O, czyżby post sponsorowany :-P :-P :-P .
1. Dla kogo mają powstawać drogi rowerowe? Dla firm remontowych (w sensie łatwe w rozbiórce i w ponownym ułożeniu)? Dla ekologów (bo technologia wykonania kostki jest w jakimś stopniu bardziej przyjazna środowisku)? Dla urzędników, żeby mogli się pochwalić kilometrami ułożonych dróg rowerowych - wyznaczonych niekoniecznie z sensem (tańszy surowiec o 25%, no to upchnijmy do tych 10 kilometrów ułożonych w tym roku dodatkowe 2.5 na jakimś osiedlu i nieważne, że jest tam i tak ograniczenie prędkości do 30km/h).
Mi osobiście wydawało się, że tak zwane ścieżki mają być dla rowerów, bynajmniej nie tylko tych, którymi da radę po nich jeździć.
2. Z tymi wyliczeniami tak czy siak jest jakaś dziwna sprawa. Zależy kto i gdzie liczy, taki surowiec wychodzi taniej. Pierwsze z brzegu wyliczenie z netu:
http://www.bractworowerowe.ats.pl/kostka.html
Do tego dochodzą koszta naprawy ścieżki z kostki - Smorawińskiego od strony śródmieścia zwyczajnie się rozłazi tu i ówdzie po zimie, w przynajmniej jednym miejscu zapada się. I tak jest rok w rok. Do tego trzeba to to oczyszczać z trawy, wyrastającej spomiędzy kostki. Czyżby firmy naprawiające i oczyszczające ścieżki robiły to w czynie społecznym, że opłaca się to bardziej niż nawierzchnia niezarastająca, nie rozłażąca się, nie dająca się wreszcie ukraść (bo tu też jest pewien problem)?