Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dlaczego w kasku?
#11
Ja długo nie mogłam zdecydować się na zakup kasku, bo twierdziłam, że po ścieżce rowerowej to jest mi on niepotrzebny :-P Zdanie mi się zmieniło o 180st. jak wracaliśmy w grupie jesienią z Zawieprzyc i na zjeździe, tuż przed zakrętem, na żwirku na asfalcie, ja ciut przyhamowałam, kolega wjechał w moje tylne koło i przewrócił się na tym żwirze. I wtedy zaczęłam myśleć, że jak jedzie jakaś grupa to takie sytuacje mogą się zdarzać, więc głową też można o coś przywalić.

Jak na razie kask przydał mi się tylko w grudniu w zderzeniu z bombką wiszącą na choince na klatce schodowej :-D Bombka pękła, kask cały ;-) I mam nadzieję, że nigdy do niczego poważniejszego nie dojdzie.
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
Odpowiedz
#12
Cytując Truskafke: "--> rolą kasku przy uderzeniu jest się rozpaść, pochłaniając energię dlatego kolego Barszczyk powinieneś już swój kask dawno wymienić, bo może przyjść taki moment w którym Twój kask nie wypełni swojej życiowej roli (nawet jeśli teraz wygląda na nieuszkodzony, nie jesteś w stanie zobaczyć rys i mikropęknięć wewnątrz skorupy osłabiających konstrukcję)"

---> Zapewne masz rację Smile powiem więcej planuję to od pewnego czasu min. ze względów na kształt również. Kask lidlowy niby jest już cały w różnych wgnieceniach i póki co mam nadzieje, że uchroni mnie przed upadkami, o tyle wypadku pewnie by nie przetrwał.

Dodając do tematu jeszcze jeden wątek powiem, iż warto zwrócić uwagę na kształt kasku i to co chroni. Ostatni upadek uświadomił mi, że warto byłoby zakupić kask siedzący głębiej na głowie, nie mówię o hełmie, ale tak by zasłaniał stosunkowo sporo czaszki porównując z kaskiem o kształcie takim jak oferuje teraz lidl. O ile upadek na prostym terenie jest zwykle amortyzowany na boku kasku o tyle na równi pochyłej już zostaje narażony na uderzenie w tył głowy za uchem lub w szczękę ( no akurat to mój przypadek zakończony szyciem, ale kask tu się nie przydał ) z racji odległości do gruntu i prób wyprowadzenia roweru na prostą. Oczywiście każdy przypadek jest inny, ale są takie które się powtarzają.

Obowiązek kasków jest bzdurą moim zdaniem, nie zawsze i nie w każdej sytuacji jest niezbędny. Gdyby ludzie mieliby nie narażać się nawet w ułamkach procentu to zamieszkaliby w bunkrach. Noszę kask, bo chce czuć się bezpiecznie i wiem, że mogę stanowić zagrożenie dla siebie i innych. Odpowiedzialnie jest je minimalizować. Takie same szanse, że przejedzie mnie samochód ma też kobieta podjeżdżająca 2 uliczki do pracy w garniturze. Na to nie mamy wpływu, że trafimy na głupca za kółkiem. Możemy jednak ograniczać swoją głupotę i ograniczać skutki oddziaływania głupoty innych na nas.

"endriu68 napisał/a:
2. Wracam z pracy. Pod mostem (Kalina, przy Dworku Graffa),śpią kaczki.
Jedna płoszy się i mnie dziobem w ... głowę . (wtedy w kasku)"

Hehe no ja miałem przygodę pod mostem kolejowym na ścieżce nad Zalew... Nietoperz mnie przyatakował w nocy hehe

Dodatkowo odnośnie rozpinania się kasku... nie wiem jak wam się zdarzało, ale mi przytrafia się to no powiedzmy przy połowie jakiś upadków czy uderzeń. Kask w trakcie się luzuje, albo nawet całkiem rozpina jego regulacja wewnątrz, nie chodzi tutaj o pasek pod brodą. To dość irytujące i niebezpieczne. Może to kwestia jakości kasku, ale moje próby udoskonalenia nie przyniosły pożądanych efektów.
"Życie ma więcej wyobraźni niż możemy sobie wymarzyć."
Krzysztof Kolumb
Odpowiedz
#13
Barszczyk napisał(a):Nietoperz mnie przyatakował w nocy hehe
Mnie też, i gonił mnie z 50 m, horrror normalnie Confusedhock:
"It's not the kill
It's the thrill of the chase"
Odpowiedz
#14
Czy kask ratuje życie? Ratuje i warto zainwestować w kask z atestem (atestami). Mi kask uratował życie - to usłyszałem od lekarzy na SOR. Jeżeli ktokolwiek ma jakieś wątpliwości proponuję porozmawiać np. z lekarzami z SOR'u - opowiadają naprawdę ciekawe historie osób, które trafiły do szpitala...

Poza tym... sam zakup to nie wszystko... Wiele osób ŹLE zakłada kask, albo go nie zapina... dla mnie to jazda na krawędzi. Od siebie dodam, że kiedyś byłem przeciwny kaskom - po wypadku zmieniłem zdanie.

To tak ku przestrodze Smile
Odpowiedz
#15
W wojsku strzelanie bez hełmu,w aucie jazda bez pasów,na sankach też.Tylko w spodniach zapinam :lol: Rowerem też bez kasku jeżdżę jeszcze.Może do pierwszego poważnego razu jeżeli taki będzie,oby nie.Staram się uważać,ale każdy tak mówi.W każdym bądz razie nie jeżdżę szybciej niż mój Anioł Stróż lata :mrgreen:
Dopóki walczysz,jesteś zwycięzcą
Odpowiedz
#16
To co napisała Aśka- 3 razy TAK (bez cytowania)
choć ,jakby mnie reanimowała , to bym się zastanawiał?, czy w kasku?
A tak na serio.
Dodam jeszcze raz : OBY WAS NIE ZABOLAŁO- czy lidl-owski , czy atestowany, to już IMO szczegół.Trzeba ruszyć łepetyną by paski się nie rozwiązywały , czy coś podobnego.
Obowiązek kasku- to wg. mnie przesada.
Do cen dobrych kasków: -różne fundusze, OC , i podobni , powinni dopłacać, aby były przystępne dla przeciętnych cyklistów. Na pewno do 100,-
Mani : po armii myślałem ,że już nic na łepetynę nie założę, a jednak.
Tobie też radzę ,od czasu do czasu ochraniaj też inny ważny organ , niż ten:
https://plus.google.com/photos/11610549 ... banner=pwa
Odpowiedz
#17
Ja bez kasku jeżdżę tylko po mieście. Poza miasto zawsze zakładam. Już kilka razy cieszyłem się, że jednak miałem kask na łbie. W zeszłym sezonie rozbiłem dwa: raz OTB nad Ciemięgą, a drugi na pielgrzymce. Niby jechaliśmy powoli, po równym asfalcie, ale liznąłem koło, grzmotnąłem dynią w asfalt tak, że kask trzasnął, a jeszcze z tyłu dostałem kopa od jednej pani, która nie zdążyła się zatrzymać. Kask był lidlowski, ale spełnił funkcję.
Po prostu, jak się dużo jeździ, to jest duże prawdopodobieństwo, że kask się przyda. Tak jak tego, że się złapie gumę, co niektórzy dobrze wiedzą, nie? ;-)
Nie po to człowiek wymyślił koło, żeby biegać jak jakieś zwierzę.
Odpowiedz
#18
W ramach wtykania kija w morwisko :-P :
http://m.forsal.pl/prawo/pogon-za-minim ... fowa-praca

Długi tekst, ale jest i o rowerzystach. O samym efekcie Peltzmana jest całkiem sporo u wujka Gugla, gdyby ktoś szukał źródeł.
Odpowiedz
#19
Ponieważ w innym miejscu forum ponownie wypłynął temat dot. zakupu kasku, to postanowiłam i ja tutaj dorzucić swoje parę słów.
Ostatecznie na zakup kasku zdecydowałam się po jednej z zeszłorocznych ustawek, gdy pewien kolega na zjeździe wjechał przypadkowo w moje tylne koło. Mną tylko lekko zarzuciło, jego niestety nie ominęła wywrotka, zwłaszcza, że było z góry i asfalt pokryty był żwirem. Na szczęście prócz otarć nic mu nie było. Uświadomiłam sobie wtedy, że jazda w grupie niesie ryzyko, że podobne sytuacje mogą się zdarzyć, ale miałam nadzieję, że nigdy nie będę musiała sama tego testować. No właśnie...
Pierwszy raz (śmiechem-żartem) kask mi się przydał w czasie zimowej ustawki do Bychawy :-P Od razu po wyjściu z mieszkania przyfasoliłam głową w bombkę choinkową, bo na klatce schodowej co roku ustawiamy choinkę sięgającą do drugiego piętra. Miałam nadzieję, że na tym się skończy. Oczywiście incydent zupełnie nie groźny, co najwyżej zabawny, bombka z plastiku.
Drugi raz- moja pierwsza ustawka w spd-ach. Przy jednej z gleb poleciałam na plecy i nie podparłam upadku rękami, wobec czego lekko uderzyłam tyłem głowy o asfalt. Myślę, że bańki bym sobie nie rozbiła, ale chwilę na pewno by pobolało.
Uvex zakończył swoją dzielną służbę w czasie wypadku i mogę pewnie powiedzieć, że był jednym z tych czynników, dzięki którym wyszłam z tego względnie cało. Z jednej strony widać uderzenie, a kawałek dalej rysę podobną do tej, jaka powstaje na plastiku jak się przejedzie po nim czymś ciepłym. Dodam, że efektem wypadku i tego, że znalazłam się pod podwoziem, są oparzenia III stopnia na lewej ręce, myślę, że na kask też musiała zadziałać temperatura i aż strach pomyśleć co by było, gdybym go nie miała.

Wszystkim niezdecydowanym i wątpiącym polecam jazdę w kasku. Oby nigdy nie był Wam aż tak potrzebny jak mi, ale pamiętajcie- bombki choinkowe mogą czaić się na każdym kroku :lol:
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.

M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata
Odpowiedz
#20
Ostatecznie to i tak osobista decyzja każdego- jak ze wszystkimi ważnymi sprawami.
Można lubić jeździć bez kasku i ja należę do takich osób. Jednak tam, gdzie występuje duże ryzyko (warunki, poziom umiejętności) lepiej w kasku jeździć.
Co do kwestii aniołów stróżów, przeznaczenia etc. to już całkiem inna bajka bo zahaczająca o światopogląd, który jak wiemy często kształtuje się pod wpływem doświadczeń :mrgreen:

Konkludując- kask NA PEWNO ratuje pewien procent zdrowia, który przepada, gdy kasku nie ma.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości