Strony (5):    1 2 3 4 5   
mamut77   14-11-2009, 15:35
#11
qavtan, zasadniczo masz rację - czepię się tylko jednego, tej nieszczęsnej jazdy ulicą.
Ludzie mają stracha (mówie o tych, z którymi sam rozmawiałem na takie tematy, więc nie wiem na ile jest to naprawdę miarodajne). Nie oczekujmy, że ktoś kto nawet ma ochotę zmienić swój tryb życia, po prostu wstanie któregoś dnia z łóżka, wyciągnie stary rower ze strychu (załóżmy, że nikt go dotąd nie ukradł) i pojedzie do pracy tym rowerkiem - ulicą oczywiście, razem z samochodami.
Można sobie mieć prawo jazdy jak większość z nas tutaj (chyba), ale rower to nie samochód. Jeździ się nim inaczej, reakcje współużytkowników ulic też są różne. Za przykład może służyć ostatni Nocny Patrol; gdybyśmy jechali dwoma samochodami nie dwoma rowerami, spokojnie wykonalibyśmy ten skręt na rondzie. A tak nas przegoniono. Dwa samochody, dwóch różnych kierowców - ta sama reakcja na rowerzystów.

Co oczywiście nie znaczy, że nie masz racji przytaczając twierdzenie, że:
qavtan napisał(a):"gdyby 30% rowerzystów wyjechało na ulice to 100% samochodów by zwolniło i jechało bezpieczniej".
.
Masz całkowitą rację, ponieważ więcej rowerzystów = większa zauważalność na drodze wszystkich razem i każdego z osobna.
Choć i tak mam wrażenie, że z roku na rok sytuacja się poprawia tak odnośnie kultury jazdy, jak i liczby rowerzystów na ulicach.

asunday napisał(a):3. trzymając rower w biurze narażałam się na krzywe spojrzenia i zarzuty dotyczące zajmowania i tak ograniczonej przestrzeni ;
Znam to sprzed lat. A trzymając rower w bloku też można narazić się na ciekawe zarzuty, typu brudzenie ścian na klatce schodowej, nanoszenie błota itp. No i te komentarze jednego z sąsiadów typu "nie żal zdrowia" za każdym razem, gdy wywlekam grata w gorszą pogodę :-P .
MindEx   14-11-2009, 23:17
#12
Ponieważ to ja po części przyczyniłem się do powstania tego tematu (z którego to powstania się bardzo cieszę, acz ubolewam, że tak mało jest głosów), zabiorę w nim głos Smile

Oczywiście podtrzymuję swoje przypuszczenie wyrażone wcześniej, że po Lublinie mniej ludzie jeżdżą rowerami, bo jest pagórkowato. Żeby to sprawdzić, trzeba by było porównać się z innym miastem z podobnym ukształtowaniem terenu. Ale zanim ktoś wymieni takie miasto, zrobię to sam Big Grin Pamiętam, że kiedyś, jeżdżąc nad polskim morzem, zawitałem rowerem do Gdyni. Miasto częściowo "płaskie", ale jest też parę górek. I co? I spotkałem tam całkiem sporo rowerzystów, a byłem tylko parę godzin. A to były wakacje, więc wielu mieszkańców miasta nie było w domach. Więc z Gdynią przegrywamy. Ale...
Lublin jednak należałoby porównywać z miastami "studenckimi", gdzie są uczelnie. Dlatego jednak właściwszymi do porównania są miasta jak Kraków, Wrocław, czy Warszawa. W porównaniu z tymi miastami, pod względem liczby rowerzystów na ulicach, niestety wymiękamy.

I teraz odniosę się do tego, co już zostało napisane prze moich Przedmówców. Każdy miał wg mnie trochę racji.

