Chodziłam na język angielskie w sumie od zerówki aż do V roku studiów (z przerwą na liceum). Mogę doradzić dwie rzeczy:
1) Wybieraj szkołę, która specjalizuje się wyłącznie w tym języku.
Mam wrażenie, że tam z większą dbałością dobierają lektorów, nie biorą osób przypadkowych, które mogą się pochwalić tytułem magistra z danego języka. Zahaczyłam chyba o dwie szkoły, które uczyły różnych języków i osobiście mam nie najlepsze doświadczenie.
2) Wybieraj szkoły duże, nie takie maleńkie, co dzierżawią u kogoś w prywatnym domu 2 pokoiki.
Duża szkoła (według mnie) oznacza, że ktoś w to zainwestował: w sprzęt, w warunki itp. I będzie mu zależało na trzymaniu poziomu, bo wtedy ma szansę ściągnąć do siebie słuchaczy. Ponadto duże szkoły zapewniają możliwość stworzenia wielu grup, zarówno pod względem wieku, jak i poziomu nauczania, oraz są większe szanse dobrania pasujących dla Ciebie godzin zajęć. Dwa razy chodziłam do takich szkółek, które dzierżawiły pokoiki w prywatnych domach (nazwy podam ewentualnie na PW). Zero sprzętu typu rzutniki itp., jedynie magnetofon z odtwarzaczem CD. Niewielka szansa na kombinacje w grafiku zajęć (bo na danym poziomie utworzono maksymalnie wie grupy i już).
Gdybyś zapytał kilka lat temu (5-6) poleciłabym Metodystów oraz Linguaton (3-4 lata temu).
Co do Metodystów- chodziłam tam 2,5 roku. Przez 2 lata miałam zajęcia z super lektorami- Lidką i Markiem (nie wiem, czy jeszcze tam uczą). Ludzie z pasją. Wymagali, ale dawało to rezultaty. Lidka fantastycznie tłumaczyła kwestie gramatyczne, po kursie z nią z tego wymiatałam
Potem, na przedostatnim poziomie (chyba 14 z 15), kiedy przygotowaliśmy się do CPE (certyfikat C2) dali nam... babkę świeżo po studiach. Zero wizji tego, co ma z nami robić. Tłumaczyła nam wszystko po polsku (wcześniej objaśnianie po angielsku, ale na takim poziomie to już norma, więc powrót do polskiego to było uwstecznienie). W efekcie grupa się rozpadła.
Przeszłam do Linguatonu i to chyba najlepsza szkoła, w jakiej się uczyłam. Świetni lektorzy (miałam zajęcia z mężem właścicielki- Adamem), część z nich się nie zmienila (to byl taki trochę rodzinny biznes Janiszewskich). Wszyscy zarażeni pasją do angielskiego, wielu z nich sporo siedziało na Wyspach czy w Stanach (Adam tam jakąś pracę naukową pisał z tego co pamiętam, ponadto Adam jest tłumaczem przysięgłym i tłumaczy np. teksty prawne
), więc angielski dla nich to była prawie codzienność. Wymagają sporo (prócz zajęć- kserówki z praca domową oraz praca domowa na platformie e-learningowej). W ciągu semestru miałam 3 testy (dwa testy po 2 unity, trzeci test- z 5, które się przerabiało łącznie w semestrze). Bardzo fajne warunki sprzętowe jak na lubelskie szkoły (przynajmniej wtedy, bo teraz może to norma): komputery, rzutniki, telewizory itp.
ALE! Ja przygodę z Linguatonem zakończyłam w 2013 roku. Czy coś od tego czasu się zmieniło- nie wiem.
Nie wiadomo, dlaczego wszyscy mówią do kotów „ty”, choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu.
M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata