Strony (8):    1 ... 4 5 6 7 8   
aqu   29-07-2013, 20:06
#61
Czas na małe streszczenie Wink
Wyjechaliśmy kilka minut przed czasem, wszyscy rwaliśmy się do drogi wierząc że to będzie lajcik. Do Chełma dotarliśmy w dobrej formie, trochę po płytach, trochę żużlówką, w większości jednak niezłym asfaltem, ale upał już zaczynał robić "swoje" Lody w Chełmie trochę ochłodziły, ale nasz zapał do jazdy Wink. Wiadomo było że rozleniwią, ale w tej cenie i takie wielkie i dobre, nie sposób było przejechac obojętnie Wink
Z Chełma wyjechaliśmy w stronę Dorohuska i pierwsze braki wody uzupełnialiśmy w sklepie obok długiego korowodu tirów. Dorohusk mienęliśmy w bardzo burzliwej atmosferze ponieważ Marcin (mani_73) chciał koniecznie granicę przekroczyć do czego cała grupa usilnie starała się nie dopuścić. Koszty całego zamieszania nie były małe, bo chcąc ratować sytuację musiałem się zatrzymac a ponieważ debiutowałem w butach SPD oczywistym było że o tym fakcie zapomnę, więc stało się to co się stać musiało. Dlaczego tylko ten beton taki twardy? Ze stłuczonym barkiem i obdartą nogą musiałem wyglądać bardzo tragicznie a współczucie grupy było tak duże że nikt nie pomyślał nawet żeby zrobić fotę tej z obiektywnego punktu widzenia bardzo komicznej sytuacji. Po Dorohusku trafiliśmy na zalew w Husynnem, małe chłodzenie stóp kilku odważnych bo reszta wolała się opalać w południowym słońcu, co później pewnie miało swoje skutki podczas dalszej wędrówki.
Znowu buty dały znac o sobie, ale tym razem mięciutki piach plaży ratował to co jeszcze było do uratowania Wink
Przed Dubienką wdrapaliśmy się na 10-cio metrowy Kopiec Kościuszki upamiętniający jak się nie mylę jakąś bitwę pod Dubienką. Do Dubienki dojechaliśmy dokręcając nawet do 30km/h a tam uzupełnienie płynów i foty z czołgiem. Jednak uzupełnianie płynów było przyjemniejsze, ale nie wszyscy chcieli Wink
Dzień zaczynał się kończyć a my mieliśmy dopiero połowę drogi za sobą czyli 100 km ze stu pięćdziesięciu więc nikt nie wiedział "ile jeszcze zostało" Wink
W drodze do Horodła padła męska decyzja, omijamy Horodło i jedziemy na skróty Smile
Decyzja bardzo rozsądna, jednogłośna aczkolwiek podjęta po długich analizach i dyskusjach Wink Skrót okazał się przedwczesny i pokąsani przez komary, zmęczeni ale jeszcze gotowi walczyć do końca nadrabialiśmy stracone kilometry, które jednak stracone do końca nie były, bo na pewno "poszły w nogi". Dobre i to Wink
Innymi słowy musieliśmy zawrócić, dzięki czemu dotarliśmy do hrubieszowa rezygnując jeszcze z jednego skrótu po drodze (polna droga), intuicja Jurka nie zawiodła bo ta polna mogła nas naprawdę zabić Wink W Hrubieszowie przemknęliśmy cichaczem obok cmetarza pognaliśmy prosto do Kryłowa. Co prawda późno już było bardzo, ale skoro pojawiła się taka atrakcja jak Murawy Kserotermiczne z punktem widokowym gdzieś na wysokości Kosmowa albo wyżej to musieliśmy sobie popatrzeć tak z pół godzinki chociaż Smile
Po odtrąbieniu sygnału do ruszania, z minami zawodu ruszyliśmy do Kryłowa który za chwilke wyłonił sie nam na trasie, jednak początek był tak długi że "pociśnięcia ile się da" nie na długo wystarczyło i trzeba było mierzyć siły na zamiary, ale i tak wpadliśmy do niegdysiejszego miasta, obecnie wsi Kryłów wywołując poruszenie wśród mieszkańców Smile
Główna atrakcja Zamek okazał się niedostępny. Pomimo odwagi całej grupy i zapału zdobywania, po oszacowaniu zysków i strat okazało sie że zycia tracić nie warto (komary, gzy, i coś jeszcze latającego) więc pojechaliśmy prosto do źródełka. Pora była jeszcze spoko, jednak im bardziej się zbliżaliśmy do żródła tym bardziej było ciemno. Przy żródle byliśmy przed... chyba dwudziestą, może po dziewiętnastej, a może 19.30? Trudno powiedzieć bo po zaczerpnięciu wody świat zwariował. Pioruny rozszalały się i jakby celowały prosto w nas, chociaż Andrzej sprawiał wrażenie jakby chciały trafić tylko w niego Wink Jak już każdy wodę miał w bukłaczku, burza dała za wygraną i z podniesionymi głowami udaliśmy sie na zasłużony odpoczynek w agro przejeżdżając wioskę Gotów tam i z powrotem bo niby dróżka boczna miała być oświetlona i tylko jena. W rzeczy samej taka też była, ale jakimś cudem jej nie widzieliśmy. Może emocje z walki o wodę były jeszcze zbyt silne..... Smile

