26-06-2012, 11:02
Co do namiotów to muszę przyznać biorąc pod uwagę i cenę i WAGĘ idealne rozwiązanie. Tyle,że od środka przy deszczu lekko dotknąć przecieka(nie na tyle,że ponton do pływania by się przydał), gdy nie padało i szczelnie się zamknąłem (nie otwierając wywietrzników) mało co nie udusiłem się. No i od oddychania i rosy był wilgotny-ale w czasie postoju na żarcie lub regenerację -suszyło się go w mig.
Jeszcze parę slow: ogólne dzięki za zainteresowanie i ciepłe słowa na forum, no i,że kompanii tyle przy mnie wytrwali -to i moja" pani Twardowska" :evil: się dziwi. Chodzi o wytrwałość ze względu na mój sposób bycia . :mrgreen: :-P
Było to moje drugie podejście w tak dłuższą wyprawę .Pierwsze skończyłem po 5 dniach samotnej jazdy i wiedziałem ,że psychicznie trzeba się nastawić i wyizolować w swój świat, bo jak zacznie się myśleć o domu itd. to koniec.
Największym sukcesem -to oczywiście było znaleźć minimum jeszcze jedną osobę .Krzysiek od początku stawiał 100% ,że pojedzie i pojechał,mimo kontuzji-co mnie stawiało w trochę niekomfortowej sytuacji-bo bałem się ,że może zrobić sobie gorzej. Ale i Krzysiek i Jacek! wiedzieli , kiedy powiedzieć -stop. Ja zawsze powtarzałem-"jedziemy dla siebie o pietruchę , mogę pożegnać się pierwszy -niech każdy pilnuję siebie".
Strzałem w dziesiątkę-wycieczki długodystansowe , które dobrze pozwoliły się wyjeździć , w nadspodziewanie miłym i niepowtarzalnym gronie -DZIĘKI PANIE I PANOWIE.
Myślę ,że w RL jest za mało inicjatyw kilkudniowych wycieczek (3-5 dniowych), dla zdobycia doświadczenia, wrażeń, przygód-które cementują rowerową brać.
Na takie wyprawy trzeba brać lampki ,jakby ktoś się dopytywał :mrgreen:
Jeszcze parę slow: ogólne dzięki za zainteresowanie i ciepłe słowa na forum, no i,że kompanii tyle przy mnie wytrwali -to i moja" pani Twardowska" :evil: się dziwi. Chodzi o wytrwałość ze względu na mój sposób bycia . :mrgreen: :-P
Było to moje drugie podejście w tak dłuższą wyprawę .Pierwsze skończyłem po 5 dniach samotnej jazdy i wiedziałem ,że psychicznie trzeba się nastawić i wyizolować w swój świat, bo jak zacznie się myśleć o domu itd. to koniec.
Największym sukcesem -to oczywiście było znaleźć minimum jeszcze jedną osobę .Krzysiek od początku stawiał 100% ,że pojedzie i pojechał,mimo kontuzji-co mnie stawiało w trochę niekomfortowej sytuacji-bo bałem się ,że może zrobić sobie gorzej. Ale i Krzysiek i Jacek! wiedzieli , kiedy powiedzieć -stop. Ja zawsze powtarzałem-"jedziemy dla siebie o pietruchę , mogę pożegnać się pierwszy -niech każdy pilnuję siebie".
Strzałem w dziesiątkę-wycieczki długodystansowe , które dobrze pozwoliły się wyjeździć , w nadspodziewanie miłym i niepowtarzalnym gronie -DZIĘKI PANIE I PANOWIE.
Myślę ,że w RL jest za mało inicjatyw kilkudniowych wycieczek (3-5 dniowych), dla zdobycia doświadczenia, wrażeń, przygód-które cementują rowerową brać.
Na takie wyprawy trzeba brać lampki ,jakby ktoś się dopytywał :mrgreen: