei Mazowieckich.
[Obrazek: IMAG0003.JPG]
Radek i Kasia ruszyli dwa dni wcześniej z Warszawy. Kuba dojechał do nich w środę a my dołączamy w czwartek. Nie było jednak łatwo z odnalezieniem się na miejscu. W końcu umawiamy się w Bobrownikach i tam po wielu telefonach i ustaleniach udaje się spotkać. Pierwszy na miejsce dociera Kuba. Radek i Kasia zostają z tyłu a po 15 minutach dojeżdżają Radek i Kasia.
[Obrazek: IMAG0034.JPG]
Robimy wspólne zakupy w sklepie. Klimat typowo lubelski, przypominają mi się czasy dzieciństwa kiedy to jeździłem do dziadków i jeździł sklep obwoźny czy momenty, gdy babcia mnie zabierała do GS-owskiego sklepiku na wsi.

Przede mną w Bobrownikach w sklepie stoi staruszka w niebieskiej charakterystycznej podomce i bamboszach jakiś, która przyszła do sklepu przez ulicę (pewnie mieszka dom dalej). Kupuje „pół kila” tego, pół kila tamtego. Jest ze sprzedawczynią na „ty”, na „kochanieńka” i na „córuś moja ty kochana”. Na końcu prawie jak za moich czasów, babcia w podomce kupuje landrynki miętowe. Wreszcie i mi udaje się zrobić zakupy.
[Obrazek: SDC13992.JPG]
Jedziemy na Puławy. W oczy rzuca się cała masa drewnianych domów, które pamiętam z dzieciństwa.
[Obrazek: IMAG0042.JPG]

Dziadkowie do dziś mieszkają w takim „drewnianym klocku”. Piękny klimat mają te chałupinki. Część z nich nieco już podupadła, ale większość ma już nowe tynki i nawet plastikowe okna i przetrwa jeszcze nie jeden rok.
[Obrazek: IMAG0048.JPG]
Na trasie do Puław Kasia i Radek zostają nieco z tyłu. Jedziemy w miare przystępnie 20km/h, jednak za nic nie możemy się zgrać prędkością. Kasia chyba ma jakąś kontuzję i kondycyjnie odstaje od nas. Przez park w Puławach, przejeżdżamy wspólnie. Podziwiamy więkli obszar parkowy.
[Obrazek: IMAG0049.JPG]
Do Kazimierza ruszamy razem, jednak Dwójka zostaje w tyle. Jedziemy wolniej, jednak nie daje to efektów. Robimy postój, ale ich nie widać. Czekamy czekamy aż wreszcie przed samym Kazimierzem Dolnym przy sklepie dojeżdżają do nas.

Proszę o wodę z kranu zdziwiona sprzedawczynię i kupujemy coś do makaronu. Planujemy, że jeszcze rpzed Kazimierzem ugotujemy sobie. Radek i Kasia nie decydują się jednak zatrzymać z nami i jadą do miasta na pizzę.
[Obrazek: IMAG0054.JPG]
Po około 30-40 minutach nad Wisłą, najedzeni przepysznym makaronem ugotowanym przez Kubę, spotykamy Kasię i Radka wracających z miasta. Pedał skrzypiący od początku w Radka rowerze w końcu postanawia odpaść. Rozłączamy za obopólną zgodą. Nasza trójka rusza na zwiedzanie Kazimierza a Kasia i Radek jadą do Puław szukać sklepu rowerowego zdolnego naprawić awarię.
[Obrazek: SDC13999.JPG]
Kilka zdjęć na rynku i próba podjazdu na Górę Trzech Krzyży.

[Obrazek: SDC14000.JPG]
Podjazd prawie się udał, ale końcówka po 30stopniowej ściance lessowej sprawiła, że ledwo dało rade rowery wprowadzić na szczyt.
Panorama rozciągająca się stamtąd jest cudna. Widać zakole Wisły i prawie całą dolinę nieomal do samych Puław.
[Obrazek: SDC14012.JPG]
Niestety Agnieszki aparat ulega uszkodzeniu. Matryca odmawia posłuszeństwa prawdopodobnie podczas robienia zdjęcia pod słońce, tryb auto zbyt naświetlił zdjęcie. Od tego momentu jej zdjęcia są wybiórczo „pasiaste” „całe białe” i zdarzają się pojedyncze dobrej jakości.