Powrót był zgoła inny, też z emocjami i też z walką o życie, ale o tym innym razem bo idę z psem.

Przepraszam za błedy i stylistyke Wink

ps. nie wiem jak inni, ale dla mnie ten wyjazd cenię sobie właśnie ze wzgledu na trud i szacun dla wszystkich za hart ducha podczas tej wyprawy Smile

@dyndul, miałem przygotowane 3L hipotonika plus max 2L dotankowałem czyli coś około 5L w jedną stronę oczywiście Smile

Pozdrawiam
Mariobiker   29-07-2013, 21:53
#62
http://www.flickr.com/photos/rob006/938 ... 4838921752
Nie ma to jak poczuć moc :mrgreen: :-P
A tak poważnie, wielki szacunek dla wszystkich :-) mam nadzieję, że przyjdzie okazja na powtórkę :mrgreen:

"Wolę być samotnym wilkiem, niż płaszczącym się psem." George Orwell
aqu   29-07-2013, 22:34
#63
CD.

Po trudach dnia, grillu na którym były obiecane ziemniaczki obiecane przez właścicielkę i grillowane ryby złapane przez Marcina (Marcin szacun za operatywność, chylę czoła) oraz ostatnim już tego dnia uzupełnianiu płynów poczłapaliśmy spać jak dzieci, tzn ja, inni chyba też do rana nie siedzieli Wink
Z rana pobudkę zrobił jakiś budzik ale nikt nie chciał (nie wiedziec czemu) go wyłączyć Wink. Poranna kawa i jajecznica z wiejskich jajek poprawiła chumory wszystkim, słoneczko ładnie już świeciło i wcale nie zanosiło się na zimny dzien Wink Gospodarz zabawiał nas opowieściami przeróznymi, z przeróżnym skutkiem i tak czas zleciał do ostatniego zdjęcia wspólnego i ruszenia w drogę, daleką i cięzką, ale z nowymi siłami i nowymi pomysłami.
Po ruszeniu z Masłomęcza, z pełnymi brzuchami, bukłakami, bidonami, ale pustymi pęcherzami ruszyliśmy w kierunku K74 co zajęło nam dosłownie chwilkę i pognaliśmy na rabarbar a właściwie kompot z rabarbaru na który zapraszał nas do swojej mamy Marcin.
Jako że Marcin operatywnym facetem wielce jest, wykombinował to tak że niby jedziemy na kompot co by płyny uzupełnić a na miejscu okazało się że uczta iście królewska na nasz czeka. (znowu chyle czoła Marcinie Smile) I tak zjedliśmy obiad na drugie śniadanie, udka z ziemniaczkami i mizerią oraz dla "spróbowania" wielka micha pierogów ruskich (pycha)
Z ciężkim sercem ruszaliśmy w drogę po uwiecznieniu tej błogiej chwili na zdjęciu.
Przed Zamościem (jakieś 20 km) gnaliśmy po ładnej nawierzchni bacznie obczajając (jak zwykle zresztą) czy wszyscy są, czy cali i zdrowi, ale ze drowiem wiadomo, ciężko wylukać i trochę nam Janusz zaczął siły tracić nie skarżąc się tylko kręcił ile trzeba było. Dobrze że Jurek zaalarmował sytuację i mogliśmy odpocząć dłuższą chwilkę co wszystkim potrzebne a nie tylko Januszowi było Smile Po reanimacji Januszowego roweru (łańcuch już tego nie wytrzymywał) i złapaniu oddechu, po wielu naciskach i tłumaczeniach Janusz zgodził się na powrót z Zamościa pociągiem w asyście..... Jurka, hat-trick dla Jurka, trzy razy dał wyraz odpowiedzialności. Jurku jesteś wielki Wink
Ruszyliśmy do Zamościa, droga nie była zbyt uciążliwa, ale brzuchy trochę tak. Mało wchłoneliśmy batoników i innych węglowodanów a na myśl o białku w takim słońcu robiło się ....brrrr Wink chociaż te pięć jajek w sakwie Marcina ugotowanych na twardo kuszęce były. MIałem się o nie upomnieć i w końcu zapomniałem, szkoda.
W Zamościu na skrzyżowaniu zonk, przyszła kolej na Tomasza który musiał zapłacić za jazdę w butach SPD. Twardy upadek, rozwalona łydka zębami koła zębatego.
Całe szczęście że byliśmy w pobliżu Straży Miejskiej która stanęła na wysokości zadania i udzieliła pierwszej pomocy w postaci bandaża a nie mandatu Wink Wszyscy w tym czasie już zajadali się zamojskimi lodami a ja z Tomaszem i Robertem postanowiliśmy z lodów zrezygnować na poczet przyszłego uzupełniania płynów w przydrożnym sklepiku gdzieś na trasie Wink
Ostatnie zdjęcia na placu, pożegnianie z Januszem i Jurkiem i w drogę.
Ruszyliśmy z kopyta, trochę pewnie za szybko bo upał nie ustawał a siły konczyły sie szybciutko, tylko Ania, niezmordowana co chwilę wyskakiwała na czoło ciągnąc grupę dalej. Marciny też dostawali jakiegoś powera w pewnym momencie, im bliżej domu tyl szybciej się jechało. I tak dojechaliśmy do Lublina bez poruszenia wśród miejscowych tak jak to było w Kryłowie Smile
Jak o czymś zapomniałem lub kogoś pominąłem to przepraszam.
Fajnie było i już dzisiaj nogi się rwą do takiego wyjazdu pomimo zakwasów Smile