Lublinianie (i przyjezdni - studenci) nie jeżdżą rowerami do pracy, szkoły itd, bo:
1. w mieście nie ma odpowiedniej infrastruktury - brakuje ścieżek rowerowych, stojaków, parkingów, ścieżki są zrobione bezmyślnie itd (o tym można by napisać oddzielne wypracowanie :>),
2. kierowcy w samochodach nie są nastawieni do rowerzystów zbyt kulturalnie, często mają problem z zauważeniem jednośladów na drogach naszego miasta, trąbią, wymuszają pierwszeństwo, wyprzedzają "na gazetę" i robią wiele innych wołających o pomstę do nieba rzeczy - zatem trochę strach jeździć (o czym pisało kilka osób wyżej),
3. ukształtowanie terenu częściowo uniemożliwia dojazdy do pracy, szkoły itp, bo jadąc pod górkę trzeba się troszkę wysilić, przy czym można się spocić, co później naraża nas na pewien dyskomfort (o czym wspominali KermitOZ i truskafka,
4. ludzie są zbyt przyzwyczajeni do jazdy samochodami, przyzwyczajeni od niedawna, a rowery kojarzą im się ze wsią, z której co prawda w większości pochodzą, ale mają z tym jakieś problemy/kompleksy, co słusznie zauważył Pinky,
5. Na rowerzystów w naszym mieście patrzy się krzywo, jak na "dziwnych" ludzi, na ich wyjścia na rower w nocy, w deszczu, czy w zimie reaguje się jak na zachowanie nienormalne, o czym pisał mamut77,

A teraz "odpowiedzi" na te powody nie siadania na rower w Lublinie i wyjaśnienia.

ad. 1. Wszystko można zrobić, jeśli tylko się chce. Czyli nie przeszkodzi nam to, że nie ma gdzie roweru zostawiać, jeśli faktycznie będziemy chcieli nim jeździć i np dojeżdżać do pracy. Można rower przypinać do - jak napisał qavtan znaków drogowych i innych elementów istniejącej infrastruktury "nierowerowej". Trzeba tylko pamiętać o porządnych zamknięciach, albo mieć rower, który złodzieja nie zainteresuje. Można kupić sprzęt składany. Zamiast jednego "górala" do niedzielnego jeżdżenia w tempie spacerowym po nadrzecznej ścieżce nad Zalew na piwo i z powrotem za 2500 PLN można kupić nadającego się do tego crossa za 1200 i składaka za 1300 ;D Jeździć można ścieżką, przez wysokie krawężniki rower przeprowadzić, czasem przejechać kawałek chodnikiem, czasem ulicą. Nie jest prawdą, że wszystkie ulice miasta są niebezpieczne. Ja lekko niebezpiecznie czuję się na rowerze tylko na tych ulicach, gdzie auta śmigają po 70 - 100 km/h i gdzie trzeba na przykład zmieniać pas z prawego na lewy na 3pasmówce. Ale takie drogi można omijać. Kiedy jedzie się rowerem, nie jest problemem przejechanie kilometra więcej w drodze do pracy. Na auta można uważać. Dobrym sposobem na wymuszanie na kierowcach wymijania/wyprzedzania roweru w odpowiedni sposób jest jazda w odległości ok 70 cm - 1 m od krawężnika. Czyli nie jedziemy jak najbliżej krawężnika (choć nakazują to przepisy) ale dalej. Wtedy kierowca łatwiej nas zauważy i będzie musiał jechać za nami, a wyprzedzi nas dopiero, kiedy z przeciwka nic nie będzie jechało. To działa - sprawdzałem. Więcej - czasem, kiedy jest to konieczne dla mojego bezpieczeństwa, potrafię nawet jechać chwilkę środkiem pasa. Dobrze w mieście mieć lusterka lub lusterko przy rowerze. Dlaczego więc Lublinianie mają z tym problem? BO NIE CHCĄ - taka jest moja diagnoza.

ad. 2. Rozwiązanie właściwie podałem powyżej. Można jeździć chodnikami, omijać newralgiczne punkty w mieście lub jeździć tak, by nas zauważano. Bezwzględnie trzeba pamiętać o prawidłowym oświetleniu, można, a nawet należałoby, mieć na sobie kamizelkę lub ubiór odblaskowy. Poza tym bardzo ważną rzecz napisał wyżej qavtan. Zgodzę się z tym, że im więcej rowerzystów na ulicach, tym więcej kierowców zacznie na nas zwracać większą uwagę. I od razu zaznaczam, że w innych miastach ludzie jakoś jeżdżą po ulicach, chodnikach, ścieżkach, nie boją się dwu czy trzypasmówek, dużych skrzyżowań, korków, szybko jeżdżących kierowców etc. Z wspominanego Wrocławia pamiętam takie obrazki, jak dwa pasy ruchu posuwających się powoli samochodów, a pomiędzy nimi śmigająca na różowej "kozie" dziewczyna. Wystarczy chcieć.

