Do Jurek S. - Właśnie o to mi chodzi - właściwość, że np na podjazdach, czy przy dynamicznym przyspieszaniu lepsze są wyższe kadencje, zauwazyłem. Tylko ja już praktycznie tylko tak jeździłem. Nawet te moje dłuższe wyprawy z bagażem tak wyglądały - jak miałem chwilowo koło 30 km/h to była już naprawdę prawie prędkość światła. I praktycznie cały czas na najtwardszym przełożeniu - no chyba że było mi już wybitnie niewygodnie. Chociaż teraz, po tych kilku dniach od "prowokacji" mechanika i próbie wcielenia w życie jego wskazówek całe przyzwyczajenie poszło w las. Prawie jednakowo mi niewygodnie - czy jeżdżę jak mi radził, czy tak jak wcześniej. Zresztą, jego rady dotyczyły nie tylko kadencji - wysokości siodła też. Do tej pory miałem tak że siedząc na siodle, pedałów w najniższej pozycji ledwo ledwo dotykałem samymi koniuszkami palców. Tak przejeździłem ostatnich kilkanaście lat. On nazywał to pozycją "na baletnicę", i twierdził że robię sobie ogromną krzywdę tak jeżdząc. Kazał mi opuścić siodło prawie na maksa - tak samo jak tu na innym dziale napisali KemitOZ Peke i Patryk - o tu "
http://forum.rowerowylublin.org/viewtopi...sc&start=0"- tak, żeby opierając na pedale pięte, mieć lekkie ugięcie nogi w kolanie. Popróbowałem, i teraz już nie wiem co o tym myśleć, bo ani tak, ani tak nie jest mi wygodnie. Teraz mam oba parametry ustawione pośrednio między tym co było, a tym co człowiek radził, i 10 km do pracy (w sumie dziennie ok 20 km) to dość osobliwe przeżycie - trochę jakbym siedział w nie swojej skórze - Bolą plecy, drętwieją ręce... Mówił wprawdzie że potrzeba czasu żeby się przestawić. Popróbuję jeszcze, zobaczę jak będzie.
I oczywiście proszę o informację o efektach sprawdzania
Tymczasem pozdrawiam,