niestety nikogo nie było
więc postanowiłem sprawdzić ile wody w zalewie, i po drodze podpiąłem się za kilkoma cyklistami z dobrym tempem, za jednym w lesie koło zalewu----> niezłe tempo, niestety zaliczyłem wywrotkę i zgubiłem "popędzacza" a właściwie to on mnie zgubił
później z grupką 4 osobową pojechaliśmy wzdłuż wałów do Prawiedników, oni zostali jeść, ja udałem się lasem do lublina, i na ścieżce wyprzedził mnie chłopak który ostro cisnął, więc pognałem za nim, co chwilę się obracał i próbował mnie zgubić ale wiernie dotrzymywałem mu tempa
jak ktoś z osób wymienionych wyżej to czyta to pozdrawiam, szczególnie ostatnią osobę-----> naprawdę ostro mnie zmęczyłeś
generalnie wypad bardzo udany