Wieśku, myślę że nadal nie wyobrażasz sobie jak można było połamać wiosła :-D , bo deseczki nie pękły w ferworze walki tylko.., ot tak sobie podczas normalnego wiosłowania, sam nie wiem jak do tego doszło.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdy dosięgła mnie ta, jakby nie patrzeć, tragedia, nikt nie pomógł :-(..., było słychać tylko jeden wielki chichot współtowarzyszy i wytykanie palcami, a biedny Krzyś z zaciśniętą wargą, z żyłą na czole i ze łzami w oczach, machał swym wiosełkiem wciąż i wciąż

...