ad. 3. Co do górek - też można. Ja jeżdżę rowerem do pracy i ... jeszcze nigdy nie udało mi się nie spocić Big Grin Ale z reguły mam ze sobą koszulkę na zmianę. Czasem (latem) również spodnie. W pracy przebieram się, wcześniej korzystając z umywalki w toalecie, mydła w płynie i ręczników papierowych (wobec braku prysznica i szatni). Gdyby nas było więcej, może pracodawcy zaczęliby nas zauważać. Oczywiście można jeździć wolniej. Ale ja pod górkę nie umiem jechać wolniej niż 15 km/h, co i tak jest dla mnie bardzo wolno Big Grin

ad. 4. Przyzwyczajenie do jazdy autami. Straszna rzecz. Mam wrażenie, że od kiedy w Polsce przybyło samochodów (a pamiętajmy, że przybyło ich bardzo dużo, raczej nagle - cała zachodnia Europa jeździ autami od dawna, my dopiero niedawno pościągaliśmy złom z zagranicy i się nim nie możemy nacieszyć), ludzie przestali chodzić, jeździć rowerami, korzystać z innych środków lokomocji i sposobów przemieszczania się. Lubelszczyzna, niestety, jako ostatnia zapełniła się autami sprowadzanymi z zagranicy. Dlatego być może większość z nas jeszcze nie zdążyła się nacieszyć swoimi 15 letnimi Passatami i Audi 80. I ludzie jeżdżą samochodami do sklepu, pracy, szkoły, czy kiosku. I sporo czasu musi minąć, zanim zrozumieją, jak bardzo to jest bez sensu. A mentalność i wrogie nastawienie do innych nie pozwoli im zrozumieć, że na rowerzystę przebijającego się przez korek na sam przód nie należy się wkurzać, ale powinno się wziąć z niego przykład. Przecież każdy "samochodziarz" może za cenę kilku tankowań kupić sobie jakiś rower i też być pierwszy w korku.

5. Nasi rodacy, mieszkańcy naszego miasta, patrzą na nas dziwnie, kiedy jedziemy rowerem w deszczu, śniegu, wietrze, nocą czy dalej niż 15 km, bo ... (przykro mi to mówić, ale muszę) ... są ograniczeni.

Taką, niestety, mamy mentalność. Brak nam tolerancji i zrozumienia dla innych ludzi. Dla odmiennych od nas.
Zauważam to na co dzień. Kiedy jeżdżę rowerem w kasku w okolicach Lublina, patrzy się na mnie jak na kosmitę. Kiedy jeżdżę po Lublinie na składaku, wzbudzam ogromne zainteresowanie, a wśród posiadaczy dresów z reguły gromki śmiech. Kiedy - jadąc autem - puszczam innych kierowców wyjeżdżających z podporządkowanej, ci z tyłu się wkurzają. Widzę to w lusterku, czasem słyszę jak trąbią. Kiedy ktoś mija na ulicy osobę o innym kolorze skóry, pokazuje ją swojemu dziecku jak jakieś zwierzę w zoo. Niestety. Bliżej nam do zacofanego wschodu niż do światłego i ucywilizowanego zachodu. Niestety, Lubelszczyzna - jako region biedny (jeśli nie najbiedniejszy w Polsce) - dopiero niedawno zaczęła się odbijać od finansowego dna. Dlatego tatuś przyjeżdżającego do Lublina na studia chłopaka z małego miasteczka na wschodzie Polski kupuje temu chłopakowi kilkunastoletniego Golfa. Dlatego ten sam tatuś, który sam kiedyś dojeżdżał w swoim miasteczku do oddalonego o ok. 1,5 km sklepu, czy kościoła rowerem, teraz jeździ tam tylko swoim nowym (10 letnim) autem (sprowadzonym z Niemiec). I niestety parę lat będzie musiało upłynąć, zanim, jak Wrocławianie czy Krakowiacy, zrozumiemy, że rower jest bardziej opłacalny, zdrowszy, często szybszy i ekologiczny. Na razie jesteśmy niestety zbyt zachłyśnięci tym, że stać nas, żeby jeździć wszędzie autem (na gazie to na gazie, ale autem).

Podsumowując - przyczyn braku rowerzystów w naszym mieście, czy też mniejszej ich ilości w porównaniu do innych polskich miast upatruję GŁÓWNIE i NADE WSZYSTKO w mentalności ludzi żyjących w naszym regionie, ich podejściu do życia, ich sposobie bycia i ich - niestety - ograniczeniu. I z przykrością stwierdzam, że trochę czasu musi upłynąć, zanim to się zmieni.

Ale! Ale my - rowerzyści - choćby przez Masy Krytyczne, czy Wy (mówię tu do Członków Stowarzyszenia RL) możemy/możecie to zmieniać. Możemy mówić ludziom, że rowery są dobre. Możemy - prócz masy, lub w jej ramach - organizować jakieś otwarte dyskusje z ludźmi, choćby na ulicy, w formie przypominającej happeningi. Pokazywać, udowadniać, że rowerem da się całkiem przyjemnie jeździć do pracy, czy szkoły. Wiadomo, nie musimy. Ale jeśli będziemy to robić, mamy szansę wywalczyć sporo dla siebie. Bo jeżeli będzie nas (rowerzystów) na ulicach więcej, kierowcy w samochodach naprawdę będą się z nami nieco bardziej liczyli.

Przepraszam Wszystkich za może nieco przesadnie długi wątek. Za polemikę z samym sobą. Chciałem po prostu przedstawić wszystkie powody obecnego, dyskutowanego tu, stanu rzeczy i wyróżnić ten główny, moim zdaniem najważniejszy.

P.S. Na sam koniec dodam jeszcze, że nie jest już tak tragicznie. Jest coraz lepiej. Choć malutkimi kroczkami, ale idziemy do przodu. Na MK przyjeżdża już sporo osób (przynajmniej we wrześniu i październiku nie było źle), na ulicach jednak coraz więcej rowerzystów, w mieście pojawiły się stojaki. W końcu przecież Lublinianie wyjeżdżają do innych miast w Polsce i za granicą i stamtąd przywożą zachwycenie dobrymi obyczajami.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że wyjadą kiedyś i nasi miejscy urzędnicy i przywiozą ze sobą jakieś pozytywne pomysły i rozwiązania prorowerowe.

pozdrawiam ;D
Pinky   14-11-2009, 23:26
#13
A jak bylo kiedys w Lublinie ? Kocie łby, mniejszy ruch, rowery na ktore balbym sie wsiasc z obawy o swoje zycie (to przenosnia, z checia bym takim pojezdzil), bloto i kaluze, malo kogo bylo stac na bicykla. Dziadek jezdzil na rowerze od Kaminskiego, i z jego opowiadan pamietam ze bylo ciezko na byle wycieczce za miasto. Kazdy cyklista byl przenosnym warsztatem, wiele czesci robilo sie w wlasnym zakresie itp. Jezdzili wtedy prawie wszyscy, mistrzowie kolarscy byli gwiazdami, rower mial masowe zastosowanie w transporcie i w turystyce, byly Towarzystwa Cyklistyczne. Jezdzily nim eleganckie paniusie i urzednicy miejscy. Wszystko wedlug mnie sprowadza sie do psychiki. U mnie do pracy dojezdza juz piec osob na rowerkach (szykuje sie szosta), a na poczatku byla tylko jedna. Fakt ze mamy gdzie bezpiecznie zostawic nawet i 100 rowerow, ze mamy szatnie i prysznice. Psychika czlowieka jest taka ze jak widzi jedna osobe ktora potrafi cos wylansowac odpowiednio w niezlym stylu to kaze mu go nasladowac. W pracy w gronie znajomych jestesmy outsiderami lekkimi ale zawsze mozna ten fakt zmienic. Wystarczy pokazac ze rower jest cool, ze jest trendy, i krecenie rulez, wyczesane w kosmos, pelen wypas. Z osiem czy dziewiec lat temu cztery osoby w Lublinie rozkrecily mode na ASG (Airs Soft Gun), z calego miasta tylko one sie strzelaly regularnie i wprowadzily cala subkulture Airsoftowa, w przeciagu niecalych dwoch lat bylo ich juz 40 badz wiecej, a potem przegonili Paintbalowcow (zwanych przez nich malarzami). Z rowerem jest latwiej, i paradoksalnie trudniej. Nie jest to nowosc i masa ludzi jezdzi wiec mniej przyciaga osoby ktore lubia byc na topie. Z drugiej strony duza ilosc rowerzystow przyciaga tych co wola stadne zycie. Jednak zdecydowana wiekszosc to niedzielni jezdzcy. Wedlug mnie nie jest zle, w niepogode zawsze jest jakis ruch na sciezce, sklepow i serwisow mamy multum co swiadczy ze nie tylko na komunie sie kupuje dwa kola pociechom. Powoli sie rozwijamy co do mentalnosc i kierujemy sie wzorcami z zachodu. Mysle jednak ze dopiero za 10 lat dogonimy inne miasta Polski w ktorych masa rowerow to codziennosc.

