Ja wczoraj spotkałem takich dwóch żwawych dziadków :-) . Jednego na składaczku całkiem sprawnie zasuwającego przez Kiepury, mimo że pługa pewnie do tej pory tam nie było. Drugiego, z gatunku bardziej eleganckich, na czymś ukrainopodobnym na Racławickich, też przemieszczającego się całkiem zręcznie :-).
A potem pomyślałem sobie, że dla młodszych ode mnie przejście do pracy z buta przy lżejszych warunkach (bo samochód akurat zdechł czy coś), czy nawet skorzystanie z MPK, to wręcz sport ekstremalny...