Ha, ja już
zgodnie z obietnicą - a nawet więcej - od Motycza uciekaliśmy przed chmurą i chyba się w miarę udało - ledwo nas menda liznęła
Lody - no cóż - Arti trochę się guzdrał i nam prawie wszystkie smaki wykupili - życie...
EDIT - no i jeszcze Norbiego spotkaliśmy - tylko on nie miał rowera - także jemu się ustawki nie zalicza