Ps. Dla wiekszosci moich znajomych ktorzy nie jezdza na codzien najwiekszym problemem jest brak bezpieczenstwa dla ich sprzetu na ulicy.

Rama, dwa koła i mina wesoła Smile
MindEx   14-11-2009, 23:39
#14
Pinky napisał(a):Wszystko wedlug mnie sprowadza sie do psychiki.

Z tym się w 100% zgodzę.

Pinky napisał(a):U mnie do pracy dojezdza juz piec osob na rowerkach (szykuje sie szosta), a na poczatku byla tylko jedna.

A ile osób u Ciebie w firmie pracuje w ogóle? Bo u mnie kilkaset i rowerami dojeżdża pewnie ok. 10...

Pinky napisał(a):Jednak zdecydowana wiekszosc to niedzielni jezdzcy.

Niestety, masz chyba rację Sad Wystarczy przejechać się ścieżką nad Zalew w dzień powszedni i w weekendowy.


Pinky napisał(a):sklepow i serwisow mamy multum co swiadczy ze nie tylko na komunie sie kupuje dwa kola pociechom.
A w tych sklepach głównie wspominani przez Ciebie "niedzielni" Smile Kiedy nie jestem w sklepie rowerowym, to takiego spotykam. Choć nie tylko takich tam widuję - przyznaję Big Grin

Pinky napisał(a):Ps. Dla wiekszosci moich znajomych ktorzy nie jezdza na codzien najwiekszym problemem jest brak bezpieczenstwa dla ich sprzetu na ulicy.

Z tym niestety muszę się zgodzić. Strach zostawiać rowery w mieście gdziekolwiek. Nawet przypięte. Mi skradziono:
- jeden rower z klatki w bloku, gdzie stał za kratą (nie przypięty, krata nie była zamknięta na zamek, a tylko zatrzaśnięta),
- jeden rower z klatki w bloku u kolegi, z czwartego piętra, gdzie go na chwilę zostawiłem (nie przypięty)
- i jeden rower z PARKINGU PODZIEMNEGO POD BIUROWCEM, W KTÓRYM PRACUJĘ, teoretycznie strzeżonego przez pracowników "ochrony". Rower był przypięty, w miejscu wskazanym przez "Ochronę" w budynku. Teraz mam rower, którego nigdzie nie muszę zostawiać i NIE ZOSTAWIAM. Wchodzę z nim wszędzie. I takie rozwiązanie wszystkim polecam. ;D
Pinky   15-11-2009, 00:21
#15
Na pietnascie osob w pracy te piec dojezdza rowerem (mniej lub bardziej regularnie). Ja mam do zostawiania na lancuchu starego Gorala z najtanszym osprzetem, ktorego raczej nikt nie ukradnie i jest to rozwiazanie tansze niz kupno fajnego skladaka. Mysle jeszcze nad zakupem jakiegos super zabezpieczenia, ale sam nie wiem czy ma to sens. To ze niedzielni kupujacy sa to tez zauwazylem. Jest presja od lat na "Gorale" mimo ze malo kto je wykorzystuje zgodnie z przeznaczeniem, szosowki nawet z niezlymi przecenami stoja w sklepach i sie kurza. Ot szpan i tyle, zero pomyslenia nad tym jak sie bedzie jezdzic.

Moim skromnym zdaniem jesli juz zaczynac jakas akcje promowania ruchu cyklistycznego, to wsrod studentow, wieksza szansa sukcesu no i ta dosyc duza procentowo grupa moze predzej pociagnac za soba stalych mieszkancow miasta. A mam wrazenie ze nasza dyskusja dazy do powstania pomyslu na jakas akcje wiosenna (poczatek sezonu rowerowego), a moze sie myle ? :mrgreen: Taka akcja Rowerowej Rewolucji Reakcyjnej w odpowiedzi na nacisk zmotoryzowanych :lol: Masa Krytyczna juz powoli zaczyna przyciagac ludzi, ale to za malo. Przydalo by sie dotrzec do osob niezroweryzowanych badz niedzielnych jezdzcow. Mysle ze do wiosny cos by sie wymyslilo.

