Tegoroczny Maraton Podróżnika spokojnie można było nazwać
"Maratonem Rzeźnika".
Ale od początku. W piątek razem z KrzyśkiemP i Endriu68 wbijam się do pociągu i dojeżdżamy nim do Miechowa. Dalej już na rowerach docieramy do bazy maratonu. Rozbijamy nasze namioty i zaczyna się integracja ;-) Jest nas piątka (KrzysiekP, Endriu68, TomStep, Aqu i ja). Powoli zjeżdżają się inni uczestnicy i pod Sokolnicą robi się rowerowo. Śpię jak zabity i nawet chrapanie Endriu mi nie przeszkadza. W sobotni poranek wyczuwa się lekkie pod denerwowanie u co niektórych zawodników. Kurcze, oni tu przyjechali się ścigać :-P W pierwszej grupie startuje Endriu68 i TomStep, ja z Aqu w drugiej a Krzysiek w trzeciej. Po przebiciu się przez Kraków zaraz za Wieliczką zaczyna się normalna jazda. Hardkory pocisnęły mocno do przodu a reszta zaczęła jechać we własnym tempie. Właśnie w tamtych okolicach uformowała się nasza piątka, którą przejechała razem całą trasę. Z godziny na minutę robiło się coraz cieplej. W okolicach Limanowej podczas jazdy licznik pokazywał 38,4C
hock: Na dobre zaczęły się porządne podjazdy i szybkie zjazdy :mrgreen: W Łapszach Niżnych mamy pierwszy punkt kontrolny i tam robimy przerwę na obiad. Właśnie tam Aqu i TomStep oświadczają nam, że rezygnują z dalszej jazdy
hock: i wracają do bazy maratonu. Na szczęście upał powoli słabnie i na Słowację wjeżdżamy przy ludzkiej temperaturze. Po raz kolejny okazało się, że na Słowacji około g. 21 zamiera życie :roll: Trasa po Słowackiej stronie obfitowała w ciekawe (kilkunastokilometrowe) podjazdy.
Na punkcie kontrolnym nr 2 (Słowacja) czeka na nas pyszny makaron, kawa, herbata, drożdżówki, banany itd. Po powrocie na "naszą" stronę okazało się, że najgorsze dopiero przed nami. Wstrętny podjazd (przed Zawoją) z koszmarnym zjazdem pełnym łat był zupełnie nie atrakcyjny i tylko nabijał przewyższenia. Po trzecim punkcie kontrolnym w Korbielowie czwarty mamy po zdobyciu Przełęczy Krowiarki. Gdy do mety było coraz bliżej do pokonania została najgorsza ścianka zaraz za Makowem Podhalańskim. Później jeszcze kilka mniejszych i większych podjazdów i meta. Podsumowując maraton mogę stwierdzić, że trasa była bardzo trudna a do tego temperatury tropikalne. Czas samej jazdy to niecałe 29 godzin (czas brutto 40 godz.). Udało mi się pokonać trasę i to jest dla mnie najważniejsze, wynik jest sprawą drugorzędną (zwłaszcza, że w górach jestem słabiutki
). Specjalne podziękowania należą się Krzyśkowi (i jeszcze trzem chłopakom z naszej piątki, Wąski, Siudek i ŁukaszK) za piękną współprace na trasie maratonu. Nowy strój RL spisał się rewelacyjnie :-D
Trasy Maratonu Podróżnika
http://maraton.podrozerowerowe.info/trasa/
Kilka fotek
https://picasaweb.google.com/1161054944 ... redirect=1