radzik napisał(a):Mariox przeklina.
Hmmm.... niech pomyślę dlaczego. Nie mam praktycznie środkowej zębatki w korbie, dostępny tylko blat i młynek. A jak chcę wrzucić na blat to nie chce wejść... no i weź tu nie klnij. Napęd zarżnięty, czas na zmiany. Czekam na resztę klamotów.
A poza tym jak nie kląć, jak wkładasz dętkę w miejsce dziurawej i podczas pompowania okazuje się, że wyrwałeś zawór z dętki? Trzeba łatać dziurawą w skwarze i chmarze owadów, z których każdy chce coś z Ciebie uszczknąć? :mrgreen:
radzik napisał(a):Mariox nie stosuje się do znaków pionowych. Co więcej, z premedytacją i pełną zuchwałością wykazuje się olewczym podejściem do nich.
,
Nie przypominam sobie :-P
Wycieczka tak w ogóle była zarąbista. Z uwagi na kierunek wiatru postanowiliśmy odwrócić trasę, żeby na świeżyźnie jechać pod wiatr a potem z wiatrem. Ale jakoś i tak ten wiatr w gębę często wiał. Mimo to do Kraśnika jechało się nieźle, potem już zaczęły dawać się we znaki kilometry w nogach. No i lampa z nieba świeciła nieźle.
Po drodze niezliczona ilość sadów z jabłkami i śliwkami. Po długiej jeździe obok tego wszystkiego w końcu nie wytrzymaliśmy i dokonaliśmy przywłaszczenia kilku sztuk - były przepyszne! Polecam ustawkę w tamte strony - można nie brać prowiantu :mrgreen:. Żeby było łatwiej, to można szynobusem do Kraśnika i z powrotem pociągiem z Puław.
W Strzyżewicach mieliśmy przykład, jak w krótkim czasie można rozwinąć znajomość. Pewien człowiek zwrócił nam uwagę na to, iż jedziemy obok siebie przed zakrętem. Mówiąc to, zwracał się do nas per "Panowie". Kiedy ja go zapytałem, dlaczego jedzie bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, człowiek ów błyskawicznie przeszedł do bardziej zażyłej formy znajomości, czyli zwrócił się do nas juz per "Ty". Jego wypowiedź brzmiała dokładnie: "Ch*j Cię to obchodzi" :mrgreen: Dodał gazu i się błyskawicznie oddalił...
Trasa została rzeczywiście zmieniona w stosunku do tego, co pokazuje mapa... połapaliśmy się na szczęście w porę i udało się przejechać przez Kępę Chotecką. Potem trochę zboczyliśmy z czerwonego rowerowego i pojechaliśmy niebieskim na Mięćmierz, a stamtąd do Kazimierza.
Radzik ubolewał z uwagi na to, iż nie udało mu się zrobić fotki z "Hello Kitty"... może następnym razem
. W Kazimierzu tradycyjnie szarańcza, a dodatkowo Festiwal "Dwa Brzegi" (scena na rynku i namioty do oglądania filmów). Grupa jutrzejsza sama zobaczy
.
W drodze powrotnej dopadł mnie kryzys tak przed Niezabitowem, ale przeszło i udało się dojechac do domu bez problemów. Wyszło mi 221 km, jak na razie życiówka.
Trasa
Kilka fotek
Dzięki Radzik za towarzystwo. Jechało się kapitalnie. A teraz uzupełniam wypłukane z organizmu sole mineralne i elektrolity ;-)