A to ja na górskiej meridce siostry, którą przechwycilem z okazji jej wyjazdu na studia daleko: 45kmh po prostej, wiecej mi sie nie chce bo to strasznie toporny rower jest i nie chce mi się męczyć. Jak juz to jezdze sobie nim celowo, do pracy albo gdzies i nie chce mi się grzać
z górki 65 nim pocisne i koncza sie przelozenia, za niczym nim nie jechalem. Za to na szosowce po prostej 50 w porywach do 55, z górki pod szczebrzeszynem 80. Za Jelczem raz pojechalem 70cos, cieszę się że zdążyłem zza niego wyskoczyc jak zwolnił, bo by kaplica była :| Od tamtej pory staram się unikać jazdy za czymś bo to przede mną jednak szybciej hamuje zazwyczaj ;/ Kiedys jechalem na Ukrainie z tej samej gÓrki (maly bylem, moj rower w kawalkach, chcialem pojechac nad jeziorko) to qmpel mial na liczniku 60 i bylem rowno, ale on przycisnął i ja juz nie dalem rady za nim
Nastepnego dnia na podjezdzie rozwalil ten sam ziomek piasty w tej ukrainie ("tez wjade na ta górke
") i chyba do dzis lezy gdzies w kurniku u babci haha.
Jesli chodzi o srednie predkosci (bo to jeszcze moj liczniczek za dyche wylicza) to po miescie mam 20 kmh, ciagle sie trzeba zatrzymywac, uwazac na wózki i nieprzewidywalnych kierowców i padaka jest wogole jakas :/ a na trasie 35/h.