Cześć,
od podstawówki bawiłem się w akwarystykę. Miałem kilka baniaczków od 20 do 60 litrów. Potem nastąpiła długa przerwa. Podobnie jak z inna chorobą na "A" nie da się z akwarystyki wyleczyć. Dlatego już w dorosłym życiu wróciłem do tematu. Najpierw było prawie 100 litrów, później doszedł baniaczek 30 litrów. No a potem długo ukrywana choroba objawiła się pełną mocą w odpowiednim momencie. Przy okazji urządzania "salonu" rzuciłem pomysł postawienia dużego baniaka. Żona zgodziła się pod warunkiem, że nie będzie szpetne. Tak w moim domu pojawiło się akwa 500 litrów. Ponieważ mam bardzo twardą wodę postanowiłem dobrać odpowiednią obsadę. W baniaku pojawiły się duże i agresywne pielęgnice ze środkowej Ameryki + 3 plecostomusy. Wytrzymałem z nimi ze trzy lata. Miałem dość pomysłów moich "rybek" na aranżację zbiornika.
Poszedłem po bandzie i teraz podstawę obsady akwa stanowią brzanki sumatrzańskie. Jako uzupełnienie mam kilka kosiarek, bocji i zbrojników niebieskich. Rośliny to również bezproblemowe gatunki: jakieś kryptokoryny, amazonki, anubias, mikrozorium. Takie akwarium nie wymaga skomplikowanych zabiegów pielęgnacyjnych. Wystarczy podmiana części wody raz na dwa tygodnie. Rośliny nie wymagają silnego oświetlenia, oprócz małego filterka (kubeł padł 1,5 roku temu) nie pracują u mnie żadne dodatkowe urządzenia. Przyjemność ma mi sprawiać oglądanie mikroświata niż spędzanie dziesiątek godzin na pielęgnacji lub wydawania X kasy na super sprzęt.
Pozdrawiam, Tomek
"Kolarstwo ma być przyjemnością, a nie udawaniem, że jest w wykonaniu amatora wyczynem"
Cyklopedia