Spieszę napisac w imieniu mojego jestestwa jak i jestestwa Pani Grabosi
Mojej szanownej Mamy oraz nauczyciela w-f w Gimnazjum nr 9. Wycieczka była baaaardzo udana, aczkolwiek ( tylko u części "rajdowców" ) języki zmieniły miejsce pobytu z ust na brodę
Było cudownie, piękny zapach lasu, kałuże ( ja i Mama poznałyśmy je od środka ), Mama chwaliła sobie podjazdy w lesie...naciągała się tego roweru biedaczka. Z tego co twierdzi do dnia dzisiejszego, CYTUJĘ: "zamykam peleton, bo przecież muszę pilnowac uczniów". Błoto faktycznie było zdradliwe i nie dziwię się Damianowi, bo sama obwąchiwałam opony. Myślę, że następnym razem grupa będzie większa, a warto poznac historię z ust nadal żyjących uczestników walk i świadków naocznych. Dziękujemy Jurkowi!!!