Skąd wzięło się u mnie przeświadczenie, że zawartośc Biblii ma wartośc absolutną?
Odpowiem ci w ten sposób. Nim zwróciłem swoją uwagę na Biblię i to co zawiera robiłem różne rzeczy ale wiele z nich było dokładnie w opozycji do wartości z Biblii, jej zaleceń czy samych tylko praw usankcjonowanych przez Boga znanych lepiej jako Dekalog.
Nie czas i nie miejsce na fascynujące wynurzenia kim byłem kiedyś, niech wystarczy stwierdzenie, że byłem kimś zasadniczo innym.
Być może (całkiem możliwe), że czytają tego posta ludzie, którzy mają osobę Boga gdzieś lub ludzie, którzy myślą, że znają Go bardzo dobrze, są z nim za pan brat itp. itd. (Nie należę ani do pierwszych ani do tych drugich).
Należało by najpierw więc założyc, że jeśli ten Bóg w ogóle jest i ustanowił pewne prawa to w przypadku nie przestrzegania, rażącego łamania tych praw będzie się upominał w sposób nie pozostawiający nikomu wątpliwości. W końcu to Bóg, czyż nie? Skoro jest, to działa w życiu ludzi czy wręcz całych narodów. Tak by wynikało z logicznego myślenia po wcześniejszym, wyżej wspomnianym założeniu. (Bo gadamy o Bogu żywym z Którym można mieć relacje a nie o Bogu dogmatów, tradycji, formułek. Nie gadamy o Bogu niedzielnym).
Więc On za pośrednictwem Biblii (która nawiasem mówiąc jest uznawana za wiele wyznań czy wręcz nawet Islam [S.T.] za teksty natchnione) mówi co będzie konkretnie za co robił. I proszę kolegi szanownego to się dzieje na świecie systematycznie- wystarczy bez uprzedzeń i ze zrozumieniem zacząc się wgłębiac w te teksty, zacząc porównywac pewne historyczne fakty z pewnymi wydarzeniami i zacząc łączyc je w logiczną całośc.
Przykładowo- Bóg z Biblii mówi aby nie mieć innych bogów obok niego z uwagi na to, że jest zazdrosny o Swoją chwałę (w końcu jeśli się konsekwentnie trzymac tej linii to On jest Stwórcą, odpowiada za kosmos, galaktyki, wewnętrzną budowę liścia, za wszystko- więc ma pełne prawo być na swój boski sposób zazdrosny i ma prawo nie znosic faktu, że ludzie oddają cześc komuś innemu niż On). Jak dotąd proste- prawda?
1 kwietnia 1656 roku król Jan Kazimierz wykonał pewien krok. Obwołał Maryję królową Polski.
Nie wnikając na razie kim jest owa Maryja w świetle Biblii i z perspektywy starożytnych żeńskich bóstw- odtąd w Polsce pojawi się inny niż Bóg obiekt religijnego kultu i ma się świetnie do dziś. Pretenduje obecnie nawet do miana współodkupicielki ludzkości
http://www.voxdomini.com.pl/roz/amsterdam/amsterd.html
A teraz proponuję wykonac sobie pewne rozważanie w myśli: cóż to takiego między innymi wydarzyło się od czasu 1 kwietnia 1565 w Polsce?
I rozbiór Polski – 1772 (Rosja, Prusy, Austria)
II rozbiór Polski – 1793 (Rosja, Prusy)
III rozbiór Polski – 1795 (Rosja, Prusy, Austria)
Powrócmy do naszego założenia.
Jeśli jest Bóg, jeśli jest wierny Swojemu słowu, to będzie reagował na takie sytuacje do jakiej dopuścił się Jan Kazimierz. Postawię takie pytanie: gdzie był Bóg, kiedy Polska była pod rozbiorami? Zaspał? Nie zauważył co się dzieje z narodem, który tak uwielbia matkę Jezusa?
Błogosławił tej Polsce czy raczej była pod Jego przekleństwem?
Nie. Skoro jest Panem to oznacza, że wszystko wie i nic nie uchodzi jego uwadze.
Jednym błogosławi innym pozwala ginąc. Widac chciał, żeby ten rozmodlony i rozkochany w Maryji naród dostał tak dotkliwie po dupie.
Tak kończa narody opisywane w Biblii, które się sprzeniewierzały Bogu i miały swoje sposoby na to jak Bogu oddawac cześc i chwałę. I nie ma w historii Polski czy narodów opisywanych w Biblii, które odeszły od praw Boga zbyt wielkiej różnicy. Wręcz są obecne walące po oczach podobieństwa.
Tu dobrze jest włączyc mózg, który jest w pewnym sensie darem i zacząc z niego korzystac. Ignorancja nikogo nie usprawiedliwia i chyba nikogo nie usprawiedliwi.
A na świecie generalnie ignoruje się Biblię z jakichś bliżej nie jasnych (powiedzmy) przyczyn.
A więc jest to jedna z przyczyn dla których poważnie traktuję Biblię. Tam są po prostu tak zaskakujące rzeczy, że chyba mało kto by się spodziewał.
Ponadto dodam, że ja również dostawałem w swym życiu od Boga po łbie, bardzo mocno, bardzo dotkliwie ale dziś z perspektywy czasu nie posiadam się z wdzięczności.
Bo jak każdy, jestem słaby i ułomny (a może wręcz słaby na maksa).
Miałem wiele okazji by zweryfikowac swoje życie pod kątem Biblii.
Wracając do meritum- prawda jest. I dla mnie ona jest zawarta w Biblii. Biblia sama się testuje, samosprawdza, pod tym względem jest to dzieło o tyle genialne o ile zakryte przed ludźmi. Zakryte bo nie poznawane/ignorowane.
Wiara zasadza się między innymi na zaufaniu prawda? Nie można komuś uwierzyc jeśli się mu najpierw nie zaufa. Więc ja zaufałem, uwierzyłem i stosuję.
A więc: uważam Biblię za prawdę, Biblia jest moim autorytetem w sprawach wiary.
Co do kryteriów. Chyba zasadniczym kryterium jest spójnośc Pism.
Bardzo nie lubię w dyskusji wklejac linków bo to powoduje, że dyskusja traci na żywotności. Mam jednak do wyboru- albo podlinkowac albo spróbowac w/g swojej wiedzy odpowiedziec Ci na pytanie robiąc z i tak już wielkiego posta posta mutanta. Więc linkuję.
Tu jest bardzo rzeczowo na Twoje pytanie.
http://www.fundamentjezus.com/biblia.html