Jak ktoś jest trzepakiem i przez przypadek wypił ten sławny Tusipect czy zjadł coś, bo akurat było w kurczaku (jak słynny Alberto
) to ok i nikt o to nie będzie kruszył kopii, bo nikt się nie dowie (łącznie z tym co to zażył, bo powiedzmy, że on się może nie znać, albo mu do głowy akurat nie przyszło). Ale jak ktoś jest w szerokiej czołówce stawki i mniej więcej wie o co chodzi, regularnie trenuje itd. to niech nie wciska kitu, że mu się zapomniało itd., bo przez przypadek to się dzieci robi a nie wali koks. Bo jak jakiś leszczyk będzie 120/300 czy 250/300 to nie ma wielkiego znaczenia dla wyścigu, ale jak koks będzie 3 zamiast 8 czy 12 to już jest różnica i będąc za nim czułbym się oszukany i miałbym chęć mu urwać jaja (chociaż tacy goście ich nie mają, inaczej by się nie koksowali).
pOZ
rower
Grzesiek