Pozdrawiam
rob006   29-07-2013, 23:34
#64
Zdjęcia (wersja odchudzona - ok 100 sztuk): http://www.flickr.com/photos/rob006/set ... 4845763049

Co do płynów - pierwszego dnia coś ok 5l, drugiego już nie liczyłem Tongue. Pogoda na pewno takim wycieczkom nie służyła, ale chyba nikt nie żałuje że pojechał. ;]
aqu   01-08-2013, 21:36
#65
mariobiker napisał(a):http://www.flickr.com/photos/rob006/9389...4838921752
Nie ma to jak poczuć moc :mrgreen: :-P
A tak poważnie, wielki szacunek dla wszystkich :-) mam nadzieję, że przyjdzie okazja na powtórkę :mrgreen:

Mario, powtórka będzie za rok, ale wyjazd pewnie o godz 7:00 lub 8:00 a nie o 9:00

Pozdrowienia z West Midlands Smile

Pozdrawiam
aqu   23-08-2013, 19:51
#66
Zdjęcia z wyjazdu. Sorry że tak późno. Miłego oglądania Smile

LINK
Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-06-2016, 16:53 przez aqu.

Pozdrawiam
Mariobiker   23-08-2013, 20:23
#67
Super fotki Artur :-)

"Wolę być samotnym wilkiem, niż płaszczącym się psem." George Orwell
tkt   23-08-2013, 21:25
#68
Kryłów-Masłomęcz 27/28.08.2013 - jak ty to zrobiłeś? masz jakiś rower co zagina czasoprzestrzeń? ;-)

"Trzeba pedałować, żeby się utrzymać w siodełku, ale my jedziemy coraz szybciej, rozpędzeni pedałujemy ponad potrzeby, tracąc w rezultacie całą przyjemność jazdy."
aqu   23-08-2013, 22:39
#69
tkt napisał(a):Kryłów-Masłomęcz 27/28.08.2013 - jak ty to zrobiłeś? masz jakiś rower co zagina czasoprzestrzeń? ;-)

Hehe, miałem chwilowo zagięty umysł a nie czasoprzestrzeń Wink

Pozdrawiam
Mariobiker   23-08-2013, 23:59
#70
aqu napisał(a):Hehe, miałem chwilowo zagięty umysł a nie czasoprzestrzeń Wink
Przy takich temperaturach jakie wtedy panowały chyba wszystko było możliwe ;-)

"Wolę być samotnym wilkiem, niż płaszczącym się psem." George Orwell
Strony (8):    1 ... 4 5 6 7 8   
  
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB
Silnik forum MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Made with by Curves UI.