Cześć,
rok temu dokładnie zgłębiałem ten temat. Nie dlatego, żebym łapał kapcie, ale zależało mi, żeby na maratonie jechać od startu do mety bez nieprzewidzianych przystanków. Poza tym w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że złapanie kapcia to spadek, czy to w klasyfikacji, czy z sektora.
Działanie płynów uszczelniających polega przeważnie na tym, że te wyciskane pod ciśnieniem zapychają dziurę. Dętki z płynem mają tą wadę, że taka dętka może się przemieszczać w oponie. Wówczas dziura w dętce nie trafia na dziurę w oponie i nie ma efektu gwałtownego wystrzału płynu. Powietrze "sączy" się przez dziurki. Oczywiście może to trwać trochę dłużej, można dojechać do celu ale i tak trzeba łatać.
Inną wadą jest waga takiego zestawu. Oprócz opony i dętki masz jeszcze płyn.
Dla mnie rozwiązaniem okazało się zrobienie kół bezdętkowych. Robiłem je wg przepisu z
tego filmu .
Mam zwykłe dętkowe obręcze DT Swiss 445D, do tego zwykłe, ale zwijane opony Hutchinson Python 26x2.00. Wcześniej miałem obawy przed stosowaniem tego patentu, bo obręcze są na wentyle presta a ja nie bardzo chciałem kombinować z opaskami i zaworami wkręcanymi. Jednak w decathlonie trafiłem na dętki 20" z prestą. Z tych dętek zrobiłem opaski, dokładnie tak jak na filmie. Całość zalałem płynem Joe's No Flats. Z tego co wyczytałem jest on trochę wolniejszy w działaniu od płynu Stana, ale dłużej zachowuje płynność: raz zalane opony wystarczają na kilka miesięcy. U mnie mleczko chlupie jeszcze teraz :-)
Jak dotąd system działa, nie wiem ile i czy w ogóle łapałem flaki. Faktem jest, że przez kilka maratonów i wiele treningów nie miałem problemów. Na maratonie w Kielcach na jednym ze zjazdów tak ostro skręciłem, ze między obręcz i oponę dostała się trawa. Nie spowodowało to jednak rozszczelnienia. Zielsko wyciągnąłem dopiero po znacznym upuszczeniu powietrza.
W przyszłości chciałbym spróbować zestawu na typowych obręczach No Flats i oponach tube less. Ale z tego co mam jestem jak dotąd zadowolony. Na maratony jednak dętki wożę, ale raczej dla świętego spokoju ;-).
No i jeszcze jedna sprawa, nie wiem, czy to mit, ale sprawdza się. Bardziej podatne na przebicia są nowe gumki. Te, które poleżakowały nie dziurawią się tak bardzo. Na nowych oponkach złapałem gumę już na pierwszym maratonie. Natomiast Pythony kupiłem w Decathlonie, gdzie pewnie "grzały półkę" i to też sprawia, że są wytrzymalsze.
Co do pompek, to polecam SKS. Mam jedną malutką, mieszczącą się do plecaka. Rok temu kupiłem w Decathlonie serwisową z manometrem. Z obu jestem zadowolony.