Dzięki za wspólną drogę - wczoraj już nie zdążyłam się wpisać, bo z racji ustawicznych komentarzy jednego z członków wyprawy dotyczących stanu mojego łańcucha i chęci uniknięcia wysłuchiwania podobnych uwag w czasie następnego wyjazdu zaraz po przyjeździe musiałam się zająć odkurzeniem, wyczyszczeniem, nasmarowaniem i wypucowaniem wszystkich łańcuchowych oczek. A co do wyjazdu, to jeszcze na długo pozostanie mi w pamięci smak lodów malinowych, jagodowych i sernikowych z Chodla, wymyślne konstrukcje w ogródkach Wymysłowian (mam nadzieję, że tak zwą się mieszkańcy Wymysłowa), ruiny kościoła na wyspie i ten kurz do złudzenia przypominający dym unoszący się spod opon.