Plan wyjazdu rowerowego na Podlasie zaświtał mi i Marcie już ponad rok temu. W ubiegłym roku okazało się to niemożliwe, głównie z uwagi na remont torów kolejowych między Warszawą i Białymstokiem - na części trasy funkcjonowała autobusowa komunikacja zastępcza, co uniemożliwiało transport rowerów. W tym roku pociągi kursowały już normalnie (choć nie bez przeszkód ;-)) i wyjazd udało się zrealizować.
Pierwotnie zaplanowaliśmy sześć dni rowerowych i jeden lub dwa dni awaryjne - np. gdyby w przypadku fatalnej pogody musielibyśmy zostać na którymś noclegu jeden dzień dłużej. Ostatecznie pogoda planów nam nie pokrzyżowała i udało się zobaczyć wszystko to co planowaliśmy, a nawet więcej, bo z sześciu dni jazdy zrobiło się dni siedem - a to dlatego, że piątego dnia postanowiliśmy nieco zmodyfikować trasę - mieliśmy jechać z Sokółki przez Kopną Górę do Czarnej Białostockiej - praktycznie cała droga przez Puszczę Knyszyńską, ale komary atakowały nas w takich ilościach, że postanowiliśmy planowaną trasę skrócić najpierw o jeden dzień, a potem wydłużyć o dwa dni - krótko mówiąc w Kopnej Górze zrezygnowaliśmy z Czarnej Białostockiej i pojechaliśmy prosto do Białegostoku, by na następne dwa dni udać się do Tykocina i Narwiańskiego Parku Narodowego.
Dziennie przejeżdżaliśmy od 65 do 80km, z wyjątkiem dwóch ostatnich dni - do Tykocina przejechaliśmy około 30km, bo nastawiliśmy się na piesze zwiedzania miasta, natomiast powrót z Tykocina przez kładkę w Waniewie to około 42km. W sumie z kręceniem się po Hajnówce, Krynkach, Sokółce i innych mniejszych wioskach wyszło nam jakieś 420km.
Zbiorcza trasa wyglądała mniej więcej tak:
https://ridewithgps.com/routes/15742977
A co było na trasie? Dużo drewnianej misternie zdobionej wiejskiej zabudowy, podlaskie prawosławne cerkwie, tatarskie meczety i mizary, żydowskie synagogi i kirkuty, dzika zwierzyna - sarny, zające, bociany (mnóstwo bocianów), żurawie i nawet biegnący łoś, klimaty z przewodnika Polska Egzotyczna - nadgraniczne wioski do których się wjeżdża, mija kilka gospodarstw i już się wyjeżdża, chylące się ku ziemi i często opuszczone chaty i zabudowania gospodarskie, starsi ludzie spędzający leniwe letnie popołudnia na ławeczkach przed domem, polne drogi (do wielu wiosek tylko takie drogi prowadzą, ale PKS dociera), rozległe krajobrazy, samozwańczy prorocy, koniec świata i kilka kilometrów centrum nowego świata, przysmaki kuchni podlaskiej, białoruskiej, tatarskiej, żydowskiej i wiele wiele innych.
Część z tych klimatów staraliśmy się uwiecznić na zdjęciach (najlepiej oglądać z opisami):
https://goo.gl/photos/MftQbWvmxJnywHu67
Miłego oglądania i lektury