Rama, dwa koła i mina wesoła Smile
KermitOZ   15-11-2009, 00:25
#16
Pinky napisał(a):mam wrazenie ze nasza dyskusja dazy do powstania pomyslu na jakas akcje wiosenna
Taki pomysł już jest od pewnego czasu Smile Bliżej wiosny będzie o tym więcej Smile

pOZBig Grinrower
Grzesiek

GrzegorzMazur.pl
Go hard or die hard!
Zwirek   15-11-2009, 00:30
#17
Pinky napisał(a):Moim skromnym zdaniem jesli juz zaczynac jakas akcje promowania ruchu cyklistycznego, to wsrod studentow,
Eh.. no tak, wszystko pięknie, ale w tym wypadku do wszystkich wymienionych przez Was wcześniej problemów dochodzi coś jeszcze - wiekszość studentów wynajmuje stacje, ciasne pokoiki, czesto nawet dzielone na kilka osób - np. u mnie w bloku w 3 pokojach mieszka 7 osób ;-o I gdzie tu ten rower trzymać? W piwnicy strach, albo i bywa tak, że wcale się do niej dostepu nie ma, balkon też nie zawsze jest, a i na nim nie za bezpiecznie. Wieszaki itp tez niekoniecznie wchodzą w grę(bo żeby ścian w mieszkaniu nie poniszczyć itp, bo kaucja przepadnie). Poza tym rower trzeba zazwyczaj na wakacje wywieźć do domu, a na semestr przywieźć do miasta, co jest całkiem upierdliwe(szczególnie jak się nie ma pociągów w okolicy)..
No to troche podramatyzowałem po studencku :-D

mimo wszystko - dla chcącego nic trudnego, ale po prostu niektorzy są zbyt leniwi, żeby kombinować ;-)

[Obrazek: u4694y2012v3.gif]
"Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu.."
MindEx   15-11-2009, 00:38
#18
Zwirek napisał(a):Eh.. no tak, wszystko pięknie, ale w tym wypadku do wszystkich wymienionych przez Was wcześniej problemów dochodzi coś jeszcze - wiekszość studentów wynajmuje stacje, ciasne pokoiki, czesto nawet dzielone na kilka osób - np. u mnie w bloku w 3 pokojach mieszka 7 osób ;-o I gdzie tu ten rower trzymać?
jak moja kuzynka mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu, gdzie i tak nie zmieniała wystroju, bo nie miała nań zbyt wielkiego wpływu, to jej ówczesny narzeczony trzymał rower po prostu w przedpokoju. Ledwo się dało obok niego przejść Big Grin
Zresztą podobnie miałem ja, w mieszkaniu rodziców, zanim założyłem haki w suficie. Rower stał w przedpokoju i mocno zawadzał i wkurzał czasem trochę pozostałych domowników. Ale cóż - rozumieli, że chcę (muszę wręcz) jeździć Wink


Zwirek napisał(a):Poza tym rower trzeba zazwyczaj na wakacje wywieźć do domu, a na semestr przywieźć do miasta, co jest całkiem upierdliwe(szczególnie jak się nie ma pociągów w okolicy)..
No to troche podramatyzowałem po studencku :-D

Bardziej "po polsku" Big Grin
Oczywiście masz rację.
Ale można o przewiezienie roweru kogoś poprosić. Lub kupić wspominanego "Holendra" za 2 stówki (czy po ile tam chodzą na giełdzie), a później go sprzedać, czy coś. Może też da się dogadać z kimś na przechowanie sprzętu w Lublinie. Jak chyba pisałem - wystarczy chcieć.

