BBTour i po BBTou'rze...
Impreza przeszła do historii. Nasi reprezentanci wszyscy w domu (dzięki Noorbi, Mariobiker!). Maraton ukończyli w limicie czasu: mariox, tomaszo13, BlackBull, Rado. Niestety MarekK startujący w sobotę z rana nie ukończył BBTour.
Co od siebie mogę napisać?
Łatwo nie było, ale przecież nikt nie mówił, że będzie
Pogoda w piątek na start o 20.15 idealna, noc ciepła, sobota to już niestety zmiana pogody i opady drobnego, ale za to ciągłego deszczu, nie zmieniało to faktu, że trzeba było jechać dalej. Sprawdziła się zasada, że na BBT zawsze pada. Przynajmniej wiatr na tej edycji BBT był sprzyjający. Ostatnie 300 km już jazda na sucho aż do mety w Ustrzykach Górnych.
Co do "przygotowań" to jestem żywym dowodem na to (prawda Tomku O.?), że bez treningów też można przejechać BBT i zmieścić się w limicie czasu 70h.
Mało tego, BBT można zaliczyć nawet "przygotowując się"
"dzień przed" na plaży w Świnoujściu...
- chyba przebiliśmy słynną "karwiańską noc RL'a".
Zatem kolejna zasada sprawdzona - nie ważne ile masz w nogach, ważne co masz w głowie.
Na takich ultramaratonach liczy się kondycja, ale nie jest ona najważniejsza - i to mnie uratowało - doświadczenie, zmieściłem się w limicie: 67:22.
Za 2 lata trzeba poprawić wynik, ale to już w kategorii SOLO.
EDIT:
Panowie, pasują na Was spodenki? Bo na mnie za małe - mimo, że wziąłem XL... Jakaś tragedia z tą rozmiarówką, to już chyba taka tradycja BBTour'a.