Też miałam awarię kompa dlatego tak późno, ale wiadomo lepiej późno niż wcale. Wyruszyliśmy w sześcioro: 2 babeczki (miło zaskoczyła mnie rano spotkana przypadkowo dzień wcześniej Kinga – fajnie, że dała się namówić na wyjazd) i 4 facetów.
A oto krótkie opiso-portrety uczestników:
Kinga – jak samo imię wskazuje - Królowa – królowała przez znaczną cześć trasy w drodze powrotnej nadając dynamiczne tempo, dzięki któremu udało mi się dotrzeć do domu na 3 minuty przed deszczem
Chłopaki w kolejności alfabetycznej:
Paweł – biblijne imię, stąd jego święta cierpliwość; z pobłażaniem i stoickim spokojem znosił moje czasem niedorzeczne opowieści i nie zawsze wzorowe zachowania.
Radzik (prawdziwe imię też się wpisuje w tę pozycję na liście alfabetycznej ;-) ) – pierwszy człon jego prawdziwego imienia oznacza – szczery, otwarty – i to chyba samo sedno jego natury ze szczerym uśmiechem przejechał do samego Kazimierza (dalej pewnie też, ale tego już nie widziałam).
Sebastian – z greckiego „czcigodny”; nie wiem, czy obdarzyłyśmy Sebka „godną czcią” w drodze powrotnej, ale mam nadzieję, że tak, w każdym razie pięknie nas poprowadził do samego Lublina.
Sławomir – ten, który zdobywa sławę przez pokój, no i przez fotki – zrobił ich dziś setki, ale zamieści tylko 50 (głównie Radzika, ale nie mogę mówić dlaczego)
Ja – nieco wstydliwa i grzeczna (zgodnie z obietnicą), więc tyle o mnie.

A i sprawdzając znaczenie imion dowiedziałam się, że dziś niby obchodzę imieniny – w takim razie prezent w postaci udanej wyprawy i świetnego towarzystwa bardzo mi przypadł do gustu.
Wielkie dzięki