Dzień kończymy przed Nałęczowem po 85km naszego dystansu i nieco większym dystansie Kuby. Obozowisko rozbijamy w przyjemnym zagajniku.
[Obrazek: IMAG0106.JPG]
Okazja do uczczenia spotkania, piwko i rozmowy trwają do późna czyli do 21. Podczas jednej z opowieści, chcąc pokazać jak to zaryłem kaskiem o szuter kilka tygodni wcześniej, rozbijam reką na czole swoje okulary rowerowe. Totalnie o nich zapomniałem podczas tej opowieści. Towarzystwo pokłada się ze śmiechu a ja chyba najbardziej.


http://www.gpsies.com/mapOnly.do?fileId ... wktpvsqfnd
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz
#6
Poranek chłodny, w namiocie jeszcze ciepło, jednak poza strefą „tropik”-alną już dość rześko. Składanie obozu idzie sprawnie. Około ósmej jesteśmy już w trasie. Kierunek Nałęczów i park zdrojowy.
[Obrazek: IMAG0131.JPG]
Harcujemy to tu to tam i opuszczamy miasto w miarę szybko.
[Obrazek: IMAG0126.JPG]

[Obrazek: IMAG0138.JPG]

Droga ciągnie się to w górę to w dół. Jedziemy bocznymi drogami wiejskimi, których asfalt pamięta jeszcze czasy zamierzchłe… Stratygrafia łat pokrywających nawierzchnie bitumiczne w tym rejonie, mogłaby być materiałem na niejedną pracę doktorską inżynierów drogownictwa. Telepanka na siodełku wywołuje skrywany w głębi kac. Zdecydowanie dzień wcześniej wypiliśmy za mało z Agnieszką. Kuba ma się świetnie. Dookoła znów fajne drewniane lubelskie domki.
[Obrazek: IMAG0155.JPG]

[Obrazek: IMAG0162.JPG]

[Obrazek: IMAG0169.JPG]

Rozmowy toczą się luźno. Snujemy opowieści o Bałkańskich drogach przekrojowe rozważania przez o Włoskich kierowcach aż do rozmów o bycie i niebycie rowerowych społeczności. Jednym słowem jadaczka nam się nie zamyka i nie wiedzieć kiedy robi się popołudnie.

W toku całego dnia namierzamy telefonicznie Yoshko, zafrasowani jego krwawą stratą na fotelu w centrum kwiodastwa, tak modelujemy trasę, aby spotkanie było możliwe. Wreszcie udaje się nasze drogi się krzyżują i w miejscowości Stawce spotykamy się.
[Obrazek: IMAG0197.JPG]
Jest gwarno i wesoło. Dostajemy naklejki z logo forum i próbujemy Yoshkowej nalewki (nie wiele brakowało a zabrałbym całą butelkę ;P). Ja czynię oględziny słynnego amortyzatora, który w kilka chwil usztywniam dokonując naprawy blokady w 90%. We czwórkę ruszamy kilka kilometrów razem.
[Obrazek: IMAG0004.JPG]

[Obrazek: IMAG0012.JPG]
Na jednej z zacnych lubelskich dróg z pod koła Kuby daje się słyszeć dziwny dźwięk. Oględziny wskazują na urwaną szprychę. Szybka amputacja urwanego elementu, centrowanie i ruszamy dalej. Na powiatowej trasie 835, Yoshko opuszcza nas.
[Obrazek: IMAG0013.JPG]
My tranzytem, mkniemy przez Turobin i Szczebrzeszyn do Zamościa, gdzie nocujemy u mojej Siostry ciotecznej Patrycji.
[Obrazek: IMAG0025.JPG]
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz
#7
Dzień ostatni to jazda w zimnym słońcu z Zamościa przez wioski i wioseczki. mimo, że ubogie satelity nie może jednak na wsi zabraknać. Starcie starego z nowym jest czasem dość komicznie:
[Obrazek: IMAG0056.JPG]

Na liściach widać powoli jesień, która zaczyna robić na nasze piękne lato zakusySad
[Obrazek: IMAG0047.JPG]
Opuszczając zamojskie drogi wpadamy na typowe Roztoczańskie pagórki. Co wieś to górka i 10% pojazd. Jest słonecznie, choć zimno. Pogoda naprawdę przedziwna. W czasie przejazdu spotykamy wieś Emesa, którą jadąc do Afryki załozył pewnie w tym roku.
[Obrazek: IMAG0052.JPG]

Na trasie do lublina wygłodniały do reszty, proponuje pieczenie kartofli.
[Obrazek: IMAG0058.JPG]
Na polach jest świeżo po wykopkach. Układamy stosik i pieczemy ziemniaczki a urwana szprycha doskonale sprawdza się jako szaszłyk i kolec do sprawdzania czy obiad „doszedł” w popiele.

Lublin to zwiedzenie obozu majdanek. Tym razem udało się nam w ostatniej chwili. Ochroniarz jedzie za nami i po tym jak odwiedzamy ekspozycje zamyka kolejne baraki. Na mnie to muzeum zrobiło wielkie wrażenie. Największe chyba wywarło krematorium z systemem do ogrzewania wody dla obozu… straszne co potrafi zrobić ideologia jednego człowieka.
[Obrazek: IMAG0083.JPG]

[Obrazek: IMAG0084.JPG]

[Obrazek: IMAG0085.JPG]
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz
#8
a tu filmik;D

http://vimeo.com/29226339


i pełna Galeria;D

https://picasaweb.google.com/1013418407 ... LHZvsy1IQ#
nigdy nie wiesz co jest za zakrętem... sprawdź to!!!

[Obrazek: u9237y2011v3.gif]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości