Przejechałem choć nie obyło się bez przygód
Na początek spadł mi łańcuch a na 35 km złapałem gumę. Jechałem na końcu grupy z RL i chłopaki mnie nie zauważyli... Po nas wystartowała jeszcze jedna grupa więc jak wyciągnąłem pie...ny drucik z opony i zmieniłem dętkę byłem jednym z ostatnich zawodników. Kilkadziesiąt kilometrów jechałem sam. Jakieś 60 km przed pierwszym punktem żywieniowym, który był na 170 km dogoniło mnie 2 chłopaków jadących 300km i do punktu dotarliśmy razem. Spotkałem chłopaków z RL, którzy zbierali się do wyjazdu. Zjadłem odpocząłem trochę i dalej ruszyłem na trasę sam. Zastanawiałem się jak dam radę sam pojechać w nocy. Trochę żałowałem, że nie skróciłem trasy do 300km ale stwierdziłem, że jadę. Będzie co ma być!. Po 60 km dogoniłem Roberta, Pawła i Damiana co mi zdecydowanie poprawiło humor
Nie byłem sam
. Dalej pojechaliśmy razem. Po drodze Robert wymienił 2 dętki i zaliczył wywrotkę bo zdrzemnął się na chwilę w Licheniu
. Zmoczył nas trochę deszcz, wiatr targał nami niemiłosiernie przez ponad 100 km ale dotarliśmy razem do mety
. Dla mnie to był prawdziwy maraton bynajmniej nie turystyczny
. Gratuluję wszystkim uczestnikom i dziękuję moim współtowarzyszom, bez wsparcia których pewnie bym nie dał rady dojechać