Zwirek napisał(a):mimo wszystko - dla chcącego nic trudnego, ale po prostu niektorzy są zbyt leniwi, żeby kombinować ;-)

No. I sam idealnie podsumowałeś całą wypowiedź tym zdaniem Big Grin
mariox   15-11-2009, 19:31
#19
Moment, kiedy rowerami będzie jeździć w naszym mieście o wiele więcej osób niż obecnie kiedyś nadejdzie. Nie nastąpi to z dnia na dzień, ale będzie to proces. Powolny, lecz nieodwracalny.
Jak sami zauważyliście, samochodów przybywa i będzie ich przybywało coraz więcej. Ulice będą coraz bardziej zakorkowane. Mogłoby się wydawać, że już są wielkie korki (przejazd z ul. Gospodarczej na ul. Wojciechowską zajął mi nieraz 45 minut) ale to i tak nic w porównaniu z chociażby Warszawą, gdzie przejazd spod Pałacu Kultury i Nauki do mostu na Wiśle zajął mi kilka razy ok. dwóch godzin. A samochodów przybywa, więc korki będą jeszcze większe (bo na to, że przybędzie dróg raczej nie ma co na razie liczyć).
Inna sprawa, to fakt, iż podróż samochodem do centrum miasta jest coraz bardziej uciążliwa wynika nie tylko z powodu samych korków, ale z konieczności uiszczania opłaty za parkowanie. Na razie są to wyznaczone płatne miejsca, ale wkrótce będzie u nas coś takiego jak w centrum Wrocławia czy Gdańska, że stworzona zostanie strefa płatnego parkowania na wyznaczonym obszarze centrum miasta. Wtedy nie dość, że jazda do centrum będzie uciążliwa, to jeszcze kosztowna. Z czasem więc coraz większa liczba osób wybierze rower jako odpowiednią alternatywę dla samochodu.
Zachwycamy się tym, że wiele osób jeździ rowerami np. w Paryżu... ale trzeba wziąć poprawkę na klimat. Tam, kiedy temperatura spadnie poniżej zera są już zamykane szkoły. Zresztą nie trzeba szukać daleko - w samym chociażby Wrocławiu klimat jest o wiele bardziej łagodny niż u nas. Mróz i wygwizdów na Wschodzie Polski zniechęca do jazdy rowerem przeciętnych ludzi. Nie każdy jest takim hardkorem jak niektórzy tutejsi forumowicze :mrgreen:
Tak że... jeszcze troszkę czasu minie... kilka czynników się na siebie nałoży i za kilka lat kierowcy będą się wkurzać, że tylu tych rowerzystów że nijak nie idzie przejechać przez to miasto :mrgreen: . Ale to będzie narastało stopniowo. Nie na skutek jakichś spektakularnych akcji - ludzie sami muszą się przekonać że rower jest dla nich lepszym rozwiązaniem niż auto.

Kiedy wszystko zawiedzie, przeczytaj instrukcję obsługi
KermitOZ   15-11-2009, 19:49
#20
mariox napisał(a):podróż samochodem do centrum miasta jest coraz bardziej uciążliwa wynika nie tylko z powodu samych korków, ale z konieczności uiszczania opłaty za parkowanie
A ludzie z własnej głupoty się tam autem pchają. Zamiast zaparkować auto nawet ten kilometr od docelowego miejsca w Centrum to jadą aż pod samo wejście i krążą żeby znaleźć miejsce tracąc czas i paliwo. Jak wprowadzą strefę płatnego parkowania to może w końcu ludzie pójdą po rozum do głowy.

mariox napisał(a):Zachwycamy się tym, że wiele osób jeździ rowerami np. w Paryżu...
Coming soon Big Grin

mariox napisał(a):w samym chociażby Wrocławiu klimat jest o wiele bardziej łagodny niż u nas
Spoko, pojeździjmy jeszcze kilka lat autami to się i u nas klimat ociepli tak, że będziemy mogli jeździć rowerami Big Grin

mariox napisał(a):Nie nastąpi to z dnia na dzień, ale będzie to proces. Powolny, lecz nieodwracalny.
Ale można go trochę przyspieszyć. Nie zamierzam być jakimś wielkim apostołem roweru Big Grin i uszczęśliwiać ludzi na siłę, że warto jeździć rowerem, ale z drugiej strony przyjemnie widzieć tłum rowerzystów na mieście i to niekoniecznie tylko masowiczów, więc jakieś działania zamierzam podjąć Smile

pOZBig Grinrower
Grzesiek

GrzegorzMazur.pl
Go hard or die hard!
Strony (5):    1 2 3 4 5   
  
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB
Silnik forum MyBB, © 2002-2024 MyBB Group.
Made with by Curves UI.