Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[17-18.10] Tylko dla hardkorów - Zwierzyniec :)
#11
Mieliśmy z Krzyśkiem okazję ich oglądać w niedzielę. Weszli do knajpy brudni, śmierdzący, zmęczeni, głodni ale bardzo zadowoleni i zgodnie we troje stwierdzili, że mimo wszystko warto było :-D Kurcze aż im zaczęłam zazdrościć tego wyjazdu :-D

PS. Nowy błotnik Szymka - rewelacja, nowe wzmocnienia ochraniaczy Szymka i Barta - jakie proste w wykonaniu a jakie genialne, gorzej chyba tylko z ich trwałością ale ja tam nie wiem :mrgreen:
Demokracja to ustrój w którym każdy może powiedzieć co myśli nawet jeśli nie myśli.
Odpowiedz
#12
Karola napisał(a):Weszli do knajpy brudni, śmierdzący, zmęczeni, głodni ale bardzo zadowoleni

Karola dlaczego tak drastycznie? :mrgreen: Pachnący błotem :mrgreen:
Drink coffee! Do stupid things faster, with more energy!
Odpowiedz
#13
perceive napisał(a):Karola dlaczego tak drastycznie? :mrgreen: Pachnący błotem :mrgreen:
Błoto pachniało przez pierwsze 15 min później się człowiek przyzwyczaił :mrgreen:
Demokracja to ustrój w którym każdy może powiedzieć co myśli nawet jeśli nie myśli.
Odpowiedz
#14
Karola napisał(a):Błoto pachniało przez pierwsze 15 min później się człowiek przyzwyczaił :mrgreen:
Tak, to prawda jeśli chodzi o przyzwyczajenia :-D , momentalnie przyzwyczailiśmy się do "zapachu" naszych fatałaszków, do "ciapy" w butach, przemoczonych rękawiczek, kompletnie zaparowanych okularów, itd., itp....
Terenikiem to ciągnikiem.
Odpowiedz
#15
Czas na krótką relację :-)

Dzień pierwszy:
Dojechaliśmy do Zwierzyńca, rozpakowaliśmy graty i po szybkim ustaleniu trasy rozpoczęliśmy dzień pierwszy naszych rowerowych zmagań :-). Nikt wtedy nie przypuszczał jak on się potoczy dalej :-). Zaczeliśmy dość standardowo czyli po dojechaniu do stawów Echo udaliśmy się szlakiem rowerowym przez Floriankę w stronę Górecka. Już po kilku kilometrach doszłam do wniosku, że błotniki to jednak dobra rzecz (co prawda później zmieniłam zdanie :-) ). Koło kapliczki przerwa na jedzenie i prowizoryczne mycie za pomocą bidonu napędów, które wydawały z siebie przerażające dźwięki. Z Górecka zaczęliśmy się poruszać szlakami pieszymi i ścieżkami dydaktycznymi, gdzie rozpoczęło się już nieustające zetknięcie ze skutkami wichur sprzed kilku dni. Wszędzie na ścieżkach mnóstwo przewróconych drzew i połamanych gałęzi. Było dużo podjazdów, a raczej podejść i gubienia szlaku. Dojechaliśmy do tabliczki informacyjnej - Zwierzyniec 13km. Nie wpadłabym na to, że czeka nas wtedy jeszcze 3 godziny jazdy, a była godzina 17. Dała nam trochę w kość jazda po dużym wzniesieniu na polu, gdzie było mnóstwo śniegu. Tam zakończyła się przygoda z suchymi butami :-). Na zjeździe z pola Szymon uprawiał drifting po śniegu z nieukrywaną radością rozmijania się z torem prostym o dobre metry :-). W międzyczasie zrobiło się ciemno, a my byliśmy w środku lasu, gdzie praktycznie nie dało się poruszać na rowerze. Przedzieraliśmy się przez krzaki, drzewa, śnieg, gubiąc co chwilę szlak i będąc w miejscach gdzie naprawdę wydawało nam się, że nigdzie nie ma drogi. Gdyby nie bocialarki Bartka to mogło być z nami krucho, ale przynajmniej było ciepło i mieliśmy jeszcze jedzenie i picie, więc do rana byśmy przeżyli :mrgreen:. Znaleźliśmy w pewnym momencie trochę szerszą drogę i postanowiliśmy zboczyć ze szlaku, którego i tak już nie mogliśmy odnaleźć i w ten sposób już bardziej na rowerze niż pieszo dotarliśmy do miejscowości Obrocz, skąd już prosto trafiliśmy do Zwierzyńca. Bartek złapał gumę , ale po dwukrotnym pompowaniu udało się dojechać bez zmieniania dętki. Zmęczeni i zadowoleni ze smakiem zjedliśmy spaghetti Szymona i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek :-)

Dzień drugi:
Jako, że nie było Jurka :-P i nie miał nas kto popędzać zebraliśmy się dopiero koło godziny 11. Generalnie cały wyjazd to był taki no stress. Na wszystko był czas :mrgreen:. Drogę pogubiliśmy już kilka km za Zwierzyńcem, przez co nasza wcześniej ustalona trasa została zweryfikowana bardzo wcześnie. Ja miałam ciśnienie, aby odwiedzić gajówkę Dębowiec, no i się udało. Tam zjedliśmy i udaliśmy się w stronę miejscowości Kosobudy. Znowu było mnóstwo poprzewracanych drzew. Bartek zgubił pompkę, ale na szczęście się zorientował szybko, bo później niestety się przydała. Próbowaliśmy szlakiem czerwonym dojechać do Wojdy i dalej do Guciowa, ale na którymś zjeździe na polu złapałam gumę. Chłopaki dzielnie wymienili mi dętkę – dzięki ,i już się mieliśmy zbierać, a tu niespodzianka – Bartek też ma gumę :mrgreen:. Dosyć na skróty dojechaliśmy do asfaltu i już po szosie wróciliśmy do Zwierzyńca na spotkanie z Karolą i Kolą . Wieczorem niestety musieliśmy wracać i tak się zakończył roztoczański weekend :-)

Podsumowanie:
Było na tym wyjeździe wszystko – śnieg, piach, błoto, zjazdy, podjazdy, zima, jesień, jesieniozima Big Grin
Patenty użyte podczas wyjazdu – błotnik z butelki pet na uzupełnienie połamanego błotnika, taśma izolacyjna na ochraniaczach, taśma izolacyjna podtrzymująca błotnik na sztycy, klucze od domku do zdejmowania opon, konewka do mycia rowerów :d

Jak będzie już prawdziwa zima z mrozem to koniecznie trzeba znowu odwiedzić Roztocze.
Zdjęcia Bartka już w galerii – moje wieczorem :mrgreen:
Drink coffee! Do stupid things faster, with more energy!
Odpowiedz
#16
Ale mi smaka narobiliście, muszę odkurzyć mojego górala i jakieś oponki założyć co by sobie przypomnieć jak to jest w terenie :mrgreen:
"Pain is temporary. It may last a minute, or an hour, or a day, or a year, but eventually it will subside and something else will take its place. If I quit, however, it lasts forever." - L. Armstrong
Odpowiedz
#17
holden napisał(a):Ale mi smaka narobiliście, muszę odkurzyć mojego górala i jakieś oponki założyć co by sobie przypomnieć jak to jest w terenie :mrgreen:
Ty chopie zmieniaj opony, ale najpierw poćwicz podjazdy,, przejedź się dookoła zalewu..., przez jazdę tylko po równej szosie to pewnie zapomniałeś jak to jest w terenie ;-) , a tym bardziej jak chcesz dydłać z Sylwią po krzakach, bo wiesz.. nie ma "lelum-polelum" tylko:
szymek_sq napisał(a):hardkor na 100%
Terenikiem to ciągnikiem.
Odpowiedz
#18
Zdjęcia tutaj :-)

Edit: moje zdjęcia są już również w galerii RL.
Drink coffee! Do stupid things faster, with more energy!
Odpowiedz
#19
Podczas wyjazdu wyklarowało się kilka prawd odnośnie jazdy w zróżnicowanym terenie:
Błotniki śmierdzą czasami - szczególnie jak jest dużo krzaczorów oraz ograniczają psychicznie rowerzystę do szybkiej jazdy. Jednak ich brak dostarczaja mikro i makro elementy wprost z natury [czytaj błoto w buzi].
Rogi śmierdzą czasami - szczególnie jak pół dnia trzeba przeciągać rower przez połamane drzewa i krzaki.
v-breaki śmierdzą czasami - jak jest dużo błota czy śniegu - nie da się jechać.
Opony continental śmierdzą zawsze [3 gumy - 3 opony continental serii King]
Rowerzyści pachną błotem zawsze - po jeździe w terenie.
"Abstynencja jest dobra, ale powinna być praktykowana z umiarem"
Odpowiedz
#20
http://picasaweb.google.pl/rowerowylubl ... 685063010- czyj to kiciunio :-D !
Świetna impra rowerowa musiała odchodzic. Takie akcje w stylu błotnik-butelka to sama radośc i materiał do wspomnień. Fajne foty :-D
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości