Napiszę coś z pozycji zewnętrznego obserwatora.
Masa Krytyczna jest już wystarczająco "agresywna" (że tak się wyrażę). Sam przejazd kilkudziesięciu rowerzystów w kupie wywołuje wystarczający szok. I niestety - niektórych już wkurza (oczywiście nie mnie, bo nawet nie mam samochodu, ale nie tylko rowerzystów się zna ;-) ). W chwili gdy uczestnicy Masy spróbują być jeszcze bardziej widoczni poprzez choćby zachowania, o których mowa powyżej, mogą już pojawić się problemy, czy to z policją, czy nawet z współuczestnikami ruchu, którym puszczą nerwy.
Jak rozumiem w idei MK nie chodzi przecież o wywoływanie agresji i zniechęcanie do nas, rowerzystów, a zwrócenie uwagi na naszą (tragikomiczną cokolwiek) sytuację. Tymczasem poprzez przesadne działania efekt paradoksalne może być odwrotny.